Od kilku dni cała Polska żyje katastrofą polskiego autobusu z pielgrzymami w Chorwacji. Teraz do mediów dotarła kolejna tragiczna wiadomość — syn jednej z ofiar popełnił samobójstwo po jej śmierci.
6 sierpnia o godzinie 5:40 w Chorwacji doszło do katastrofy autobusu wiozącego Polaków na pielgrzymkę do Medjugorje. Niestety na 62 kilometrze autostrady A4 w kierunku Zagrzebia pojazd z niewyjaśnionych przyczyn zjechał do rowu. W wyniku zdarzenia śmierć poniosło 13 osób, a kilkanaście zostało rannych. Wśród nich nadal są osoby, które walczą o życie. We wtorek 9 sierpnia chorwackie media przekazały, że zmarł drugi z kierowców.
Wśród ofiar znajdowała się pani Wanda, 73-letnia mieszkanka Legionowa, która wybrała się na pielgrzymkę wraz z córką, zakonnicą.
Popełnił samobójstwo po tragicznej śmierci matki w Chorwacji
Wiele osób, nawet niespokrewnionych z ofiarami, bardzo przeżywa to, co się ostatnio wydarzyło. Trudno jest wyobrazić sobie, co czują ich bliscy. Pewne jest, że nie wszyscy byli w stanie poradzić sobie z tak wielką stratą.
43-letni Mariusz stracił w wypadku ukochaną mamę, panią Wandę, z którą na co dzień mieszkał. Gdy powziął informację o jej śmierci, postanowił do niej dołączyć. Powiesił się we własnym domu.
Potwierdzam, że doszło do zdarzenia, w wyniku którego śmierć poniósł 43-letni mężczyzna — przekazała Super Expressowi policja w Legionowie.
Śmierć mężczyzny i jego matki wstrząsnęła całym miastem. Jedna z sąsiadek zdradziła, że gdy zobaczyła pod domem Mariusza funkcjonariuszy policji i karetkę pogotowia, zamarła z przerażenia.
To wielka tragedia, to się stało w sobotę, 6 sierpnia, gdy Mariusz dowiedział się o śmierci mamy. Usłyszałam, że przed domem Mariusza stoi karetka i policyjne samochody. Ja się nie mogłam ruszyć z miejsca, nie byłam w stanie zapytać nikogo, co się stało. Na niego zawsze można było liczyć, ze wszystkim był gotów pomóc. Śmierć mamy była dla niego ogromnym szokiem, on mieszkał tylko z nią — relacjonowała Super Expressowi jedna z mieszkanek Legionowa.
Po chwili dodała zdruzgotana:
Ktoś mówił, że po działce biega jego zbłąkany pies i szuka swojego pana. To był taki fajny chłopak, nie wiem, co tu się wydarzyło — dodała.
Inna sąsiadka także potwierdziła, że Mariusz był niezwykle miłym i uczynnym człowiekiem. Nigdy nie zostawiał ludzi w potrzebie, zawsze służył pomocą i był bardzo rodzinny. Jest wstrząśnięta tą rodzinną tragedią.
To mnie załamało, rodzina i sąsiedzi przeżywają prawdziwy koszmar. Jak go poprosiłam o coś, to za chwilę przyszedł, był bardzo uczynny. Gdy w zimie nie mogłam pójść po zakupy, od razu się oferował i mi je przynosił. Zawsze bawił się ze swoimi siostrzeńcami, pilnował ich, opiekował się nimi, był dobry dla zwierząt. Nasz „Maruniu” tu ze wszystkimi dobrze żył. Nie wiem, co teraz będzie z jego psem… – cytuje Super Express.
Bliscy zmarłych postanowili założyć w sieci zbiórkę, by pomóc zorganizować rodzinie pogrzeb matki i syna.
Mama „Słonecznika” zginęła w tragicznym wypadku, jadąc na pielgrzymkę. Mariusz, dowiedziawszy się się o tym postanowił dołączyć do ukochanej mamy… Pieniądze zbieramy po to, aby przekazać rodzinie na pokrycie kosztów związanych z pogrzebem. Będzie to nasza pomoc w tej ostatniej drodze Słonego…
Jeżeli znajdujesz się w trudnej sytuacji życiowej, potrzebujesz pomocy, możesz skorzystać z telefonu zaufania: 116 123.