O tym, co wydarzyło się w Kamieniu Pomorskim, będzie mówić się latami. Malutki Michałek zmarł w wyniku zatrucia szkodliwą substancją na szczury. Po wielomiesięcznym śledztwie sprawa trafiła do sądu. Jak do tego doszło?
25 grudnia 2020 roku w Kamieniu Pomorskim doszło do niewyobrażalnej tragedii. Wczesnym popołudniem strażacy pojawili się w jednym z mieszkań położonych przy ul. Moniuszki w Kamieniu Pomorskim. Do szpitala w Gryficach trafiła matka z 14-miesięcznym synkiem, u których stwierdzono zatrucie oparami nieznanej substancji.
Michałek zmarł przez truciznę na szczury
Lekarze robili co w swojej mocy, jednak chłopiec zmarł. Na początku sądzono, że winny temu jest czad, jednak szybko wyjaśniło się, że to przez silnie trującym siarkowodorem, który w powietrzu wykryły urządzenia straży pożarnej.
Dopiero po jakimś czasie okazało się, że winna temu była trutka na szczury, którą dzień wcześniej rozłożył na klatce schodowej jeden z sąsiadów. To właśnie ten mężczyzna podejrzany jest o spowodowanie śmiertelnego zatrucia preparatem chemicznym, który miał zabić gryzonie.
Podejrzany tego dnia rozłożył na klatce schodowej mieszkalnego budynku uprzednio zakupiony od ustalonej osoby poza punktem sprzedaży preparat gryzoniobójczy, bez oryginalnego opakowania producenta oraz instrukcji bezpiecznego użycia preparatu — wyjaśniła Alicja Macugowska-Kyszka z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Oprócz niego żaden z mieszkańców nie wiedział o tym, że rozprowadził preparat w tej części budynku. Ponadto ustalono, że posługiwać się nim mogą jedynie osoby posiadające do tego specjalne uprawnienia.
O powyższym nie poinformował mieszkańców budynku. Jak ustalono w toku prowadzonego śledztwa preparat ten, przeznaczony był do stosowania przez osoby, które ukończyły specjalistyczne szkolenie, którego podejrzany nie przeszedł.
Substancja nie nadawała się do użytku w budynku mieszkalnym, ponieważ w jej składzie znajdował się fosforowodór, który po kontakcie z tlenem zaczął się uwalniać. Preparat więc można stosować wyłącznie w pomieszczeniach, które są gazoszczelne, z dala od ludzi.
Nim jednak udało się ustalić, co było bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca, jego ojciec podejrzewał, że być może użyto niewłaściwego środka, o czym mówił w grudniu 2020 roku na antenie Polsat News.
Naciskaliśmy na właściciela budynku na przeprowadzenie deratyzacji przez profesjonalną firmę. Jednak ten człowiek postanowił, że zrobi to taniej, nabędzie te środki sam i zrobi to sam, chociaż takie środki nie są dopuszczone do obrotu.
Specjalista ds. deratyzacji, Michał Żak, podczas rozmowy z reporterem Uwagi! powiedział, że fosforowodór jest następcą stosowanego w latach 80. cyklonu B.
Jest to preparat, który w wyniku reakcji z wilgocią w powietrzu, uwalnia gaz, fosforowodór, który jest następcą gazu stosowanego w latach 80. do zwalczania szkodników, czyli cyjanowodoru, popularnie zwanego cyklonem B — tłumaczył.
Śledztwo w tej sprawie dobiegło końca. Prokuratura Rejonowa w Kamieniu Pomorskim skierowała do sądu akt oskarżenia. W najbliższym czasie 56-latek, który rozprowadził preparat na klatce schodowej, odpowie przed sądem. Nie przyznaje się jednak do popełnienia zarzucanego mu czynu.
Podejrzany nie był w przeszłości karany sądownie. Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanego mu czynu oraz złożył wyjaśnienia. W toku prowadzonego postępowania prokurator dokonał na mieniu podejrzanego zabezpieczenia majątkowego — poinformowała prokurator Alicja Macugowska-Kyszka.
Za popełnienie przestępstwa z art. 163 § 1 pkt 3 Kodeksu Karnego, czyli sprowadzenie zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób, albo mieniu w wielkich rozmiarach, w postaci rozprzestrzeniania się substancji trujących, duszących lub parzących, sąd może orzec kara pozbawienia wolności od roku do 10 lat.