w

Była pracownica Dagmary Kaźmierskiej, przerywa milczenie! „Gdy zobaczyłam ją w telewizji, ataki paniki wróciły”

Dagmara Kaźmierska - fot. Telus/AKPA
Dagmara Kaźmierska - fot. Telus/AKPA

Przed kilkoma tygodniami portal Goniec.pl dotarł do akt sprawy Dagmary Kaźmierskiej. Wówczas to na jaw wyszły szokujące kulisy jej kryminalnej przeszłości. Po kilku tygodniach od publikacji, z redakcją skontaktowała się jedna z byłych pracownic celebrytki, która postanowiła udzielić wywiadu. Opowieść kobiety wywołuje ciarki przerażenia.

Dagmara Kaźmierska nigdy nie robiła tajemnicy z tego, że ma kryminalną przeszłość. Na łamach książki biograficznej wyznała, że po opuszczeniu zakładu karnego, spędzała mnóstwo czasu z synem i spełniała wszystkie jego zachcianki. Gdy ten zakomunikował, że chce zostać aktorem, pojechała z nim na casting. Conan nie otrzymał roli, ale producenci zwrócili na nią uwagę i tak zaczęła się jej przygoda z telewizją.

Na początku grała drobne role w paradokumentach, lecz z czasem pojawił się pomysł na rozpoczęcie prac nad Królowymi życia. Długo ukrywała przed ludźmi z branży, że została skazana za sutenerstwo, lecz gdy prawda wyszła na jaw, stawiła czoła medialnym spekulacjom i zaczęła robić wielką karierę. W krótkim czasie zdobyła grono wiernych fanów, którzy szybko zapomnieli o jej przeszłości. Dopiero przed kilkoma tygodniami wyszło na jaw, że nigdy nie powiedziała całej prawdy.

Gdy Goniec dotarł do akt sprawy i zaczął cytować zeznania jej byłych pracownic, wybuchła prawdziwa afera. TVN i Polsat odcięły się od celebrytki, choć Edward Miszczak niedawno dał do zrozumienia, iż kariera Kaźmierskiej w stacji nie jest do końca przekreślona. Dagmara natomiast zaczęła spędzać więcej czasu w Egipcie niż w Polsce i do tej pory skrupulatnie unika zmierzenia się z doniesieniami mediów. Raz tylko zabrała głos i zasugerowała, że osoby, które zeznawały w jej sprawie, nie mówiły prawdy. Dagmara chyba jednak nie uniknie zmierzenia się z tym tematem, ponieważ jedna z jej byłych pracownic zdecydowała się udzielić wywiadu, w którym odsłoniła kulisy pracy w klubie towarzyskim. Z uwagi na to, że wciąż boi się eks szefowej, dziennikarze Gońca nie podali jej imienia, ani okresu, w którym była zatrudniona w Heidi.

Dagmara Kaźmierska jednak wróci do Polsatu?! Wyciekły zaskakujące kulisy jej współpracy z Miszczakiem. „Jest dumny”

Rzekoma ofiara Dagmary Kaźmierskiej przerywa milczenie

Była podwładna Dagmary Kaźmierskiej miała okazję porozmawiać z Danielem Arciszewskim, dziennikarzem Gońca. Już na wstępie prowadzący wywiad przypomniał, jak Kaźmierska mówiła o tym, że prowadziła klub towarzyski, a nie miejsce do gnębienia kobiet. Jego rozmówczyni uważa inaczej.

Klubem towarzyskim to można nazwać miejsce, do którego się udaje ze znajomymi na jakiegoś drinka czy kawę, a nie to, co ona miała. To, co ona miała, to była typowa agencja towarzyska, tak zwany burdel, do którego się przychodziło się w oczywistym celu i nic poza tym. Klub wyglądał jak melina. Nie miał nic wspólnego z tym splendorem i bogactwem, z jakim Kaźmierska chce być utożsamiana. Dla niej to dziewczyny mogłyby gzić się na karaluchach, byleby ona miała z tego pieniądze dla siebie.

