Menu
w

Mariusz K. spod Torunia pobił rekord. Przez upojną noc w klubie ze striptizem stracił MILION złotych! „Pamiętam trzy pierwsze szampany”

Zdjęcie poglądowe, fot. Pexels

Scena jak z amerykańskiego filmu. Razem z kolegami wybrał się do klubu ze striptizem. Nie podejrzewał jednak, że to będzie najdroższa noc w jego życiu…

Mówi się, że nie warto oszczędzać na przyjemnościach i najwidoczniej 39-letni Mariusz K. spod Torunia wziął to sobie do serca. Razem z dwoma kolegami wybrał się do klubu ze striptizem, jednak z tej nocy pamięta tylko, że kupił trzy szampany… Rachunek wskazywał jednak na coś innego.

Stracił milion złotych w klubie ze striptizem

Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem, domy rozpusty nie mogą działać legalnie, jednak przepis ten nie obejmował dobrze znanych w całym kraju klubów Cocomo. Po zamknięciu drzwi lokalu działy się tam cuda. Super Express już przed laty przyglądał się tej sprawie. Uczestnicy organizowanych tam imprez jak jeden mąż powtarzali, że pamiętają jedynie pierwszego drinka. Gdy spoglądali na stan konta następnego dnia, nie dowierzali własnym oczom.

Nieliczni sympatycy takich uciech tracili w jedną noc nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych, jednak to nic w porównaniu do wydatków Mariusza K. Mężczyzna w rozmowie z dziennikiem wyjaśnił, że tamtego wieczoru zamówił trzy szampany, po czym urwał mu się film.

Pamiętam trzy pierwsze szampany. Za ten trzeci nabito mi o tysiąc złotych więcej niż za poprzednie. Zwróciłem uwagę obsłudze. I tyle pamiętam…

Następnego dnia zorientował się, że zapłacił MILION ZŁOTYCH za… 147 butelek trunku z bąbelkami.

Jak następnego dnia doszedłem do siebie, okazało się, że zapłaciłem za 150 szampanów. Czy to jest w ogóle fizyczne możliwe, żebym tyle wypił? – dywagował.

Sytuacja miała miejsce w marcu 2014 roku. Co gorsza, mężczyzna płacił firmową kartą kredytową, na której nie było limitu. Pracował w przedsiębiorstwie zatrudniającym 300 osób, gdzie pełnił funkcję dyrektora generalnego. Będąc na wyjeździe służbowym, postanowił skorzystać z oferty Cocomo. Po tym, co się wtedy wydarzyło, zaczął podejrzewać, że musiano mu coś dosypać do kieliszka.

Sprawy nie dało się zamieść pod dywan. Oczywiście zgłosił wszystko na policję, jednak pozostawała jeszcze jedna kwestia — jak wytłumaczy się z tego żonie? W rozmowie z Super Expressem zdradził, że jej akurat bał się najmniej.

Żony się nie bałem. Bałem się właściciela firmy — tłumaczył.

Ofiar działalności klubu było więcej, a w całej Polsce toczyły się postępowania. Ostatecznie sieć lokali została zamknięta, jednak w ich miejscu zaczęły działać kluby go-go już pod innym szyldem, jednak prowadzone przez te same osoby.

Dlaczego wracamy do tej sprawy po tylu latach? Ponieważ pod koniec maja ok. 500 policjantów równocześnie weszło do takich miejsc, by położyć kres przestępczej działalności właścicieli lokalów.

Obserwuj w News i bądź zawsze na bieżąco!

Napisane przez Magda Kwiatkowska

Fotograf amator, wielka fanka kryminałów i literatury fantasy. Niespełniona pisarka, która od najmłodszych lat marzy o tym, by wydać własną książkę. Bez opamiętania śledzę to, co obecnie dzieje się w świecie show-biznesu, by odsłaniać przed wami kolejne sekrety gwiazd.

Chcesz zadać mi jakieś pytanie? Wyślij e-mail na adres magda@chaosmedia.pl

Exit mobile version