Informacja o śmierci Zbigniewa Wodeckiego wstrząsnęła opinią publiczną. Nic nie wskazywało na to, że jego dni są policzone, dlatego też kilka tygodni wcześniej zamówił piosenkę, która miała znaleźć się na jego nowej płycie.
Zbigniew Wodecki był jednym z najwybitniejszych polskich wokalistów, a przy tym multiinstrumentalistą, kompozytorem i aranżerem. Swego czasu parał się również aktorstwem. Na początku grał na skrzypcach w zespołach Czarne Perły i Anawa, przez pięć lat akompaniował Ewie Demarczyk i dopiero w latach 70. debiutował jako piosenkarz. Melomani pokochali jego melodyjny głos, a już zwłaszcza tytułową piosenkę do bajki Pszczółka Maja.
Mimo upływu lat wciąż zachwycał swoim głosem, a wiosną 2017 roku obchodził 40-lecie pracy artystycznej. Z tej okazji wyruszył w jubileuszową trasę koncertową, podczas której miał okazję zaprezentować utwory z albumu, który nagrał z Mitch&Mitch. 5 maja 2017 roku trafił do szpitala na planowany zabieg wszczepienia bajpasów. Choć zabieg przebiegł pomyślnie, trzy dni po nim przeszedł udar. Przez kilkanaście kolejnych dni był w śpiączce, a w międzyczasie zachorował na zapalenie płuc. Ostatecznie trafił w ręce specjalistów z Wojskowego Instytutu Medycznego przy ul. Szaserów w Warszawie i tam zmarł 22 maja.
Zbigniew Wodecki przed śmiercią zamówił piosenkę, lecz nigdy jej nie zaśpiewał
Wodecki nie brał pod uwagę tego, że jego dni mogą być policzone. Na kilka tygodni przed śmiercią spotkał się z Jackiem Cyganem, którego poprosił o napisanie tekstu do ostatnio skomponowanego utworu. Chciał, aby znalazła się na jego nowej płycie. Autor tekstów w rozmowie z TVN-em powiedział:
Piosenkę dla Zbigniewa Wodeckiego napisałem w Zakopanem. Wcześniej spotkaliśmy się w Krakowie. Byliśmy w restauracji na obiedzie i Zbigniew mówi: „Jacuś napisz mi, ale żeby nie było za dużo słów, bo się nie nauczę”. Powiedziałem: „Zbysiu, tam masz taką wokalizę, to chyba nie muszę pisać”. Powiedział: „Napisz mi też, to się opłaci”.
Dwa tygodnie później Cygan miał gotowy tekst. Zamierzał przesłać go Zbyszkowi, lecz rano przeczytał w mediach zatrważającą informację:
Rano miałem mu to wysłać, ale po włączeniu komputera przeczytałem: Zbigniew Wodecki miał udar. Potem było kilka dni i Zbyszek odszedł. Napisałem tekst „Chwytaj dzień”, a on umarł. Nigdy tego tekstu nie poznał — powiedział w wywiadzie dla Gazety.pl.
Przyjaciele w porozumieniu z rodziną artysty postanowili dokończyć jego jubileuszową trasę koncertową. Rok po jego śmierci premierę miał zamówiony przez Zbigniewa utwór, który ostatecznie zaśpiewała Kayah. Dzięki technologii, w utworze możemy usłyszeć jego wokalizę.
Tęsknicie za Zbigniewem Wodeckim?