w

Szokująca historia Maxa Jacobsona. „Dr. Feelgood” leczył najsłynniejsze gwiazdy „cudownymi zastrzykami”. Po latach wydało się, czym szprycował Johna F. Kennedy’ego i Marylin Monroe

fot. YouTube screenshot @factsverse
fot. YouTube screenshot @factsverse

Zyskał reputację jednego z najbardziej kontrowersyjnych lekarzy w historii USA. Dzięki swoim „cudownym” zastrzykom, które były mieszanką witamin, amfetaminy i innych składników, stał się ulubieńcem gwiazd i wpływowych postaci, ale jego metody leczenia w końcu doprowadziły do skandalu i utraty licencji. Kim był doktor Feelgood?

W latach 60. XX wieku Max Jacobson, lekarz pracujący w Nowym Jorku, zdobył popularność jako osoba, która potrafiła zapewnić swoim pacjentom natychmiastowy zastrzyk energii i poprawę samopoczucia. Jego klientami byli nie tylko celebryci, ale również politycy na najwyższych szczeblach, w tym sam prezydent John F. Kennedy. Jednak za fasadą skutecznych terapii kryły się niebezpieczne praktyki, które z czasem doprowadziły do jego upadku.

Skandaliczna historia doktora Feelgood

Max Jacobson, znany powszechnie jako „Dr. Feelgood”, przybył do Stanów Zjednoczonych w latach 30. i szybko stał się jednym z najbardziej rozchwytywanych lekarzy w Nowym Jorku. Jego zastrzyki, które zawierały m.in. amfetaminę, były reklamowane jako „witaminowe koktajle”, które miały natychmiastowo poprawić samopoczucie i dodać energii. W rzeczywistości były to silnie uzależniające mieszanki, które Jacobson stosował na wielu znanych pacjentach, w tym na prezydencie Johnie F. Kennedym oraz jego żonie Jacqueline czy Winstonie Churchillu. O pomoc prosiły także wielkie gwiazdy m.in. Marylin Monroe, Elizabeth Taylor czy Elvis Presley. A to tylko kilka nazwisk. W rzeczywistości poczekalnia przed gabinetem lekarza była zawsze pełna.

Czasami przychodziłem do jego poczekalni o trzeciej nad ranem i było tam 20 osób czekających na swoją kolej. Ci ludzie nie spali. Cały czas byli na haju – relacjonował jeden z pacjentów.

Dr. Feelgood nigdy nie wyjawił, co dokładnie było w składzie mieszanki, którą wstrzykiwał pacjentom. Podobno mikstur było wiele, a każda gwiazda dostawała nieco inny wariant. Wiadomo jednak, że mężczyzna posługiwał się m.in. amfetaminą, hormonami, witaminami, sterydami, środkami przeciwbólowymi, a nawet enzymami pozyskanymi ze zwierzęcego łożyska. Taki „eliksir” leczył najróżniejsze przypadłości, gwarantował dobre samopoczucie, stawiał na nogi i pobudzał nawet najbardziej osłabionych pacjentów. Co ciekawe, nigdy nie widziano, żeby stawiał diagnozę albo nawet badał osoby, które przychodziły po pomoc. Od razu wstrzykiwał miksturę.

Max myślał, że może wszystko wyleczyć. Kiedyś po podaniu mi zastrzyków, zerwał mi okulary i powiedział, że od teraz będę widział – wspominał pacjent.

Pomimo posiadania gabinetu w prestiżowej dzielnicy Nowego Jorku, Max nie przypominał luksusowego lekarza. Jego biały fartuch często był poplamiony, a on sam śmierdział tytoniem. Podobno sprawiał wrażenie nerwowej osoby, chociaż próbował to ukrywać przed pacjentami.

Marylin Monroe pacjentką doktora Feelgooda

Na pewno każdy kojarzy występ Marylin Monroe, która wykonała Happy Birthday Mr. President dla J.F. Kennedy’ego podczas jego 45. urodzin. Niewiele osób jednak wie, że gwiazda miała być wówczas po wizycie u słynnego lekarza. Przyjechała na uroczystość spóźniona. Według autora książki The Dr. Feelgood Casebook: Max Jacobson: Einstein or Frankenstein, artystka dostała dużą dawkę „koktajlu”.

Wstrzyknął jej to w szyję i Monroe weszła na scenę, czując się jak milion dolarów. Dał jej dość dużą dawkę, dlatego bełkotała – napisał.

Max Jakobson „opiekował się” Kennedym

John F. Kennedy i jego żona Jackie byli najsłynniejszymi pacjentami niesławnego lekarza. Mieli zacząć „leczenie” w latach 60., gdy prezydent skarżył się na nieustający ból pleców. Przyjmował antybiotyki, środki nasenne i sterydy, ale nic nie pomagało. Polityk zaczął więc szukać alternatywy.

Po wizycie u Maxa efekt był natychmiastowy. Ból natychmiast ustąpił, a Kennedy miał stać się stałym bywalcem gabinetu dr. Feelgooda. Niestety prezydent z czasem miał uzależnić się od mikstur przygotowywanych przez lekarza, który powoli zwiększał dawki narkotyków.

Po jednej z wizyt, polityk naraził się na poważne kłopoty wizerunkowe. Sytuacja miała miejsce w hotelu Carlyle. Dostał ogromną dawkę mikstury, po czym zaczął zachowywać się skandalicznie. Zdjął ubranie i zaczął tańczyć w pokoju hotelowym całkowicie nago. Następnie wybiegł tak na korytarz.

Finalnie ochrona doprowadziła mężczyznę z powrotem do pokoju hotelowego, gdzie został mu podany środek uspokajający.

Koniec działalności Maxa Jacobsona

W 1969 roku zmarł jeden z pacjentów Jacobsona, Mark Shaw, który współpracował z Kennedym. Przyczyną śmierci mężczyzny okazało się przedawkowanie amfetaminy. Właśnie wtedy federalna agencja ds. narkotyków zaczęła interesować się doktorem Feelgoodem, co było początkiem końca jego kariery.

W 1972 roku The New York Times opublikował artykuł z informacją, że głównym składnikiem mieszanek Maxa była amfetamina. Wówczas mężczyzna stracił prawo do wykonywania zawodu. Wykazano 48 przypadków nieprofesjonalnego zachowania. Według śledczych w gabinecie Maxa używano średnio 1920 igieł tygodniowo.

Jacobson próbował odzyskać licencję siedem lat później, ale jego prośba została odrzucona. Mężczyzna zmarł tego samego roku. Pochowano go na cmentarzu Mount Hebron.

Google News
Obserwuj w News i bądź zawsze na bieżąco!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

GIPHY App Key not set. Please check settings

Napisane przez Kamila Kolińska

Prywatnie jestem miłośniczką książek i dumną posiadaczką trzech cudownych psów. Chętnie śledzę świat celebrytów i cieszę się, że mogę dostarczać Wam najnowsze informacje i plotki z show-biznesu.
Chcesz się ze mną skontaktować? Napisz na adres kamila@pantofelek.pl

Andrzej Piaseczny - fot. YouTube screenshot @cgmpl

Andrzej Piaseczny miał skomplikowaną relację z ojcem. Muzyk pogodził się z nim tuż przed jego śmiercią. „Prawdziwą tęsknotę odczuwam dopiero teraz”

Jeden z dziesięciu, Tadeusz Sznuk - fot. Niemiec/AKPA

Takie wykształcenie ma Tadeusz Sznuk. Prowadzący teleturniej „Jeden z dziesięciu” nie planował dziennikarskiej kariery