Kaźmierska po głośnych publikacjach tabloidu tłumaczyła, że w prowadzonym przez nią przybytku było kilkanaście otwartych drzwi i każdy, kto nie chciał tam pracować, mógł swobodnie opuścić Heidi i tam nie wracać. Kobieta wszystkiemu zaprzeczyła.

Nie, tam były jedne drzwi otwarte, przy których wiecznie ktoś siedział. Dlatego dziewczyny uciekały przez okno. Ja pamiętam ten klub dokładnie. Było brudno i obskurnie, zakurzone automaty do gry, na ścianach zdjęcia Dagmary i jej syna, obok rura do tańczenia, wokół niej kanapy dla dziewczyn czekających, aż klient wskaże na którąś palcem. Później wchodziło się na górę. Tam był długi korytarz, taki hol, po bokach pokoje. Była też sauna. Malutkie pomieszczonko takie. Ale sauna była nieużywana. No chyba, że trzeba było czasami jakąś dziewczynę przymknąć w tej saunie, to też się zdarzało.

Dopytana przez dziennikarza, dodała, że Dagmara lub jej prawa ręka, Heniek, zamykali dziewczyny w saunie i nie wypuszczali ich przez jakiś czas.

No to był rodzaj jakiejś tam niewielkiej może kary, czy jakiegoś odizolowania? Nie wiem, nikt się nie zagłębiał w to. Każdy się już później takiej jej bał, że nikt nie zadawał żadnych pytań. Dlaczego tam którąś spotkało to czy tamto.

Kaźmierska, chcąc się wybielić, tłumaczyła, że gdyby faktycznie dopuszczała się tak karygodnych czynów, to ten klub tygodnia by nie przetrwał. Wtedy jej potencjalna ofiara zapytała, dlaczego i kto by go zamknął? Zaczęła tłumaczyć, że przychodzący tam policjanci w większości byli klientami klubu i korzystali ze wszystkich usług za darmo.

Chcieli bzykać i bzykali. Najczęściej za darmo. Nie każdy policjant jest prawdziwym policjantem. Takim, który pilnuje porządku zawsze. Są policjanci skorumpowani. Bzykali za darmo, mieli wszystko za darmo, full wypas. Za to przymykali oczy na wiele rzeczy.

Kobieta wspomniała, że niegdyś była świadkiem sytuacji, gdy do klubu przyjechali prawdziwi policjanci. Wtedy tego nie wiedziała, więc gdy Iwona G., wiceszefowa lokalu kazała jej się schować, zrobiła to bez chwili zawahania. Jak relacjonuje Goniec, gdy o tym opowiadała, zaczęła szlochać.

Raz pamiętam taką sytuację. To już było po tym, gdy już wiedziałam, że nie mogę odejść. […]

Podjechał samochód. Wysiadło dwóch gości… I ona do mnie przerażona, powiedziała, żebym natychmiast poszła gdzieś do pokoju, zamknęła się, schowała i udawała, że mnie nie ma.

Ja wtedy wpadłam w totalną panikę. Ja wiedziałam, kim są bandyci od Kaźmierskiej, jacy to bezwzględni ludzie. Jak zobaczyłam reakcję Kaźmierskiej na tych dwóch mężczyzn, to myślałam, że dojdzie do jakiejś tragedii, że zaczną strzelać czy spalą ten dom. Zamknęłam się, siedziałam w pokoju jak trusia pod miotłą.

W końcu wyszli. Zapytałam się, kto to był… I wtedy usłyszałam: „to były psy”… Od razu pożałowałam, że się schowałam. Bo Dagmara bała się tylko prawdziwych policjantów i potem myślałam, że oni mogliby mi pomóc… bo Dagmara to demon…

– pod koniec wyznania kobieta zaczęła płakać.

