Danuta Stenka jest praktykującą katoliczką i się z tym nie ukrywa. Wielokrotnie podkreślała, że to właśnie dzięki wierze udało jej się pokonać depresję. Ostatnio jednak coraz częściej zdarza jej się narzekać na księży. Co ją tak poirytowało?
Danuta Stenka to jedna z najbardziej cenionych polskich aktorek. Debiutowała w 1984 roku na scenie Teatru Współczesnego w Szczecinie, a cztery lata później po raz pierwszy pojawiła się na szklanym ekranie. Wcieliła się wówczas w postać Elżbiety w filmie Rozmowy o miłości. Od tamtego czasu wystąpiła w wielu popularnych produkcjach, dzięki którym jej pozycja w świecie show-biznesu pozostaje niezachwiana.
Danuta chętnie udziela wywiadów, w których jest wyjątkowo szczera. Nigdy nie ukrywała przed fanami, że jest praktykującą katoliczką i to właśnie dzięki wierze w Boga pokonała depresję, niemniej jednak i tak zdarza się jej mieć kryzys wiary.
Danuta Stenka o księżach
Zdecydowana większość celebrytów niechętnie wypowiada się na temat wiary i religijności, choć w ostatnim czasie wielu przedstawicieli tego grona otwarcie przyznało, że rozważa dokonanie apostazji. O wiele rzadziej obserwuje się w tym świecie gorliwych katolików, a do tego grona zdecydowanie można zaliczyć Danutę Stenkę.
Czasami pewnie łatwiej jest nie mówić, nie przyznawać się, że się chodzi do kościoła, żeby nie wpakowano cię do pudła z napisem 'katol’, nie ustawiono na półce konkretnego ugrupowania politycznego czy nie przypisano twojej głowie, takich, a nie innych poglądów — powiedziała w 2013 roku w wywiadzie dla magazynu Wprost.
Aktorka w wielu wywiadach podkreślała, jak ważną rolę w jej życiu odgrywa Bóg. To dzięki niemu po latach smutku udało jej się pokonać depresję.
Wiara wielokrotnie pomagała mi nie utonąć. […] Podążanie za Nim nie jest łatwe, ale dla mnie ma ogromny sens – na tej drodze, z każdym najmniejszym krokiem, rosnę jako człowiek — twierdziła kilka lat później podczas rozmowy z portalem Aleteia.
Mimo tak ugruntowanych poglądów bywają chwile, kiedy cierpi podczas mszy świętej. Podczas rozmowy z Łukaszem Maciejewskim, która ukazała się na łamach książki Flirtując z życiem, wyznała, że często wygłaszane przez księży kazania mają negatywny wydźwięk.
Cierpię, kiedy zdarza się, że podczas mszy słucham toksycznych kazań wygłaszanych z poczuciem wyższości, które nijak mają się do nauki Chrystusa. Zdarzało się, że słuchając, myślałam: Boże drogi, co ty mówisz, człowieku? Albo tego nie rozumiesz, albo próbujesz nagiąć to, co usłyszeliśmy, do załatwienia jakiegoś swojego interesu — powiedziała wyraźnie oburzona.
Też tak czasami macie?