Andrzej Pietras i Beata Kozidrak, mimo że się rozwiedli, postanowili udzielić wspólnego wywiadu. Podczas rozmowy z dziennikarzem poruszono wątek ich rozwodu. Były mąż wokalistki nie wspomina tego najlepiej.
Beata Kozidrak to jedna z najpopularniejszych wokalistek w Polsce. Choć na scenie obecna jest od kilku dekad, wciąż cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem wśród słuchaczy. Sama też podgrzewa zainteresowanie swoją osobą, dzieląc się z opinią publiczną intymnymi wyznaniami. Niegdyś cieszyła się wręcz krystalicznym wizerunkiem, ale gdy wyszło na jaw, że jechała autem na podwójnym gazie, fakt ten nieco zszargał jej opinię. Mimo to wyszła z całej tej sytuacji obronną ręką i mało kto już pamięta jej karygodny występek.
Artystka od kilku miesięcy jest w szczęśliwym związku z młodszym o 17 lat partnerem. W przeszłości była jednak zamężna. Przez 37 lat pozostawała żoną Andrzeja Pietrasa, z którym doczekała się dwóch córek: Katarzyny i Agaty. Ich relacja zaczęła wypalać się w 2014 roku i do czasu rozwodu pozostawali w separacji. O ich rozwodzie było głośno, lecz w przeciwieństwie do wielu medialnych par, aż nadto nie darli ze sobą kotów i co ciekawe, nadal utrzymują ze sobą kontakt, a nawet współpracują.
Andrzej Pietras źle wspomina rozwód z Beatą Kozidrak
Pietras jest współtwórcą i menadżerem zespołu Bajm. Choć podejrzewano, że po rozstaniu ich drogi się rozejdą, udowodnili, że mimo rozwodu wciąż można utrzymywać dobre relacje i pracować razem. Ostatnio udzielił wraz z Kozidrak wspólnego wywiadu, w którym opowiadali m.in. o rozwodzie. To nie był łatwy czas, ponieważ skala hejtu, jaka się na nich wylała, była wręcz niemożliwa do ogarnięcia.
Przechodziłem psychiczne tortury w momencie, kiedy się rozstawaliśmy. To, co czytałem, to były totalnie nieprawdziwe rzeczy, często wyssane z palca. A ludzie w to wierzą. To była duża krzywda
– wspominał.
Beata, jako osoba publiczna, już wcześniej miała styczność z tym zjawiskiem i uodporniła się na krytykę ludzi. Przyzwyczaiła się również do tego, że na jej temat krąży wiele plotek. W rozmowie z Marcinem Wojciechowskim zauważyła, że ludzie popularni często są atakowani, lecz hejterzy nie zdają sobie sprawy z tego, jaką krzywdę mogą wyrządzić młodym ludziom, którzy często nie wiedzą, co robić w takich sytuacjach.
Młodzi ludzie nie wytrzymują tego psychicznie i czasami grozi to naprawdę poważnymi konsekwencjami, jeśli chodzi o młodego człowieka. W ogóle człowieka. Przecież nie jesteśmy z gliny. Mamy serca. Przeżywamy. Ktoś bezimiennie może cię opluć i zniszczyć. Jeden się podniesie, drugi nie
– tłumaczyła.
Dodała również, że jest gruboskórna i po latach ciężkiej pracy, uważa się za artystę, a nie celebrytę.
Mam w sobie wiele empatii, ale myślę, że nie dałabym inaczej rady, gdybym się poddała i była tak miękka. Przez to, że kocham muzykę, chcę tworzyć i koncertować, to daję radę.
A wy mieliście kiedyś styczność z hejtem? Jak sobie z nim radziliście?