Aleksandra Adamska obecnie jest u szczytu popularności, ale jej życie prywatne było usłane pasmem rodzinnych tragedii. Dopiero teraz opowiedziała, co przeżyła, gdy była nastolatką.
Aleksandra Adamska to aktorka, która zyskała ogromną popularność dzięki roli Pati w serialu Skazana. Zarówno format, jak i jej kreacja artystyczna zostały tak ciepło przyjęte przez widzów, że doczekała się własnego serialu. To w nim przedstawiono kulisy życia prywatnego granej przez nią bohaterki, która przez trudne dzieciństwo i wiele życiowych niepowodzeń wylądowała w zakładzie karnym.
Prywatnie Adamska też nie miała łatwego startu. Choć uśmiech niemal nie schodzi jej z ust, dopiero teraz zdecydowała się opowiedzieć, co przeżyła jako nastolatka. Długo dochodziła po tym do siebie.
Aleksandra Adamska o rodzinnej tragedii
Ola pojawiła się ostatnio w podcaście Żurnalisty. To właśnie tam odsłoniła kulisy swojej kariery oraz po raz pierwszy opowiedziała o tym, jak w rzeczywistości wyglądało jej życie prywatne. Okazuje się, że w dzieciństwie przeżyła dwa pożary domu rodzinnego. Po raz pierwszy doszło do niego, gdy miała 14 lat i niewiele brakowało, a straciłaby niemal wszystkie wspomnienia z okresu dzieciństwa.
Przy pierwszym razie doszło do spięcia w pokoju mojej siostry Eweliny. W którym faktycznie po tym, jak tata odszedł, mama miała jakieś takie największe ataki nagle, że płakała strasznie. Przyjeżdżał ambulans, żeby ją uspokoić, bo ona bardzo to przeżywała. I tam po prostu doszło do spięcia instalacji elektrycznej. Od kontaktu poszła iskra. Siostra miała taką firankę z absolutnie takiego łatwopalnego czegoś. Spłonęło wszystko. Na kilka tygodni przed tym pożarem moja mama przełożyła wszystkie kasety VHS i albumy nasze do takiego wiklinowego kosza i wstawiła go pod szklany stolik w tym pokoju. A że pokój był zamknięty, to spłonął doszczętnie. Do tego stopnia, że mój sąsiadujący pokój miał wtopiony zegar w ścianę, że to była taka temperatura.
Zrządzenie losu sprawiło, że kasety ocalały. Niestety to był zaledwie początek trudności, z którymi musiała zmierzyć się rodzina Adamskich. Do pożaru doszło w chwili, gdy rodzice aktorki się rozwodzili. Nie potrafili dojść ze sobą do porozumienia i jak wyznała: byli tak zajęci rozwodem, że nie rozmawiali ze sobą. Właśnie przez brak komunikacji oboje zostali wykorzystani finansowo. Po pożarze skontaktowali się z firmą remontową, która w rzeczywistości nie istniała. Oszuści wzięli od nich pieniądze i się rozpłynęli.
Do drugiego pożaru doszło, gdy Ola miała 17 lat, a to dlatego, że wadliwa instalacja elektryczna nie została wymieniona.
Ja akurat wracałam z Grecji z festiwalu folklorystycznego i mnie Ewelinka odebrała i mówi, że jedziemy do Dąbrowy. Ja myślałam, że do dziadka Bodzia, że nie żyje dziadziuś, bo on już był taki chorowity. I nagle Ewelina mówi mi […]: Oluniu, muszę ci coś powiedzieć. Ja już wiem, że to już zaraz jest informacja o śmierci dziadka, dom nam się znowu spalił. I ten jakby szok, że to na przestrzeni dwóch lat […].
Niestety tym razem pożar był o wiele poważniejszy i nie wiele brakowało, a zginęłaby w nim mama Adamskiej:
Przy drugim razie było bardziej hardcorowo. Nie były zamknięte drzwi, spłonęła cała góra. Mama na szczęście ma tendencje do zasypiania przed telewizorem. I zasnęła na dole i ją kot obudził, bo już psa nie było. […] Już wtedy krztusiła się granicznie, że powiedział właśnie pan strażak, że tydzień temu mieli jakąś taką interwencję i właśnie kobiecie pół metra do drzwi zabrakło i się zaczadziła. Więc kolejny raz jakieś skrzydła ją tam, nas wszystkich trzymały — wyjaśniła.
Dla aktorki było to niezwykle silne przeżycie. Jeszcze dwa lata temu nerwowo reagowała, gdy słyszała dźwięk syren strażackich.
[…] Trzęsłam się cała, miałam łzy w oczach i mówiłam: „panie Boże dopomóż”.
Niestety to nie koniec złych wydarzeń w jej życiu.
Aleksandra Adamska została zaatakowana z bronią w ręku!
Dopiero dzięki szczerej rozmowie z Żurnalistą wyszło na jaw, jak wiele trudnych momentów przeżyła Adamska. Choć nie chciała mówić o wszystkich problemach, którym musiała stawić czoła, zdradziła, że niegdyś włamano się do jej domu oraz została napadnięta z bronią w ręku. To jednak nie koniec:
Tam kiedyś nam się włamali, konkretnie do domu. Naćpali mojego psa, w ogóle to był rottweiler gigant, więc grubo. To była jakaś szajka, która obserwowała domy i wiedziała, w jakich godzinach nas nie ma itd. Raz zostałam napadnięta z bronią w ręku. Raz ostrzelali tramwaj, którym jechałam, byłam na linii ognia […].
Aż trudno sobie wyobrazić, że Ola nosi na swoich barkach tak ogromny bagaż złych doświadczeń.