Danuta Martyniuk po udanej metamorfozie nie tylko coraz częściej bryluje na salonach, ale i chętnie udziela wywiadów. Tym razem wspomniała o emeryturze. Czy mają się o co martwić z Zenkiem?
Zenon Martyniuk od lat odnosi sukcesy i równie długo pozostaje na szczycie listy najpopularniejszych i najbardziej rozchwytywanych gwiazd disco polo. Można przypuszczać, że nie znajdowałby się w tym miejscu, gdyby nie wsparcie żony, Danuty Martyniuk, która kibicuje mu od ponad 30 lat.
Ukochana artysty ostatnio regularnie gości na pierwszych stronach gazet. Wszystko przez spektakularną metamorfozę, którą przeszła w ostatnich miesiącach. Zrzuciła sporo nadprogramowych kilogramów oraz poddała się zabiegom z zakresu medycyny estetycznej, które odmłodziły ją o dobre 15 lat. Odmieniona nie tylko coraz częściej pojawia się na salonach, ale i chętnie opowiada o swoim życiu prywatnym. Niedawno rozwodziła się na temat macierzyństwa, a teraz wspomniała o nieuchronnie zbliżającej się emeryturze. Mają się o co martwić z Zenkiem?
Emerytura Danuty Martyniuk
Danuta niedawno skończyła 56 lat, tymczasem mąż jest od niej młodszy o dwa lata. Choć mają jeszcze trochę czasu do emerytury, to już teraz temat staje im się coraz bliższy. W ostatniej rozmowie z Pudelkiem poruszyła ten wątek i otwarcie przyznała, że nie martwi się o wysokość świadczenia. Nie jest tajemnicą, że Martyniuk zgarnia spore sumy za koncerty, dzięki czemu może płacić godne składki do ZUS, a co za tym idzie, zapewnić im komfortowe życie w przyszłości.
Nie, nie boimy się. Odkładamy pieniążki, płacimy składki emerytalne, jesteśmy odpowiedzialni. Standard, na jakim żyjemy, może się dla mnie zmienić, nie jestem aż tak wymagająca, także nie martwię się o to, co będzie później. Mam nadzieję, że będzie dobrze — powiedziała tabloidowi.
Trzeba przyznać, że te słowa nie pozostawiają złudzeń co do tego, że małżeństwo Martyniuków jest dobrze zabezpieczone. Wiele gwiazd niejednokrotnie utyskiwało na ciężki los na emeryturze, a kolega Zenka po fachu, Sławomir Świerzyński, przyznał, że Zakład Ubezpieczeń Społecznych wyliczył mu wręcz głodowe świadczenie, choć w latach swojej świetności zarabiał krocie.