Gdy redaktor dopytał, co miała na myśli, nazywając Kaźmierską demonem, wyjaśniła:

Ona w telewizji pokazuje taką miłą twarz… Że niby taka babeczka pozytywna, czasem przeklnie, coś tam stłucze, czasem się awanturuje w restauracji o jakąś porcję i tak dalej, ale to że niby takie dobroduszne przeklinanie, zadzieranie nosa, taka komedia dla ubogich duchem. No ona  właśnie taka jest. Ale tylko w momencie, kiedy wszystko idzie po jej myśli, kiedy się wykonuje jej polecenia, kiedy jest się takim jej tresowanym pieskiem. Taka milutka była też dla mnie na początku.

Ale w momencie, kiedy ona słyszy „nie, ja tak nie chcę” albo „nie, ja tak nie zrobię”, bądź „to koniec, odchodzę” to wtedy właśnie ona staje się… demonem, no nie mogę inaczej tego opisać… [szlocha – red.] W jednej sekundzie potrafi się zmienić w bestię gotową zgładzić i zdeptać wszystko w jej polu rażenia.

Na potwierdzenie tych słów podzieliła się kolejnym wspomnieniem, które budzi przerażenie.

Jednej dziewczynie potrafiła zęby powybijać. Dosłownie – chodziła tam bez zębów, bo jej Dagmara wybiła… Mnie biła, kopała, szarpała za włosy, rzucała jak szmacianą lalką. Wrzeszczała przy tym i zawsze coś groziła, że jak nie nas, to nasze rodziny załatwi. Tam nawet nie było jak się porozumieć ze sobą, dobrze poznać. Dziewczyny nie podawały swoich prawdziwych imion, żeby pewnie nie znalazły się poza pracą i nie próbowały razem zeznawać, też napuszczane na siebie byłyśmy. Taki ciągły lęk, stres, nieufność była…

Nie tylko one miały paść ofiarą przemocy w dawnym przybytku celebrytki.

Była pracownica Kaźmierskiej przekonuje, że ta karała dziewczyny nawet za drobnostki

Rozmówczyni Gońca wyjaśniła, że gdy pracowała dla Kaźmierskiej, przemoc rzekomo stosowano wobec niemal wszystkich dziewczyn.

[…] Jak ja tam byłam, to oni stosowali przemoc wobec większości kobiet. Najgorzej miały te, które chciały odejść bądź te, które nie chciały zrobić tego bądź tamtego. Były przypadki, że dziewczyny nie chciały godzić się na pewne rzeczy. Tam nie było, że „nie, czegoś nie zrobię”.

Chodziło na przykład o seks analny. Albo przemoc. Mój przykład. Przychodził taki facet. Ale on nie przychodził na seks, on przychodził, żeby go pobić, sponiewierać. Raz wybrał mnie. Poszłam z nim. I tam kazał chodzić po sobie w obcasach, obrażać go i bić. Ja nie znałam takich rzeczy, nie chciałam tego robić, a nawet nie potrafiłabym.

No i zszedł ten człowiek do baru i złożył skargę: że „co to w ogóle za dziwki tutaj mają, że on płaci pieniądze, a ona nie potrafi się nim zaopiekować”. No i też za to zostałam pobita.

– wspominała.

Zaraz po tym dodała, że to Dagmara miała ją pobić.

Przez Dagmarę, tak. Wpadła wtedy do pokoju z wielkimi pretensjami, z mordą oczywiście, już z daleka się darła. I ten jej głos, ten jej krzyk coraz bliżej się przesuwał do mnie. I wrzeszczy, że” z czym ja mam problem?”, „co ze mnie za tępak, skoro klient mówi wyraźnie, że on chce, żebym ja go pobiła, skopała, zwyzywała, sponiewierała”, „czego ja ku*wa nie rozumiem”?

