Pan Przemysław wypoczywając nad jeziorem uratował topiącą się osobę. W czasie reanimacji rzucił jednak kilka niecenzuralnych słów pod adresem policjantów, którzy jego zdaniem nie zrobili nic, aby pomóc poszkodowanemu. Mężczyźnie grozi nawet rok więzienia. Zdarzenie zostało przedstawione w „Interwencji” Polsatu.
Przemysław Zachajka z Tczewa to 30-letni budowlaniec, który wraz z żoną i dwójką synów kilka tygodni temu wybrał się na miejscową plażę. Podczas wypoczynku nad jeziorem doszło do niebezpiecznej sytuacji, w wodzie zaczął topić się 50-letni mężczyzna.
Pan Przemysław opowiadał dla Polsatu, że usłyszał krzyki podczas zabawy z dziećmi. Dwóch mężczyzn wyniosło 50-latka z wody i ułożyło go na plaży. Wtedy do akcji dołączył Zachajka.
– „Ja się przestraszyłam, bo ten pan był cały zimny, miał sine usta. Wyglądał jakby był martwy” – opisywała Anna Zachajka, żona pana Przemysława.
Pan Przemysław przystąpił do oddychania usta-usta oraz uścisków klatki piersiowej. Po kilku minutach mężczyźnie wrócił puls. W międzyczasie plażowicze zadzwonili po pomoc, wykręcając numer alarmowy.
– „Wrócił mu puls. Poczułem ulgę, takie fajne odprężenie, że się udało. Była euforia” – mówi pan Przemysław Polsatowi.
Na miejscu jako pierwszy pojawił się patrol policji, lecz według relacji świadków, zachowanie funkcjonariuszy było skandaliczne. Ich zdaniem policjanci podeszli na plażę wolnym krokiem, a następnie przez kilkanaście minut nie zrobili nic, aby pomóc nieprzytomnemu 50-latkowi.
– „Pan policjant wyjął notes i zaczął coś tam notować. Nawet nie schylili się do tego mężczyzny” – relacjonowała Anna Zachajka.
Puściły mu nerwy
Pan Przemysław przekazał, że wówczas puściły mu nerwy i zaczął krzyczeć na policjantów, używając niecenzuralnego słownictwa.
– Nawet go nie dotknęli. Mówili, że widzą, że klatka piersiowa się rusza. I to wszystko – mówi pan Przemysław, któremu wówczas puściły nerwy.
– „Zacząłem krzyczeć: dlaczego nie pomagacie, dlaczego stoicie, kim wy jesteście, co wy tu robicie? Byłem zdenerwowany, więc przeklinałem” – opisuje Zachajka.
– „K***, zajmijcie się tym człowiekiem, ja p***, stoicie jak takie debile, no to zróbcie coś z nim. To było mniej więcej coś takiego” – dodaje pan Przemysław w rozmowie ze stacją telewizyjną.
Po kwadransie nad jeziorem pojawiła się karetka pogotowia, a ratownicy natychmiast udzielili 50-latkowi pomocy i mężczyzna po chwili odzyskał przytomność, po czym został zabrany do szpitala.
Na miejscu pozostał jednak pan Przemysław, patrol policji, oraz świadkowie zdarzenia. 30-latek został obalony przez funkcjonariuszy na ziemię i skuty kajdankami. W trakcie interwencji mężczyzna stracił przytomność, po czym trafił do radiowozu.
Przemysław Zachajka spędził noc za kratkami, a komendę upuścił z zarzutem znieważenia funkcjonariuszy, za co grozi nawet rok więzienia. Do domu wrócił w samych kąpielówkach, czyli tak, jak policjanci zebrali go z plaży.
Policyjna wersja wydarzeń
Dzień po zdarzeniu na stronie policji ukazał się raport ze zdarzenia, w którym opisano sytuację. Policyjna wersja wydarzeń brzmi jednak zupełnie inaczej niż to, w jaki sposób o wydarzeniach nad jeziorem opowiadali świadkowie.
Z tekstu wynika, że to policjanci ratowali życie topielca, a pan Przemysław był jedynie świadkiem zdarzenia, który następnie przeszkadzał w interwencji funkcjonariuszy.
– „Policjanci ujawnili przestępstwo i niejako przepisami prawa są zobligowani do podjęcia interwencji” – powiedział Krzysztof Górski z KPP w Tczewie dla „Interwencji”.
– „Ten mężczyzna nie współpracował. Stosował opór, nie wykonywał poleceń” – dodał policjant.
Pan Przemysław stwierdził, że żałuje, iż nie był spokojniejszy i po fakcie przeprosił za swoje zachowanie, ale funkcjonariusze mu nie odpuścili.
Źródło: Polsat Interwencja
Policyjne frajerstwo nie zna granic tępe ch*je biorą odznakę godło polskie i niszczą to swoim zje**nym zachowaniem
Debili biorą teraz do służby, bo normalny policjant z powołania by tak się nie zachował