Dorota Zawadzka wraz z mężem od maja mieszkała w namiocie rozbitym tuż obok ich nowego domu. Wraz z nadejściem września, noce zaczęły robić się coraz chłodniejsze, ale ku uciesze Superniani, w końcu mogła przeprowadzić się do nowego gniazdka. Niestety to nie koniec jej zmartwień.
Dorota Zawadzka to psycholog rozwojowa, która zasłynęła w przestrzeni publicznej dzięki programowi Superniania. To w nim edukowała rodziców, jak powinni wychowywać dzieci, choć jej metody często budziły kontrowersje, a nawet stały się tematem przewodnim rozprawy doktorskiej dr Anny Golus.
Psycholożka ma za sobą rozwód z Romanem Zawadzkim, ojcem jej dwóch synów: Pawła i Adama. Szczęście jednak szybko się do niej uśmiechnęło, ponieważ już rok później poślubiła Roberta Myślińskiego, z którym kilka miesięcy temu podjęła decyzję o wyprowadzce z Warszawy. Na swoim profilu na Facebooku wyjaśniła, że zmotywował ich do tego kredyt we frankach, który wykańczał ich finansowo. Udało im się jednak podpisać ugodę z bankiem, ale zmuszeni byli sprzedać swoje mieszkanie. Za pieniądze, które im zostały, postanowili kupić dom na wsi. Poszukiwania trwały dłużej, niż zakładali, ale ostatecznie kupili nieruchomość wymagającą gruntownego remontu w okolicach Koła (woj. łódzkie).
[…] Po kilkunastu latach względnej stabilizacji zdecydowaliśmy się na poważną zmianę. Dobijał nas kredyt frankowy. Zaczęło się więc nieco ponad rok temu od ugody z bankiem. Sprzedanie mieszkania nabrało finansowego sensu. Po spłacie kredytu zostałoby nam trochę grosza, by myśleć o nowym starcie. Przed ugodą było to niemożliwe.
Trzysta tysięcy wydawało nam się sumą, za którą można by góry przenosić. Sprzedaliśmy więc warszawskie lokum, wyprowadziliśmy na wieś, wynajęliśmy tam mieszkanie i rozpoczęliśmy poszukiwania nowego miejsca do życia. Szło opornie. Malownicze rudery za grube tysiące odstraszały i powodowały zwątpienie. […]
W końcu w styczniu znaleźliśmy NASZ dom. Niestety w pierwszym podejściu pokonała nas biurokracja i przepisy. Cierpliwie, z zaciśniętymi kciukami wydeptywaliśmy ścieżki w urzędach, by w końcu pod koniec maja, podpisać papiery u notariusza. Suma, z którą zostaliśmy, budziła szczery śmiech znajomych i przerażenie rodziny. „To nie ma prawa się udać” słyszeliśmy […] – pisała w mediach społecznościowych.
Z uwagi na to, że inwestycja ta pochłonęła sporą część zgromadzonych pieniędzy, postanowili zamieszkać… w namiocie.
Dorota Zawadzka przez 100 dni mieszkała w namiocie
Wielu amatorów biwaków chętnie spędza noce pod namiotem, ale zazwyczaj są to krótkie wypady. Dorota Zawadzka wraz z mężem i psami mieszkała w nim przez 100 dni! Wszystko po to, by możliwie jak najbardziej okroić wydatki na życie. Na szczęście dla nich, ostatnie miesiące były ciepłe.
Wraz z nadejściem września, noce zaczęły robić się coraz chłodniejsze, ale tym Zawadzka już nie musi się przejmować. W jednym z ostatnich wpisów opublikowanych na Facebooku poinformowała, że w końcu wprowadzają się do swojego domu. Choć to radosna wiadomość, nadal będą musieli egzystować w polowych warunkach, ponieważ wnętrza nie są jeszcze wykończone.
Podliczyłam nas. 14 tygodni i dwa dni czyli 100 nocy, ale numer! Warunki nadal będą polowe, ale stabilny dach nad głową i białe murowane ściany będą miłą odmianą. Szczególnie że coraz częściej pada i wieje. Bardzo bałam się czy to wszystko się uda, starałam się być optymistką, choć krasnal w głowie często powtarzał, że „nie ma opcji”. Przez cały ten czas – jesteśmy tu od 24 maja – dopadł mnie jeden poważny kryzys i kilka pomniejszych. Wszystkie na szczęście szybko odeszły w zapomnienie. Bałam się tej zmiany, tego czasu „pomiędzy”, ale dałam radę — przekazała.
W całej tej sytuacji najważniejszym aspektem dla Doroty jest fakt, że udało im się domknąć inwestycję bez długów choć już dawno przekroczyli budżet, a pracy jest sporo. Szacują, że dom będzie w pełni wykończony za około rok.
[…] Wszystko idzie zgodnie z planami. Nawet to, że skończyła się kasa.
Niby najdroższe rzeczy domknięte, ale wykończeniówka potrafi wykończyć. Takie na przykład drzwi. Miejskie lajkoniki, czyli my, budżetowały – po oglądaniu w sklepie- piękne drzwi za 459,-.
Owszem tyle kosztuje, ale tylko skrzydło czyli to co się rusza, otwiera, a jeszcze ościeżnica czyli futryna, a jeszcze klamka i zamek? I nagle z 460,- robi się 800,-. I tak trzy razy. To przykład pierwszy z brzegu…a brzegów wiele. Budżet mamy więc na czerwono… – informowała.
Bylibyście w stanie wytrzymać w takich warunkach 100 dni?