11-letni Tymon Hossa dopiero podczas uroczystości rozpoczęcia roku szkolnego dowiedział się, że w Zespole Szkół Specjalnych nr 101 w Poznaniu w tym roku nie będzie dla niego miejsca. Mama chłopca w rozmowie z „Faktem” opisała traumatyczne zajście.
11-letni Tymek ma zdiagnozowaną niepełnosprawność intelektualną lekkiego stopnia i spektrum autyzmu. Od trzech lat chłopiec był uczniem Zespołu Szkół Specjalnych nr 101 w Poznaniu i uwielbiał chodzić do placówki.
Na rozpoczęciu roku dowiedział się, że w szkole nie ma już dla niego miejsca
Niestety, na tegorocznym rozpoczęciu roku szkolnego, gdy uczniowie po wysłuchaniu apelu zaczęli rozchodzić się do klas, okazało się, że w szkole nie ma dla niego miejsca. Tymek wraz ze swoją mamą zostali sami na płycie boiska.
– „W życiu bym nie podejrzewała, że dojdzie do czegoś takiego” – mówi mama chłopca, Agnieszka Hossa, w rozmowie z „Faktem”.
Mama chłopca wyznała, że dopiero po rozpoczęciu roku szkolnego dyrekcja poinformowała ją, że palcówka nie otrzymała środków z Wydziału Oświaty na otworzenie klasy dla dziecka z niepełnosprawnością sprzężoną.
Powodem decyzji miało być to, że Tymek byłby jedyną osobą w czwartej klasie ze zdiagnozowanym spektrum autyzmu oraz niepełnosprawnością intelektualną lekkiego stopnia.
– „Tymek był w trzeciej klasie z czterema innymi uczniami. Trójka dzieci została na tym poziomie, a Tymek i jego kolega przeszli do czwartej klasy. Obaj mieli stwierdzoną niepełnosprawność umysłową lekką, ale ponieważ przechodzili na nauczanie wyższe, musieli przejść ponowne badania. Podczas badania okazało się, że drugi chłopiec ma niepełnosprawność nie lekką, a umiarkowaną, czyli zmienił się dla niego program. Zamiast np. geografii czy historii uczy się przysposobienia do życia. Dla niego klasa powstała, dobrano jeszcze jedną osobę spoza szkoły, a dla Tymka klasy nie utworzono” – opowiada dla „Faktu” zdenerwowana mama 11-latka.
Dlaczego dowiedzieli się tak późno?
Choć sytuację można jeszcze jakoś zrozumieć, jeśli Tymek rzeczywiście miałby być jedynym uczniem w klasie, szokujący jest fakt, że o zaistniałej sytuacji 11-latek i jego rodzice dowiedzieli się dopiero na samym rozpoczęciu.
Agnieszka Hossa przekazała, że część winy leży po stronie poradni psychologiczno-pedagogicznej, która bardzo późno wydała orzeczenie o stanie chłopca. Choć Tymek przeszedł badania jeszcze w lipcu, orzeczenie zostało wydane dopiero ostatniego dnia sierpnia. Treść nie była jednak niespodzianką, ponieważ stwierdzono w nim dokładnie to, co poprzednio.
„Tymek jest nieopłacalny budżetowo”
W odpowiedzi na liczne pytania dyrekcja szkoły odesłała rodziców Tymka do wydziału oświaty. Mama 11-latka usłyszała tam okrutne słowa.
– „Usłyszeliśmy, że Tymek jest nieopłacalny budżetowo dla byłej szkoły nr 101, ale nie mamy się przejmować, bo nabór do szkół specjalnych trwa cały rok i na pewno się coś znajdzie. Pytanie tylko, kiedy, gdzie i czy za rok kolejna szkoła nie wyrzuci go z placówki, bo będzie nieopłacalnym elementem? Gdzie w tym wszystkim jest dziecko? Nikt o nim nie pomyślał nawet przez moment!” – mówi Agnieszka Hossa.
Tymek przeżył wielką traumę
Do czasu przydzielenia nowej placówki rodzice muszą samodzielnie uczyć Tymka w domu. Chłopiec bardzo mocno przeżył sytuację.
– „Wbija sobie do głowy, że to jest jego wina. Zaczął się moczyć w nocy, wybudzać, czego dotąd nie było. Nie chce słyszeć, że pójdzie teraz do jakiejkolwiek szkoły. Obecnie czekamy na wizytę psychiatryczną” – mówi w rozmowie z „Faktem” mama Tymka, która boi się, że przez tę sytuację stan 11-latka się pogorszy.
– „Oczekiwałabym, że nawet jeżeli szkoła ma świadomość, że klasy nie utworzy, to poinformuje nas o tym. A nie, że ja przyjeżdżam z dzieckiem na rozpoczęcie roku szkolnego i on zostaje sam na środku boiska. Nawet jeśli nie poinformowali mnie o tym wcześniej czy nawet rano przed uroczystością, to widząc, że przyjeżdżam z synem, ktoś mógł podejść i poinformować o sytuacji” – mówi mama poszkodowanego chłopca.
Źródło: Fakt