Jan Piechociński niegdyś cieszył się dużą popularnością, lecz nawet to nie było w stanie zapewnić mu godziwej emerytury. W najnowszym wywiadzie zdradził, że świadczenie, które pobiera, jest zdecydowanie za niskie. Musiał szukać pomocy.
Jan Piechociński to aktor, który ma na swoim koncie wiele pamiętnych ról. Największą popularność zapewniła mu jednak główna rola w filmie Och, Karol z 1985 roku. Postać, którą wykreował, na tyle przypadła do gustu widzom, że niedługo po premierze odebrał Złote Grono dla najpopularniejszego aktora sezonu 1985. Mimo wielkiego sukcesu później grywał już głównie epizodyczne role. Kinomani mogą kojarzyć go z C.K. Dezerterów, Magnata, Krótkiego filmu o miłości czy Komedii małżeńskiej.
W przeszłości gwiazdor znalazł się w naprawdę trudnej sytuacji finansowej — reżyserzy jakby o nim zapomnieli i nie proponowali mu nowych ról. Finalnie doszło już do tego, że musiał skorzystać z zasiłku dla bezrobotnych. W rozmowie z Party wyjawił, że gdy pracownice urzędu pracy zorientowały się, kim jest, pękały ze śmiechu. Ostatecznie postanowił szukać szczęścia i godnych warunków do życia za granicą. Wyemigrował do Szwecji, gdzie przez pół roku pracował jako malarz pokojów.
Jan Piechociński dostaje głodową emeryturę
Dziś 73-latek, tak jak jego rówieśnicy, mógłby cieszyć się z uroków emerytury, lecz tak nie jest. Okazuje się, że pobiera z ZUS-u głodową emeryturę, za którą nie byłby w stanie się utrzymać. To skłoniło go do tego, by zwrócić się z prośbą o pomoc do ZASP-u.
Na szczęście znalazłem pomoc w Związku Artystów Scen Polskich, więc w końcu doczekałem się 1500 zł miesięcznie — powiedział w wywiadzie dla Angory.
Aktor dodał, że gdyby nie rola Feliksa Nowaka w Klanie, z którym związany jest od 1997 roku, byłoby mu naprawdę bardzo ciężko. Nadal jednak nie może liczyć na wysokie stawki, ponieważ nie jest ona jedną z głównych.
Jak mówią Amerykanie: za mało, aby żyć, za dużo, aby umrzeć. Dobrze, że jest „Klan” – skwitował.
Nie pozostaje nam nic innego, jak wierzyć, że być może los już wkrótce uśmiechnie się do Jana Piechocińskiego.