Rodzina 88-letniej pacjentki dowiedziała się w piątek, że ich bliska zmarła. Pogrążeni w smutku najbliżsi kobiety przyjechali do placówki po odbiór aktu zgonu, a tam okazało się, że… seniorka nadal żyje. Władze szpitala skomentowały pomyłkę.
Do szokującej pomyłki doszło w piątek 17 czerwca Ostrowcu Świętokrzyskim. O sprawie pierwszy poinformował serwis TVN24, z którego dziennikarzami rozmawiał pan Zbigniew, syn 88-latki. Mężczyzna wyznał, że osoba pracująca w szpitalu zadzwoniła do jego ojca i zakomunikowała o śmierci przebywającej w szpitalu żony.
Pan Zbigniew wraz ze swoją siostrą udał się do szpitala po odbiór aktu zgonu matki, która od jakiegoś czasu przebywała w placówce w ciężkim stanie. W drodze do szpitala rodzeństwo wstąpiło do zakładu pogrzebowego, w którym ustalili, że pogrzeb odbędzie się w niedalekim wolnym terminie w Kielcach.
Kiedy pan Zbigniew i jego siostra dotarli w końcu do szpitala, bez zwłoki zgłosili się do dyżurki po akt zgonu matki. Wtedy rodzeństwo przeżyło szok. Pielęgniarki przekazały, że 88-latka jednak żyje, a bliscy natychmiast poszli zobaczyć pacjentkę.
„Niewiele myśląc, wpadliśmy do sali, gdzie leżała mama. Jest w bardzo ciężkim stanie, ale żyje. Przytuliliśmy ją. Mogliśmy ją pogłaskać, dotknąć” – powiedział mężczyzna w rozmowie z TVN24.
Szpital komentuje pomyłkę
Swój głos na temat skandalicznej pomyłki zabrał dyrektor placówki w Ostrowcu Świętokrzyskim, Tomasz Kopiec. Dyrektor szpitala podkreślił, że nie ma uzasadnienia dla pomyłki i wyciągnięte zostaną konsekwencje.
„Doszło do złamania procedury. Mamy jasno opisane rozwiązania w takiej sytuacji, pracownicy nie postępowali zgodnie z przyjętymi zasadami” – komentuje Kopiec.
Urzędnik zaznaczył, że o ewentualnej śmierci pacjentki rodzinę powinien powiadomić lekarz, a nie pielęgniarka, jak to miało miejsce w przypadku 88-latki i jej bliskich.
„Przepraszam, nie znajduję tu żadnego uzasadnienia i mogę tylko wyrazić współczucie dla rodziny pacjentki” – zakończył dyrektor szpitala.
Źródło: TVN24