Krzysztof Rutkowski na każdym kroku pokazuje, że jest majętny i nie oszczędza na zachciankach swoich oraz bliskich. Okazuje się, że nie zawsze było go stać na wystawne życie. Maja Rutkowski w najnowszym wpisie zdradziła, że niegdyś jego finanse były w opłakanym stanie.
Krzysztof Rutkowski to najpopularniejszy detektyw-celebryta w Polsce. Od lat regularnie gości na pierwszych stronach gazet, dlatego też 11 lat temu szybko wyszło na jaw, że w jego życiu pojawiła się nowa kobieta. Na początku spekulowano, że Maja Plich rozbiła jego związek z Luizą Kobyłecką, lecz wszystkiemu zaprzeczyli. Później okazało się, że głównym powodem ich rozstania były pojawiające się w jego życiu kobiety oraz zdrada ich wspólnych ideałów.
Zakochani niemalże od początku znajomości brylowali na salonach i na każdym kroku dawali wyraz swojej miłości. Po kilku miesiącach Rutkowski ogłosił, że oczekują narodzin dziecka. Kilka miesięcy później powitali ukochanego syna, Krzysztofa juniora. W miniony weekend chłopiec przyjął sakrament komunii świętej, która połączona była z drugim ślubem jego rodziców. O obu imprezach zrobiło się głośno, bowiem 10-latek otrzymał w prezencie swoje pierwsze BMW.
Krzysztof Rutkowski w przeszłości miał poważne problemy finansowe
Nie ulega wątpliwości, że Rutkowscy wydali fortunę na organizację hucznego wesela połączonego z przyjęciem komunijnym. Mimo że teraz nie muszą liczyć się z wydatkami, jeszcze kilkanaście lat temu detektyw mógł tylko pomarzyć o wystawnym życiu. Maja Rutkowski opublikowała na Instagramie obszerny wpis, w którym zdradziła, że gdy się poznali, Krzysztof borykał się z poważnymi problemami finansowymi. Całe to wyznanie opatrzyła nagraniem z wokalnymi popisami detektywa, który poprzez autorską piosenkę wyraził, że życie nie jest zawsze tak piękne.
Słowa lata temu pisane na doświadczeniach i życiorysie mojego męża. Po latach, kiedy były milionowe wyświetlenia filmu „Detektyw” oraz miliony na koncie, stracił wszystko. Miał 5 milionów długów. Kiedy go poznałam, zaczął to wszystko odbudowywać! Nigdy się nie poddawał, nigdy nie tracił nadziei. Powtarzał mi: „Jesteś bohaterem, dopóki się nim czujesz”.
Zaraz po tym wyjawiła, że miał na tyle trudną sytuację, że musiał zrezygnować z luksusowych aut i przesiąść się do rozlatującego pożyczonego busa. Było tak źle, że nie mógł sobie pozwolić na proste naprawy pojazdu, który służył mu do pracy.
Z luksusowych aut przesiadł się do rozlatującego, pożyczonego busa, gdyż nie miał na auto, ciężko było także z pieniędzmi na paliwo.
W sobotę przez mikrofon podziękował dwóm osobom w tracie życzeń, którzy mu pomagali.
Jeden z nich choć mężczyzna bardzo się wzruszył, ja płakałam i jego partnerka.
Kiedy mój mąż odwiedził swojego przyjaciela w drodze po zlecenie w Zakopanem Maikel widząc, że opony w aucie są całkiem gołe, powiedział, że dalej nie pojedzie na tych oponach, bo chce go widzieć żywego, a nie martwego.
Wymienił mu te opony w prezencie, gdyż Krzysztof nie miał pieniędzy.
Następnie, niczym mówca motywacyjny, podzieliła się ze swoimi obserwatorami życiową radą:
Opowiadał mi, jak krótko przed poznaniem mnie miał 1000 zł w skrzyneczce i to były jego całe fundusze, które posiadał. Po co to piszę? Każdy z nas jest kowalem swojego losu. Możesz mieć wszystko, jeśli tylko jesteś wytrwały i ciężko pracujesz! Nikt nie widzi, ile musisz poświęcić, aby to osiągnąć. Każdy widzi, co chce zobaczyć.
Maja w przeszłości była jedną z jego klientek. Po pierwszym spotkaniu, podczas którego omawiali szczegóły sprawy, zaprosił ją na kolejne. Tak z czasem zrodziło się między nimi uczucie. Można zatem odnieść wrażenie, że pojawiła się w życiu Krzysztofa, gdy ten przechodził największy kryzys. Na koniec wyznała, ogłosiła, że jest z niego szalenie dumna i cieszy się, że mogła dołożyć cegiełkę do potęgi, którą budował przez ostatnie lata.
Doceniacie jej szczerość?
Bądź na bieżąco z nowinkami ze świata show-biznesu i zaobserwuj nasze profile w mediach społecznościowych. Pantofelek.pl jest na Facebooku, Instagramie, Threads, TikToku, Twitterze i YouTube. Jeżeli nie chcesz niczego przegapić, koniecznie zostaw obserwację w Google News.