w

Nagły zwrot w sprawie śmierci 14-letniego Dawida w Białym Dunajcu. Chodzi o jego ojca. „To był dobry człowiek”

Prokuratura postawiła zarzuty Piotrowi W. - fot. Facebook Policja Zakopane, TVN24
Prokuratura postawiła zarzuty Piotrowi W. - fot. Facebook Policja Zakopane, TVN24

Od kilku dni media żyją sprawą 14-letniego Dawida, którego ciało znaleziono w jednym z pensjonatów w Białym Dunajcu. Policja jeszcze tego samego dnia zatrzymała jego ojca. Zachowanie 45-latka od początku budziło wątpliwości, lecz w piątek nastąpił nieoczekiwany zwrot. Co wiadomo?

Ten wakacyjny wyjazd dla trzech braci w wieku 14, 7 i 3 lat miał tragiczny finał. Najstarszy z chłopców, Dawid, został znaleziony martwy w środę 21 sierpnia. Nastolatek miał leżeć w łóżku przykryty kołdrą z ranami zadanymi nożem. Nieoficjalnie mówi się, że miał poderżnięte gardło. Jeszcze tego samego dnia funkcjonariusze zatrzymali

Dramat na Podhalu. 14-letni chłopiec zmarł w jednym z pensjonatów. Wcześniej wraz z braćmi stracił mamę. To ojciec go zaatakował?

Mediom udało się ustalić, że rodzina ta już od kilku lat borykała się z problemami. W 2022 roku Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Siedlcach zainteresował się tą sprawą i już wtedy złożył do prokuratury zawiadomienie w sprawie pewnych nieprawidłowości. Sytuacja znacząco pogorszyła się w lutym tego roku, gdy matka chłopców zmarła na raka. Wówczas małoletni trafili pod opiekę babci, ponieważ ich ojciec, przedsiębiorca, nie był w stanie się nimi zająć. Na krótko przed tragedią, zaczął ubiegać się o ich powrót do domu, a dzień przed jego przyjazdem do Białego Dunajca, kobieta złożyła wniosek o formalne rozwiązanie rodziny zastępczej.

Zwrot w sprawie zabójstwa 14-letniego chłopca w Białym Dunajcu

Piotr W., gdy tylko przyjechał, poinformował gości pensjonatu o tym, że zmaga się z depresją. Nikt jednak nie podejrzewał, że zdolny jest do popełnienia czynu zabronionego. To on jest głównym podejrzanym w sprawie. W chwili, gdy został zatrzymany przez policję, był trzeźwy, lecz jego zachowanie budziło poważne obawy. Jak relacjonował Onet:

Siedzący w policyjnym radiowozie mężczyzna śmiał się histerycznie, by za chwilę zamilczeć, a następnie nagle rzucać bluźnierstwami w kierunku pilnujących go policjantów, mówić im, iż mają mu oni „paść do stóp”, i pytać, czy „nie wiedzą, kim on jest”. Określał siebie bogiem – czytamy.

W piątek 23 sierpnia w sprawie nastąpił przełom. Tego dnia odbyło się przesłuchanie 45-latka, który przyznał się do winy i opisał, co wydarzyło się w nocy z wtorku na środę. Prokuratura nie ujawnia, co powiedział w trakcie posiedzenia.

W trakcie tego posiedzenia ten mężczyzna zaczął mówić. Przyznał się. Mówił też o okolicznościach, w jakich dokonał tego czynu. Ze względów na dobro śledztwa nie będę jednak zdradzała tego, co nam powiedział — onet.pl cytuje wypowiedź prokurator Justyna Rataj-Mykietyn, rzeczniczki prasowej nowosądeckiej prokuratury okręgowej.

Niezwłocznie podjęto decyzję o tymczasowym aresztowaniu mężczyzny na okres trzech miesięcy. Jak informuje Super Express, ma on trafić na oddział szpitalny aresztu śledczego, gdzie zostanie poddany obserwacji lekarzy, ponieważ istnieje podejrzenie, że cierpi na zaburzenia psychiczne. Jego dwaj młodsi synowie pozostają pod opieką pracowników opieki społecznej.

W piątek w Zakładzie Medycyny Sądowej Collegium Medicum UJ odbyła się sekcja zwłok 14-latka. Wstępne wyniki wykazały, że przyczyną jego śmierci była rana cięta szyi.

Piotr W. zmienił się, gdy jego żona zachorowała na raka

Fakt dotarł do informacji na temat podejrzanego. Piotr W. miał wybudować dom w Siedlcach, w którym zamieszkał wraz z żoną Anną i ich trzema synami. Wiedli z pozoru szczęśliwe życie, do czasu, gdy kobieta zachorowała na nowotwór. Wtedy wprowadziła się do nich babcia, aby odciążyć ich w opiece nad dziećmi.

Piotr W. prowadził dochodowy i dobrze prosperujący biznes. Zajął się budową i sprzedażą domów, przez co też brakowało mu czasu dla pociech. Niestety presja i do tego problemy zdrowotne żony zaczęły się nad nim dobijać. Jak podaje dziennik, nie radził sobie ze sobą. Od środka zjadał go stres, który w sobie kumulował, a później miał wyładowywać go na bliskich. Więcej na ten temat powiedzieli w rozmowie z dziennikiem znajomi rodziny.