Gdy Arciszewski dopytał, czy pamięta swój najgorszy raz z Dagmarą, ta zaczęła opisywać szczegóły pobicia oraz ataku na tle seksualnym, lecz poprosiła dziennikarza, by tego nie publikował, ponieważ chce pozostać anonimowa. Wyznała mu również, dlaczego nie dochodziła sprawiedliwości przed sądem oraz jakie były następstwa tej napaści.

W dalszej części opowieści wyznała, że miała być świadkiem pobicia jednej z dziewczyn, którą szefowa rzekomo wiecznie krytykowała. Nie wiedziała, za co dokładnie miało jej się oberwać.

Tego nie wie nikt. To tylko ona wie. Siedziała, dajmy na to, przy automatach. Ona tam fortunę utopiła. No i raz znów przegrała dużo pieniędzy. I już podeszła i strzeliła ją w pysk, bo się nie uśmiechała odpowiednio.

Dla niej to było tak łatwe, jak strzepnięcie muchy z ramienia… Pamiętam, że za jakieś takie lekkie przewinienie, za złe ubranie czy nie taki uśmiech, to ona tak podchodziła i waliła zewnętrzną częścią ręki. A ona miała tyle ku*wa pierścionków ponakładanych… Na każdej ręce to z kilkanaście ich było. I pamiętam, miała miała takiego jednego motyla wielkiego i on miał takie, wie pan, podniesione do góry skrzydełka, i jak tym oberwałaś to mogłaś twarz mieć pociętą.

W ogóle jak dała tylko w twarz, albo wlepiła karę, to było nic wobec tego, co potrafiła zrobić z też innymi dziewczynami.

Dziennikarz dopytał, co ma na myśli.

Ta dziewczyna bez zębów… Dagmara była na nią szczególnie cięta… Jezus, jak ona ją katowała. Jak ona strasznie katowała tę dziewczynę…

Pamiętam, że raz po tym jak katowała ją na dole, to ona nos miała rozbity i była cała we krwi… Dlaczego tak się stało? Ta bez zębów miała dziecko w domu dziecka i chciała jechać w odwiedziny. Dagmara powiedziała jej wcześniej, że nie może jechać, a ona mimo wszystko pojechała. Kobieta wróciła przed wieczorem, ale ktoś doniósł że wyszła. No i trzeba było ją ukarać. Ja byłam przerażona. Takich pobić było więcej.

Wie pan, w średniowieczu było tak, że jakiś tam książę czy królewicz zawsze miał tak zwanego chłopca do bicia, nie? Jak coś się księciu źle powiodło, no to przyprowadzali chłopca do bicia i ten chłopiec był bity na oczach tego małego księcia, a księciu już humorek się poprawiał. No i ona, i w różnym czasie zapewne inne dziewczyny, też były takimi dziewczynkami do bicia. Za jakieś tam jej, wie pan, porażki, niepowodzenia.

Wyjaśniła, że rzekoma ofiara powyższego pobicia nie mogła odejść z Heidi, bo Dagmara miała nie wyrażać na to zgody. Gdy dziennikarz zauważył, że w aktach sprawy nie było o tym choćby wzmianki o takiej sytuacji, ta wyjaśniła, że nie chciała do tego wracać. Po odejściu z przybytku celebrytki długo leczyła się psychiatrycznie, ponieważ stwierdzono u niej zespół stresu pourazowego i przyjmowała depresanty. Część wspomnień już się zatarła, dlatego też nie potrafi podać dokładnych okresów, w których coś się działo. Gdy rany zaczęły się zabliźniać, przeżyła kolejny wstrząs.

Była pracownica Dagmary Kaźmierskiej o jej karierze w telewizji

Kobieta, która zgodziła się opowiedzieć swoją historię Gońcowi wyjaśniła, że nie mogła uwierzyć własnym oczom, gdy zobaczyła Dagmarę w telewizji.

