Magda Kwiatkowska
Dagmara Kaźmierska ponownie została wzięta na świecznik. Jakub Wątor postanowił jeszcze dokładniej przeanalizować przeszłość celebrytki i ustalił, że rzekomo nawet teraz daleko jej do tego, by nazywać się przykładnym pracodawcą. Dacie wiarę, że Królowa życia miała trząść całym Kłodzkiem? Musicie to przeczytać.
Dagmara Kaźmierska zdobyła rozpoznawalność za sprawą programu Królowe życia. Przez kilka lat z powodzeniem budowała swoje małe imperium w świecie show-biznesie oraz mediach społecznościowych. Miała już na tyle stabilną pozycję w branży, że gdy wyszło na jaw, iż w przeszłości odsiadywała w więzieniu wyrok m.in. za stręczycielstwo, nie wpłynęło to jakoś znacząco na dalszy rozwój jej kariery.
Sytuacja znacząco skomplikowała się w chwili, gdy dziennikarze redakcji Goniec.pl opublikowali serię artykułów, w których ujawniali szokujące fragmenty akt sprawy. To właśnie wtedy wyłonił się obraz Królowej życia jako kobiety rządzącej twardą ręką, a z zeznań jej pracownic wynikało, że była skłonna do przemocy i zdolna do okropnych czynów.
Nowe fakty na temat Dagmary Kaźmierskiej
Fani Kaźmierskiej czekali kilka miesięcy na to, by poznać jej wersję wydarzeń. Jak wiele osób podejrzewało, kobieta wszystkiego się wyparła, twierdząc, że zeznania były nieprawdziwe, a od jednego z funkcjonariuszy CBŚ miała usłyszeć, że płaci za czyny męża.
Niewiele osób uwierzyło w jej wersję wydarzeń, w tym dziennikarz Jakub Wątor. W podcaście Pętla zbrodni powiedział, że dotarł do nowych informacji na temat jej życia prywatnego. Przekonywał, że traktowała kobiety jak przedmioty, a mężczyzn, których nazywała frajerami, podchodziła podstępem, by zmaksymalizować zarobki.
Myślę, że Dagmara traktowała kobiety jak mięso, jak przedmioty. I tak samo traktowała mężczyzn. Bez skrupułów dolewała mężczyznom, odwiedzającym jej lokale, alkoholu do drinków, by szybciej się upili i żeby więcej pieniędzy od nich wyciągnąć. Mówiła na nich „frajerzy”, a na kobiety „k***y, które nie są ludźmi.
Twierdził, że w tamtym czasie regularnie grywała na automatach ustawionych w swoim lokalu. Porażki wyprowadzały ją z równowagi.
[…] Dagmara grała na automatach u siebie w burdelu, wrzucała pieniądze, jak przegrywała, to podchodziła i waliła zewnętrzną częścią dłoni w twarz, a że miała na każdym palcu pierścionki, to potrafiła rozciąć nimi twarz — wspominał, co opowiadała rzekoma ofiara Dagmary.
To nie koniec:
Na kanapie jej klubu, jak to ona nazywa, leżały sobie dwa kije bejsbolowe — trochę dłuższy i trochę krótszy. Żeby każdy wiedział, co go może spotkać, kiedy będzie nieposłuszny. Zamykała kobiety w pomieszczeniach na długie godziny i dni. Tam musiały obsługiwać klientów. Gdy pobiła jakąś kobietę na tyle, że widoczne były siniaki na twarzy czy ciele, to kazała jej iść na solarium, by lampy tak ją opaliły, by nie było widać siniaków i nadal mogła obsługiwać klientów — relacjonował.
Wątor nie wierzy również w jej resocjalizację. Rzekomo dowiedział się, że nawet teraz nie traktuje swoich pracowników z należytym szacunkiem. Twierdził, że miała zastraszać pracownice butiku, choć lista przewinień ma być dłuższa.
Dziennikarz wyznał także, że przez społeczność Kłodzka miała być postrzegana jako diabeł w ludzkiej skórze. W czasach, gdy parała się przestępczym procederem, zachowywała się jak prawdziwa królowa i wszyscy mieli się jej bać.
Gdy dziecko zachorowało, wchodziła do szpitala w Kłodzku. Czy ona stała w kolejce? Lekarz nie powiedział jej: „Proszę tam usiąść, bo jest jeszcze 40 innych pacjentów”. Albo szła do szkoły na wywiadówkę, gdzie miała się dowiedzieć, że jej syn jest niegrzeczny, wagarował albo ma słabą ocenę. Trzymała za mordę pół miasta. „Proszę sobie wyobrazić, jak my – nauczyciele, rodzice dzieci, lekarze na SOR-ze – staliśmy na baczność, żeby tylko ona nie pomyślała o kimś źle, bo tu zaraz przyjdą jej chłopcy i kogoś pobiją
Trzeba przyznać, że wersja wydarzeń Jakuba Wątora znacząco różni się od tej przedstawianej przez Dagmarę Kaźmierską.
News
i bądź zawsze na bieżąco!
