Magda Kwiatkowska
Na początku sierpnia Izabela Janachowska trafiła do szpitala, czym napędziła swoim fanom stracha. Wszyscy zastanawiali się, co takiego jej się przydarzyło. W końcu, gdy emocje nieco opadły, a jej samopoczucie uległo poprawie, zdecydowała się wyjawić prawdę. Brzmi poważnie.
Izabela Janachowska na początku kariery w show-biznesie kojarzona była jedynie jako tancerka prowadząca gwiazdę w programie Taniec z gwiazdami. Błyskawicznie wykorzystała swoje pięć minut i zaczęła realizować kolejne pasje. Dziś jest jedną z najbardziej cenionych ekspertek ślubnych i prowadzącą programy o tej tematyce.
Celebrytka ma na swoim koncie liczne sukcesy zawodowe, dzięki czemu nie może narzekać na nudę. Niestety ostatnio musiała zrobić sobie przymusową przerwę, ponieważ po prezentacji jesiennej ramówki Polsatu trafiła do szpitala, a lekarze ocenili jej stan jako zagrażający życiu. Za pośrednictwem Instagrama przekazała, że trafiła na oddział neurologii, zapewniając przy tym, że sytuacja jest opanowana i nie spędzi tam dużo czasu.
Fani Janachowskiej byli zaniepokojeni tym faktem i dopytywali, co takiego się stało. W końcu po krótkim milczeniu i fali krytycznych komentarzy na temat publikacji ze szpitala zdecydowała się przerwać milczenie. Co jej dolega?
Dlaczego Izabela Janachowska trafiła do szpitala?
Mimo trudnej sytuacji, w jakiej znalazła się Iza, w sieci pojawiło się sporo krytycznych komentarzy na temat wrzuconego przez nią zdjęcia ze szpitala. Ostatecznie musiała się tłumaczyć, że zrobiła je na chwilę przed tym, jak została wypisana do domu. Przekazała również, że lekarze wdrożyli leczenie, jednak na tę chwilę nie są w stanie określić na ile okaże się skuteczne. W innym wypadku celebrytka będzie musiała poddać się operacji.
Za trzy miesiące okaże się, czy ustalony plan leczenia będzie wystarczający, czy jednak konieczna będzie operacja. Staram się być dobrej myśli — tłumaczyła na Instagramie.
Choć problemy zdrowotne z pewnością dały Janachowskiej w kość, to szybko wróciła do pracy. Wcześniej opowiadała o pobycie w szpitalu, jednak jak dotąd nie zdradziła, co było dokładną przyczyną jej złego stanu zdrowia. Dopiero podczas ostatniej transmisji na żywo na Instagramie, podczas której towarzyszył jej mąż, opowiedziała, że doskwierał jej silny ból głowy, a do tego miała problemy z pamięcią i mową.
Wszystko zaczęło się od bólu głowy. […] Tego bólu nie byłam w stanie niczym zminimalizować. Nic nie pomagało, nawet tabletki. […] Poza tym pojawiały mi się czarne kropki przed oczami, tzw. mroczki. […] Jakiś czas temu zaczęłam mieć problemy z pamięcią i mową. Myliłam słowa. Mówiłam inne słowa, niż chciałam. Nie potrafiłam nazwać przedmiotów nazwami własnymi — tłumaczyła.
Od razu widzowie zaczęli podejrzewać, że być może przeszła udar i choć siedzący obok Krzysztof Jabłoński nakłaniał ją do zdradzenia diagnozy, zareagowała bardzo stanowczo:
O swojej chorobie opowiadam ja.
W końcu jednak wyjaśniła, że podczas hospitalizacji lekarze kładli szczególny nacisk na to, aby zapobiec udarowi.
Mój stan był kontrolowany przez parę dni. Zostało wdrożone leczenie, które zapobiegało, powiedzmy sobie, udarowi. W tej chwili mam dobrane leki. Przede mną kontrole i kolejne badania
Iza podkreśliła, że jeśli leczenie nie przyniesie oczekiwanych skutków, konieczna będzie operacja. Nie pozostaje nam nic innego, jak trzymać kciuki za pomyślny dla niej przebieg leczenia.
News
i bądź zawsze na bieżąco!