[…] I gdy w końcu zaczęło być lepiej, Dagmara wróciła.

Jak po raz pierwszy zobaczyłam ją w telewizji, pomyślałam, że mam zwidy. Że wróciła mania prześladowcza z czasu rozprawy, gdy groziła mi ona i jej gang. Zadzwoniłam do mojego psychiatry. On powiedział, że to nie halucynacje i że właśnie myślał o mnie, jak sobie z tym radzę… Jak? Przez trzy lata ze strachu nie mogłam włączyć telewizora!

A napady paniki miałam przez kilka lat. Różne rzeczy je wyzwalały. Jak widziałam samochód z rejestracją DKL gdzieś zaparkowany to myślałam, że przyjechali się ze mną policzyć, albo zarżnąć moją rodzinę, jak grozili. Ręce mi się pociły i nogi uginały na sam widok futra na wystawie, czy kobiety w futrze. Bo ona miała futro założone, to takie specyficzne właśnie z takimi miniówami króciutkimi do bioder najczęściej.

Wyznała, że kiedyś włączyła Królowe życia i przypłaciła to ogromnym stresem.

Kiedyś jednak włączyłam te „Królowe życia”. I odczułam taki lęk… Jakby wróciły do mnie najgorsze emocje stamtąd. Serce mi biło. Krew od rąk i nóg odpływała. Myślałam, że zemdleję. Nie wiem dlaczego to robiłam. Od tamtej pory nie włączałam telewizora ze strachu. I nawet zastanawiałam się, czy go nie wynieść w ogóle, bo to, że ona jest w telewizji, to tak jakby ona trochę znów weszła do mojego domu… 

Rzekoma ofiara Dagmary Kaźmierskiej nie rozumie jednego. Dlaczego po ujawnieniu tak drastycznych informacji z jej przeszłości, nadal tak wiele osób ją wspiera.

Czy gdyby ktoś z ich rodzin albo one same, doświadczyli tego, co my, to by zrozumieli?

Była pracownica wyznała, że aktualne tłumaczenia Kaźmierskiej nie robią na niej wrażenia, ponieważ ta rzekomo kłamie od lat i od początku wiedziała, że i tym razem nie powie prawdy. Nie rozumie natomiast, dlaczego nadal tak wielu ludzi ją wspiera, broni czy wręcz jej przyklaskuje.

[…] Najbardziej mnie uwiera, że jeszcze są tacy, co jej bronią… to jest przykre po prostu, wywołuje to taki smutek, niemoc. Że ci ludzie, po tym wszystkim co zostało napisane, dalej nie zdają sobie sprawy… Nie wiedzą, że bronią czystego zła, okrucieństwa, bestialstwa.

Bo tak. Jestem pewna, że to wciąż ta sama, narcystyczna bestia, która katowała bezbronne, złamane kobiety.. Jak można było nie powiedzieć „przepraszam” po tym wszystkim, no jak?

– mówiła płacząc.

Poruszyła również kwestię tego, że wielu fanów Dagmary pisze w sieci, że przecież nikt nie zmuszał jej pracownic do tego, by podejmowały u niej pracę. Ona sama jednak nie wiedziała, co dzieje się za drzwiami Heidi. Nikt jej nie ostrzegł.

Niektórzy piszą: „nikt nas nie zmuszał, byśmy tam szły”. To prawda. Byłam młoda, zahukana. Ale nikt mnie nie poinformował, jakie rzeczy tam się dzieją… Przecież na to, co się tam działo są akta, liczne zeznania prawdziwych kobiet…  I uwiera mnie, tak smuci głęboko w sercu – jak społeczeństwo może to tolerować? Kim są ci ludzie co jej przyklaskują? Co jej jeszcze bronią? Albo są bez żadnego sumienia, albo są, lekko rzecz ujmując, mało inteligentni. Czy gdyby ktoś z ich rodzin albo one same, doświadczyli tego, co my, to by zrozumieli?

