Każdemu w młodości zdarzyło się popełnić błąd, lecz Mark Cropp z Nowej Zelandii na własnej skórze przekonał się, że konsekwencje tych czynów mogą ciągnąć się przez resztę życia. Pijacki wybryk doprowadził jego rodzinę do ruiny, ale los po raz kolejny udowodnił, że potrafi być przewrotny.
Wszyscy popełniamy błędy, lecz najważniejsze jest to, by wyciągnąć z nich lekcję. Najczęściej to właśnie w młodości podejmujemy decyzje, których później żałujemy najbardziej. Niektóre potknięcia jeszcze można naprawić, ale są również takie, które pozostawiają trwały ślad na psychice, a w tym przypadku… na twarzy.
Pod wpływem chwili zrobił tatuaż na twarzy. Teraz nie może znaleźć pracy
19-letni Mark Cropp z Nowej Zelandii nie miał lekko. Wpadł podczas nieudanej próby handlu substancjami psychoaktywnymi, za co został skazany na dwa lata i trzy miesiące pozbawienia wolności. Miał dużo czasu na przemyślenia i desperacko szukał sposobu na to, jak odmienić swój los.
Młody mężczyzna popełnił błąd, którego gorzko żałował. Pewnej nocy spotkał się z bratem, z którym popijał domowej roboty alkohol z fermentowanych jabłek, chleba i cukru. Będąc w stanie nietrzeźwości, Mark wpadł na szalony pomysł — postanowił zrobić sobie dziarę. Od słów błyskawicznie przeszli do czynów. Nie udali się jednak do salonu tatuażu. Do zrobienia tuszu użyli stopionych plastikowych noży, widelców oraz pasty do zębów. Dumny z ich pomysłowości Cropp zdecydował, że na dolnej części twarzy wytatuuje swój pseudonim: Devast8.
Powrót do normalnego życia po odsiadce był dla niego niezwykle trudny. Mężczyzna nie mógł znaleźć pracy i zapewnić godnego życia swojej dziewczynie i ich malutkiej córeczce. Pracodawcy nie chcieli mieć z nim do czynienia nie tylko ze względu na odbyty wyrok, ale przede wszystkim z uwagi na ogromny tatuaż na twarzy, który odstraszał z daleka.
Wiesz, przez długi czas wszystko, czego się dotknąłem, kończyło się katastrofą. Zawsze kończyło się to tak, że niszczyłem wszystkich, którzy pojawili się na mojej drodze lub zbliżyli się do mnie — mówił w rozmowie z Daily Mail Australia.
W rozmowie z dziennikarzami wspomniał, że wszyscy negatywnie komentowali jego wygląd. Gdy zorientował się, co robi, uznał, że jest już za późno na odwrót. Z perspektywy czasu uważa, że mógł zachować się inaczej.
Zawsze słyszałem: ‘to jest katastrofa’. Kiedy już zacząłem, pomyślałem, że nie mogę teraz tego cofnąć. Szczerze mówiąc, żałuję, że nie zatrzymałem się, gdy był tylko zarys. Zanim się zorientowałem, miałem to na twarzy… Była spuchnięta jak cholerna dynia.
Nastolatek szukał sposobów na to, by pozbyć się dziary, ale nikt nie chciał podjąć się tego zadania, a jego portfel ział pustkami. Najlepszym rozwiązaniem w tym przypadku było usunięcie malunku laserem, lecz to wiązało się z jeszcze większymi kosztami.
W końcu postawił wszystko na jedną kartę i opublikował w mediach społecznościowych wpis z prośbą o pomoc w znalezieniu pracy. Do postu załączył zdjęcie, aby potencjalny przyszły pracodawca wiedział z kim ma do czynienia. Wpis błyskawicznie obiegł internet i dotarł do pracowników studia tatuażu Sacred Tattoo w Auckland. Poruszeni jego historią, zaproponowali mu bezpłatne sesje laserowego usuwania tatuażu. Dzięki ich ofiarności Mark błyskawicznie znalazł pracę w firmie zajmującej się rusztowaniami i w końcu mógł zadbać o swoją rodzinę.