w

Czy można było zapobiec śmierci 5-latka z Poznania? Sąsiedzi byli zaniepokojeni zachowaniem nożownika: „od rana CHODZIŁ i WARIOWAŁ”

Poznań, Łazarz, nie żyje 5-letni Maurycy - fot. screenshot YouTube @SuperExpressOfficial
Poznań, Łazarz, nie żyje 5-letni Maurycy - fot. screenshot YouTube @SuperExpressOfficial

W środę na poznańskim Łazarzu zginął 5-letni Maurycy, który został zaatakowany przez nożownika. Czy tej tragedii można było zapobiec? Czy Zbysław C. zachowywał się w niepokojący sposób? Dlaczego nikt wcześniej nie zareagował?

Od środy cała Polska żyje tragedią, która rozegrała się na poznańskim Łazarzu. 5-letni Maurycy wraz z grupą kolegów z przedszkola wziął udział w wycieczce na pobliską pocztę. Z okazji Dnia Listonosza maluchy miały wysłać pierwsze w życiu pocztówki do bliskich. Po drodze zaczepił ich 71-letni mężczyzna, który zaczął wykrzykiwać, że pozabija dzieci, a następnie sięgnął po duży kuchenny nóż i ranił nim chłopczyka. Mimo reanimacji oraz błyskawicznej interwencji lekarzy zmarł na stole operacyjnym. Jego nagłe i niezrozumiałe odejście poruszyło cały zespół medyczny. Profesor, który go operował, nie potrafił powstrzymać łez.

Zbysław C. po wszystkim próbował oddalić się z miejsca zdarzenia, lecz przypadkowy świadek, pracownik firmy Remondis, dogonił go i powalił na ziemię, dzięki czemu policjantka po służbie bezpiecznie zatrzymała go i poczekała na przyjazd funkcjonariuszy.

Od kilkudziesięciu godzin wszyscy zadają sobie pytanie, czy tej tragedii można było uniknąć. Czy przejawiał jakieś niebezpieczne zachowania? Sąsiedzi mężczyzny byli w szoku i nie podejrzewali nawet, że może dopuścić się tak okrutnego czynu, choć pojawiają się też inne informacje, które pokazują drugie oblicze nożownika.

Nożownik, który zabił 5-letniego Maurycego był agresywny już przed atakiem

W Poznaniu zjawił się reporter programu Uwaga! TVN, który relacjonował, że Zbysław C. zachowywał się agresywnie zanim zaatakował Maurycego. Rano pojawił się w pobliskim sklepie i chciał, by kasjerki dały mu alkohol. Sprzedawczynie odmówiły, ponieważ nie chciał za niego zapłacić. Wtedy zaczął wykrzykiwać do nich niezrozumiałe słowa i wygrażać się, że je pozabija. Widziano go również na pobliskim rynku oraz pojawiły się informacje, że zaatakował starszego mężczyznę, którego skopał. Jak wyjaśnił rzecznik poznańskich policjantów, 71-latek nie był wcześniej notowany.

Ten 71-latek w przeszłości nie był ani notowany, ani karany za jakieś występki czy też przestępstwa, natomiast rzeczywiście takie informacje dzisiaj (w środę 18 października — red.) otrzymaliśmy, że od mniej więcej od dwóch dni zachowywał się dziwnie. Oczywiście tutaj przesłuchiwaliśmy w tej sprawie różne osoby, natomiast nie było żadnego takiego zgłoszenia, że ten mężczyzna może komukolwiek zagrażać.

Mężczyzna mieszkał z siostrą i był schludny, lecz od kilku dni zachowywał się dziwnie i wyglądał na zaniedbanego. Jeden z jego sąsiadów zasugerował, że być może zachowywał się w ten sposób przez chorobę neurologiczną, lecz reporter Uwagi! TVN nie mógł nic więcej na ten temat powiedzieć.

Co działo się na poznańskim Łazarzu na chwilę przed tragedią?

Pani Agata, która mieszka w okolicy, powiedziała przedstawicielom PAP, że tego dnia na rynku na Łazarzu wykrzykiwał niepokojące hasła:

Od godz. 7 rano na rynku był widziany, jak krzyczał „ave Putin, ja was wszystkich pozabijam„.

Z kolei inna mieszkanka tej dzielnicy mówiła:

Rozmawiał z jedną z ekspedientek, gdy była na papierosie. Zapytał się jej, czy wie, że papierosy zabijają. Powiedziała: „i co z tego”, a on jej na to: „to jak papieros cię nie zabije, to ja cię zabiję” i ona coś mu odpowiedziała, a potem weszła do środka.