Dziennikarz wskazał, że być może dla jej fanów bardziej przekonujące są tłumaczenia, że kobiety zeznające w jej sprawie kłamały. Dla jego rozmówczyni było to niezrozumiałe, ponieważ gdyby faktycznie miała być tak dobrą szefową, to dlaczego ktokolwiek miałby opowiadać o niej takie rzeczy i to przed sądem.

Dlaczego miałyby one chcieć się na niej mścić? Ja tam poszłam z własnej, nieprzymuszonej woli. Nikt mnie do tego nie zmuszał. Na tamtą chwilę mojego życia wydawało mi się, że to jedyne wyjście. Dlaczego miałabym robić problemy dobrej kobiecie, która daje mi zarabiać? Dlaczego tyle dziewczyn, które się nawet nie znały, mówiły o tym samym reżimie terroru przemocy, przymusu pogardy?

Gdyby ona miała normalny biznes, tak jak ona to twierdzi, no to dobra, ludzie przychodzą, zatrudniają się, zwalniają się i odchodzą. Ale u niej nie było tak. Ona była sadystką. Potworem.

I nikt z tego co wiem, nie myślał o żadnej zemście na niej. Wszystkieśmy wiedziały, że ona jest nie do ruszenia. Każdy myślał tylko o tym, jak uciec i zapomnieć. Zemści się na niej życie… Już myślę, że to do niej dochodzi, ta karma…

Następnie dopytał, czy uważa, że Kaźmierska zrobiłaby taką karierę, gdyby publicznie przyznała się do wszystkich karygodnych czynów. Jego rozmówczyni wyjaśniła, że jesteśmy tylko ludźmi, którzy popełniają błędy.

[…] Każdy może popełnić błąd, każdy może go później gdzieś tam z czasem żałować. A pieniądz to jest taka rzecz, która potrafi zaślepić każdego i dla pieniędzy ludzie są w stanie zrobić różne rzeczy, których wydaje nam się, że nigdy byśmy nie zrobili… Ale ważne, żeby wyciągać wnioski, robić rachunek sumienia, być lepszym człowiekiem.

Ona nie potrafi się przyznać do swoich błędów. To jest najgorsze. Gdyby otwarcie się pokajała, wyznała: tak, zrobiłam to, gnębiłam, byłam okrutna, ale takie były czasy, takie miałam otoczenie, ale staram się być lepsza zobaczyłam, co zrobiłam innym… Ale nie… Ona zero wyrzutów sumienia i świadomości ogromu krzywd, jakie się wyrządziło ludziom.

Ja myślę, że ona nie ma uczuć. Widzę, że wciąż dla niej liczy się tylko przepych, dobra materialne, świecące przedmioty, nic poza tym się dla niej nie liczyło i nadal nie liczy.

Później zaczęła mówić, jaka rzekomo była jej szefowa.

Jak Dagmara może teraz mówić, że nie jest bestią?

W dalszej części wywiadu była pracownica Kaźmierskiej wspomniała, że interesuje się historią i kiedyś w jednej książce czytała o Kobyle z Majdanka, czyli Hermine Baunsteiner, która była nadzorczynią SS i szefową kancelarii obozu zagłady w Majdanku. W jej ocenie profil psychologiczny kobiety bardzo pasował do profilu Kaźmierskiej, która tak jak ona, miała być bezduszna.

[…] Jak Dagmara może teraz mówić, że nie jest bestią czy zwyrodnialcem, skoro kopie po brzuchu inną kobietę, która nosi w sobie dziecko. To jak nazwać taką osobę? To jest najgorszy zwyrodnialec.

Dagmara Kaźmierska wydała NOWE OŚWIADCZENIE. Ujawniła zaskakujące szczegóły. „Nigdy nie byłam zwyrodnialcem. Zarabiałam, nie gnębiłam”

Wyznała, że w 100% wierzy w zeznania, które zacytował Goniec.

