Robert De Niro pogrążony w żałobie. Jego ukochany wnuk, Leandro De Niro Rodriguez odszedł w wieku 19 lat. W poruszających słowach skomentował jego nagłą śmierć.
Robert De Niro to jeden z najpopularniejszych aktorów na świecie, ale mimo wielkiej sławy i jego dotykają problemy życia codziennego. 3 lipca stracił ukochanego wnuka. Leandro De Niro Rodriguez był synem jego przybranej córki, Dreny De Niro, którą adoptował w 1976 roku, gdy ożenił się z Diahnne Abbott. 19-latek został znaleziony martwy w nowojorskim mieszkaniu w niedzielę 2 lipca. Przykrego odkrycia dokonał jego przyjaciel, który zaniepokojony kilkudniowym milczeniem chłopaka, postanowił sprawdzić, co się dzieje. Z ustaleń TMZ wynika, że przy jego ciele znajdowały się narkotyki oraz akcesoria służące do ich zażywania.
Smutną informację jako pierwsza przekazała Drena, która w łamiących serce słowach pożegnała ukochanego syna.
Mój piękny słodki aniołek. Kochałam Cię ponad wszystko od momentu, kiedy poczułam Cię w brzuchu. Byłeś moją radością, moim sercem i wszystkim, co było czyste i prawdziwe w moim życiu. Chciałabym być teraz z tobą. Nie wiem, jak żyć bez Ciebie, ale postaram się iść dalej i szerzyć miłość i światło, które dzięki Tobie poczułam, będąc Twoją mamą. Byłeś tak bardzo kochany i doceniany, i chciałabym, żeby miłość cię uratowała. Spoczywaj w pokoju i wiecznym raju mój kochany chłopcze.
Robert De Niro komentuje śmierć wnuka
Robert De Niro, choć rozstał się z matką Diahne w 1988 roku, nie zerwał z nią kontaktu i bardzo przeżywa tragedię, która ją dotknęła. Poruszony ostatnimi wydarzeniami postanowił wydać oświadczenie, które zostało opublikowane na łamach magazynu People. Podziękował wszystkim fanom za napływające słowa wsparcia, ale też zwrócił się z prośbą o uszanowanie prywatności w tym trudnym dla całej rodziny czasie.
Jestem głęboko zasmucony odejściem mojego ukochanego wnuka Leo. Jesteśmy bardzo wdzięczni za wszystkie kondolencje. Prosimy o uszanowanie naszej prywatności, abyśmy mogli opłakiwać stratę Leo — napisał.
19-latek cieszył się bardzo dobrą opinią i był lubiany. Konsjerż budynku, w którym mieszkał, nie wiedział, że jest spokrewniony z aktorem, ale doskonale go zapamiętał.
Widywałem go od czasu do czasu […] Trzymał się na uboczu. Nie wiedziałem, z kim miałem do czynienia, dopóki nie przeczytałem, co się stało. To tragedia. […] On był jeszcze dzieckiem — powiedział podczas rozmowy z dziennikarzami TMZ.