15 maja w jednym z bloków na warszawskim Bródnie doszło do brutalnej napaści. Mężczyzna zaatakował byłą partnerkę w windzie, zadając jej kilkanaście ciosów, w wyniku których doznała poważnych obrażeń. Mimo zakazu zbliżania się nadal mieszka w tym samym bloku co ofiara.
Nikt z obecnych na klatce schodowej nie spodziewał się tego, że już za kilka chwil będą świadkami brutalnej napaści, a 21-letnia Oliwia będzie walczyła o życie. Były partner nieoczekiwanie zaatakował ją, gdy tylko wsiadła do windy. Kilkukrotnie uderzył z całej siły jej głową o ściankę i zaczął ją kopać. Miał tyle siły, że stojący obok mężczyźni nie byli w stanie go od niej oderwać. W wyniku zadanych ciosów doznała złamania nosa i kości twarzoczaszki.
Brutalna napaść w windzie
Do zdarzenia doszło 15 maja w jednym z bloków na warszawskim Bródnie. Sprawą zainteresowała się Interwencja, której poszkodowana wyjaśniła, że między nią a byłym partnerem doszło do krótkiej wymiany zdań, a gdy tylko weszła do windy, mężczyzna ją zaatakował.
Jak wracałam, widziałem, że jest na moim trzecim piętrze, zjeżdżał winda. Byłam z moim dwoma koleżankami, a chłopcy byli przed blokiem. I mu zwróciłam uwagę, żeby nie dzwonił dzwonkiem, bo dziecko śpi. A on: „bo co?” Ja takie: pobijesz mnie? I zaczął się tak sapać — relacjonowała ofiara.
Potwierdziła to także jej koleżanka, ze szczegółami opowiadając, co wydarzyło się tamtego pamiętnego dnia.
Po tym, jak powiedziała: „daj mi święty spokój”, zaatakował Oliwię. Zaczął ją szarpać, bić pięściami, walić głową o barierkę w windzie. Ogólnie o windę. Zaczął jej wyrywać włosy. To było naprawdę tragiczne, straszne. My go odciągaliśmy, praktycznie w siedem osób, ale on był pod takim wpływem narkotyków, że się nie dało — mówiła.
Krótko po tym kobieta utraciła świadomość, choć była przytomna. Czuła jedynie zadawane przez oprawcę ciosy.
Zamroczyło mnie. Tylko czułam, jak leżałam i kopał mi w głowę — dodała w reportażu Interwencji.
Sytuacja, w której obecnie znajduje się Oliwia, jest tragiczna, ponieważ jej oprawca, mimo zakazu zbliżania się, mieszka piętro wyżej. Co gorsza, jak relacjonuje na Facebooku jej ciotka, pozostaje na wolności.
Dominik S. jest obecnie na wolności, zatrzymano go na chwilę dopiero po paru dniach i od razu wypuszczono na wolność mimo realnego zagrożenia z jego strony. Ten człowiek jest nieobliczalny i nie boi się niczego ani nikogo. Tym bardziej będąc ciągle pod wypływem narkotyków […].
Kobieta napisała także, że były partner 21-latki tego samego wieczoru dobijał się do mieszkania jej matki, tłukąc w drzwi i grożąc jej śmiercią. Kobieta kilkukrotnie wzywała policję, jednak żaden patrol nie przyjechał. Ostatecznie agresor opuścił budynek i wybił tylną szybę w jej aucie oraz urwał lusterko boczne.
W nocy z 15/16.05.2022r po interwencji policji i karetki pogotowia ratunkowego, która zabrała moją pobitą córkę Oliwię W., zostałam sama w mieszkaniu z 7,5-miesięczną wnuczką. Od północy napastnik mojej córki Dominik S. nachodził mnie, dzwoniąc, kopiąc, pukając w drzwi, odgrażając się, że wejdzie do mojego mieszkania. […] Policja nie zareagowała mimo realnego zagrożenia. Żaden patrol policji nie sprawdził, czy napastnik nie włamał się do mojego mieszkania i czy nic nam nie zagraża. Mieszkam na 3 piętrze, Dominik S. odgrażał się podpaleniem mojego mieszkania — pisała rozemocjonowana matka ofiary.
Jak to więc możliwe, że mężczyzna mieszka tuż obok byłej partnerki i bez większych problemów się z nią widuje?
Niestety, może być to rzeczywiście iluzoryczny zakaz zbliżania, jeśli oni są sąsiadami, natomiast nie ma wiedzy czy prokurator wiedział, że pokrzywdzona mieszka w tym samym bloku, co podejrzany, bo niestety adresy pokrzywdzonej są w osobnym załączniku. To nie wynika wprost z protokołu. I być może prokurator nie zauważył, że oni mieszkają w tym samym bloku — tłumaczyła w reportażu Interwencji Katarzyna Skrzeczkowska z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
W obecnej sytuacji Oliwia nie może czuć się bezpiecznie. Co gorsza, sama jest osobą niepełnosprawną — cierpi na zespół Arnolda Chiariego typ II. Po tym, co wydarzyło się 15 maja, drży z obaw o to, czy po pobiciu choroba nie uaktywni się i nie zostanie sparaliżowana z dnia na dzień.