Od sąsiadów dowiedziała się, że im również miał się odgrażać:

Słyszałam, że miał z okna krzyczeć, że wysadzi tę kamienicę. […] Owszem, czasem przychodził kupować jakieś piwo, ale jakby tak człowiek każdego miał osądzić – nie wyglądał na takiego osobnika. Może ta dzielnica jest też nieciekawa, ale dzieciom się nie robi krzywdy. Do końca trzymaliśmy kciuki za tego malca, do końca — dodała.

Kolejna kobieta mieszkająca na Łazarzu powiedziała, że Zbysław C. mieszkał tutaj chyba od zawsze i nie raz widywała go na ulicy:

On miał psa, tego psa ciągnął, i tego psa wyzywał, gdzieś tam szarpał. Znałam go i większość znajomych też kojarzy, kim jest. Chyba też lubił sobie trochę nadużyć, ale nie znam go tak, żeby widzieć, ale to tak wyglądało po prostu […] To jest coś niesamowitego, jak ktoś, kto mieszka tu lata, wychował się tu, może zrobić krzywdę swojemu człowiekowi, małemu dziecku. No to jest po prostu coś niesamowitego — skwitowała.

Gdy reporterka PAP zapytała, czy Zbysław C. sprawiał wrażenie osoby, która byłaby zdolna do popełnienia tak przerażającej zbrodni, odparła, że gdy widzi się krzyczących ludzi na ulicy, zazwyczaj się to bagatelizuje, nie zdając sobie sprawy z tego, że może wyrządzić komuś krzywdę.

Czasami patrzymy na niego i mówimy – no krzyczy, może wypił. A jednak trzeba reagować na wszystko

Dziennikarka Państwowej Agencji Prasowej dotarła również do pana Krzysztofa, który tego dnia ok. godziny 10 był w miejscu tragedii. Przyznał, że widział nożownika:

Kiedy szedłem na rynek, to on stał i coś tam mówił, myślałem, że do mnie. Nie odzywałem się, minąłem go. Później spojrzałem tylko kątem oka, czy nie idzie za mną. Kiedy wracałem, stał tu, na narożniku, stał w tym samym miejscu i się nie ruszał. Mijałem te dzieciaki, taka pani blondynka prowadziła je, jeszcze się obróciłem — mówił ze łzami w oczach.

Niczego nieświadomy poszedł do domu, a niedługo po tym na ulicy rozległ się dźwięk syren:

Jak wróciłem do domu, usłyszałem syreny, ale nie skojarzyłem, że to może chodzić o coś takiego. Później syn do mnie dzwonił i pytał: co tam się dzieje u was na tym Łazarzu? Powiedziałem mu, że na 100 procent jestem pewien, że to ten mężczyzna, którego mijałem, dźgnął tego chłopca. […] Ten mężczyzna miał taką brodę siwą, był w dresie. Nie wyglądał na łapciucha, czy coś. Ja to się tylko dziwię, że jak on faktycznie w tym sklepie był i się tak odgrażał, że nikt na policję nie zadzwonił. Ale teraz to już wszystko za późno — relacjonował w rozmowie z PAP.

Niestety tego dnia nikt nie zawiadomił policji o niepokojącym zachowaniu jednego z mieszkańców osiedla. Czy tragedii można było uniknąć, gdyby któryś ze świadków tych zachowań zadzwonił na numer alarmowy? Tego już nigdy się nie dowiemy, ale ta sytuacja powinna być nauczką na przyszłość, by nie bagatelizować takich sytuacji i niezwłocznie reagować, gdy widzimy podejrzanie zachowujące się osoby. Wykręcenie numeru 112 zajmuje kilka sekund i to wystarczy, by uratować lub wydłużyć komuś życie nawet o kilkadziesiąt lat.

Będziemy informować na bieżąco o dalszym ciągu tej sprawy.

Google News
Obserwuj w News i bądź zawsze na bieżąco!

Napisane przez Magda Kwiatkowska

Fotograf amator, wielka fanka kryminałów i literatury fantasy. Niespełniona pisarka, która od najmłodszych lat marzy o tym, by wydać własną książkę. Bez opamiętania śledzę to, co obecnie dzieje się w świecie show-biznesu, by odsłaniać przed wami kolejne sekrety gwiazd.

Chcesz zadać mi jakieś pytanie? Wyślij e-mail na adres magda@chaosmedia.pl

Prof. dr hab. n. med. Przemysław Mańkowski, śmierć 5-latka na poznańskim Łazarzu - fot. screenshot Uwaga! TVN, Facebook @wwwsepl

Medycy walczyli o życie 5-letniego Maurycego z Poznania. Lekarz, który go operował, zdradził, co było przyczyną śmierci. „U mnie były łzy”

Marcin Hakiel, Katarzyna Cichopek, Maciej Kurzajewski - fot. screenshot YouTube @zurnalistapl, Instagram @katarzynacichopek

Marcin Hakiel sprowokowany przez internautkę uderza w Kasię Cichopek i Macieja Kurzajewskiego! „To nie jad, to czysta prawda”