Straszne, co się z nim stało. To był normalny facet. Prowadził działalność i dobrze zarabiał. Postawił dom i żył jak każdy z nas. Nie mieści nam się to w głowie, tym bardziej że niedawno starał się o przejęcie opieki nad synami. Coś musiało się z nim stać niedobrego. To był dobry człowiek, dbał o swoją rodzinę – dodaje jeden z jego kolegów.

25 lutego 2024 roku życie tej rodziny zmieniło się bezpowrotnie. Anna przegrała walkę z rakiem i zostawiła męża samego z trojgiem dzieci. Piotr nie mógł pogodzić się z jej przedwczesnym odejściem i popadł w głęboką depresję, lecz nie dawał tego po sobie poznać. Jeszcze przed śmiercią kobiety, babcia wystąpiła do sądu z wnioskiem o ustanowienie jej rodziną zastępczą, ponieważ w tym domu nie działo się dobrze. Jak informuje Fakt, MOPR podejrzewał, że dochodzi w nim do przemocy ze strony mężczyzny. Sąd przychylił się do wniosku i przyznał jej tymczasową opiekę, dlatego też przeprowadziła się do zięcia, by mu pomóc.

Jak już wiemy, podejrzany od pewnego czasu starał się o to, by samodzielnie wychowywać chłopców. Kurator miał jednak pewne wątpliwości i uważał, że do tej sprawy należy podejść ostrożnie, dlatego też chciał, by biegły sądowy ocenił, czy Piotr W. faktycznie jest już na to gotowy. Osoba z jego otoczenia w rozmowie ze wspomnianym wcześniej dziennikiem, powiedziała, że od śmierci żony był innym człowiekiem.

Po stracie żony widać było, że to już nie ten sam człowiek. Odbiło się to dość mocno na jego psychice, tylko że próbował to tuszować i nie dawał znać po sobie. Podejrzewam, że może były to długo skrywane emocje, stres lub depresja, które nagle wybuchły z tragicznym skutkiem. To, co zrobił, jest straszne i nie powinno mieć miejsca.

Reporter Faktu przeprowadził rozmowę z dyrekcją Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Siedlcach, która przekazała, iż do tej pory nic nie wskazywało na to, że z mężczyzną dzieje się coś złego. W czerwcu był obecny na komisji i zachowywał się normalnie.

Ta rodzina jest z nami w stałym kontakcie. Opiekę tymczasową nad dziećmi sprawuje obecnie babcia, ponieważ były tam nieprawidłowości z zachowaniem ojca. W ostatnim czasy mężczyzna starał się o przejęcie opieki nad synami. W czerwcu odbyła się specjalna komisja, która oceniała funkcjonowanie dzieci w pieczy zastępczej i ten ojciec był na niej obecny. Mężczyzna zachowywał się normalnie. Koordynator chodził też do nich i kontrolował sytuację. Jest sporo zrobionych notatek z tych wizyt, ale w ostatnim czasie nie było żadnych spraw, które wszczynałyby alarm. Dzieci były zadbane i zaopiekowane. Gdyby obecnie w tym domu działo się źle, babcia nie zdecydowałaby się na to, by oddać dzieci pod kuratelę ojca, więc już o czymś to świadczy — wyjaśnił Adam Kowalczuk, dyrektor MOPR w Siedlcach.

Pozostaje zatem pytanie, dlaczego Piotr W. zabrał synów na wakacje, skoro to babcia sprawowała nad nimi pieczę zastępczą? Na tę chwilę można jedynie przypuszczać, że uznała, iż zięć jest w stanie zapewnić im właściwą opiekę. Dowodem na to jest także fakt, iż dzień przed ich wyjazdem złożyła wniosek o formalne rozwiązanie rodziny zastępczej. Więcej na ten temat z pewnością dowiemy się z opinii biegłych psychiatrów.

Bądź na bieżąco z nowinkami ze świata show-biznesu i zaobserwuj nasze profile w mediach społecznościowych. Pantofelek.pl jest na Facebooku, Instagramie, Threads, TikToku, Twitterze i YouTube. Jeżeli nie chcesz niczego przegapić, koniecznie zostaw obserwację w Google News.

Google News
Obserwuj w News i bądź zawsze na bieżąco!

Napisane przez Magda Kwiatkowska

Fotograf amator, wielka fanka kryminałów i literatury fantasy. Niespełniona pisarka, która od najmłodszych lat marzy o tym, by wydać własną książkę. Bez opamiętania śledzę to, co obecnie dzieje się w świecie show-biznesu, by odsłaniać przed wami kolejne sekrety gwiazd.

Chcesz zadać mi jakieś pytanie? Wyślij e-mail na adres magda@chaosmedia.pl

Danuta Holecka - fot. YouTube @Telewizja_Republika

Danuta Holecka z trudem opanowała łzy na wizji. W przypływie szczerości, łamiącym głosem, wyznała: „bez wahania oddam życie”

Wojciech Paszkowski - fot. Instagram @

Wojciech Paszkowski nie żyje. Legenda polskiego dubbingu odeszła w wieku zaledwie 64 lat