Oczywiście. Na sto procent. To właśnie była Dagmara z klubu Heidi w Kłodzku. „A ch*j tam k*rwa bachor jakiegoś, ch*j wie k*rwa kogo, ch*j wie skąd, ch*j wie jakiego klienta, nie wiadomo k*rwa kto to, co to”, tak o jednej z dziewczyn w ciąży i jej dziecku mówiła Daga.

A ona sama była wcześniej prostytutką. W agencji poznała tego swojego przyszłego męża-mordercę, po którym przejęła nazwisko.

Po tym wyznaniu dziennikarz zauważył, że skoro sama miała rzekomo takie doświadczenia, to wydawaćby się mogło, że będzie traktowała swoje pracownice z należytą godnością. Jego rozmówczyni wyznała, że nadal nie rozumie Kaźmierskiej, a rozgryzieniem jej powinni zająć się psychologowie oraz kryminolodzy. Nawet teraz, po upływie tyl lat uważa, że policja i prokuratura powinna zbadać i rozliczyć ją z tego, co działo się w Kłodzku.

Na koniec rozmowy skierowała ważny apel do byłych pracownic Dagmary, by odważyły się przerwać milczenie i opowiedziały o piekle, które im rzekomo zgotowała. Czuje, że to jedyny sposób by jej kariera w mediach dobiegła końca.

[…] Ja czuję tylko, że mam obowiązek powiedzieć, jak było. I chcę tu poprosić dziewczyny, które zostały pokrzywdzone przez nią. Żebyście się nie bały po prostu. Zgłoście się do Gońca. Powiedzcie co czujecie, jak to było, jak wyście się czuły. Usuńmy tę kobietę z mediów, żeby nasze dzieci mogły wychowywać się w normalnym społeczeństwie, bez promowania pajaców uczących, że w życiu najbardziej liczy się  kto ma jaki samochód, ile ma torebek, biżuterii i na jakie to hotele go nie stać. Żebyśmy nie musiały stresować się i bać, że nasze dziecko obejrzy kiedyś program w telewizji i w głowie coś mu przeskoczy i wyrośnie na takiego klauna jak Kaźmierska.

Jeżeli my tego same tego nie zrobimy, za nas nikt tego nie zrobi i coraz gorsze osoby będą promowane.

To naprawdę pomaga. Ja dzięki nim po raz pierwszy od piętnastu lat mogłam wymówić słowo Dagmara. 

Myślicie, że kolejne kobiety zdecydują się przerwać milczenie?

Bądź na bieżąco z nowinkami ze świata show-biznesu i zaobserwuj nasze profile w mediach społecznościowych. Pantofelek.pl jest na Facebooku, Instagramie, Threads, TikToku, Twitterze i YouTube. Jeżeli nie chcesz niczego przegapić, koniecznie zostaw obserwację w Google News.

Google News
Obserwuj w News i bądź zawsze na bieżąco!

Napisane przez Magda Kwiatkowska

Fotograf amator, wielka fanka kryminałów i literatury fantasy. Niespełniona pisarka, która od najmłodszych lat marzy o tym, by wydać własną książkę. Bez opamiętania śledzę to, co obecnie dzieje się w świecie show-biznesu, by odsłaniać przed wami kolejne sekrety gwiazd.

Chcesz zadać mi jakieś pytanie? Wyślij e-mail na adres magda@chaosmedia.pl

Fagata, Lizak - fot. Instagram @fagataaa, @piotr_lizakowski

Lizak potwierdza ROZSTANIE z Fagatą! W oświadczeniu odniósł się do plotek o ZDRADZIE. Internetowi detektywi mieli rację?

Robert Janowski, Monika Janowska - fot. Gałązka/AKPA

„Jaka to melodia?”. Robert Janowski załatwił żonie pracę w programie?! Jest komentarz ukochanej prowadzącego