We wsi Kępa, położonej niecałe dwa kilometry od Skarbicierza, gdzie psy zagryzły rowerzystę, dokonano kolejnego makabrycznego odkrycia. W piątek okazało się, że myśliwy znalazł rozszarpane ciało swojego sąsiada leżące w polu.
Tragedia ze Skarbicierza (woj. lubelskie) wstrząsnęła cała Polską. W zeszłą sobotę rozszarpane i częściowo zjedzone przez dwa owczarki belgijskie zwłoki 48-letniego Mariusza K. zostały znalezione przez rybaka jadącego polną drogą.
Wezwana na miejsce policja najpierw planowała uśpić psy, ale ostatecznie funkcjonariusze zostali zmuszeni do otworzenia ognia w stronę agresywnych zwierząt. Suka Saba została zastrzelona, a pies Toro został ranny i uciekł.
Okazało się, że właścicielem owczarków belgijskich jest Jerzy B., mieszkający we wsi Krępa. Psy pilnowały posesji 62-latka, który zajmował się handlem maszynami rolniczymi oraz częściami. Ze względu na agresywne zachowanie owczarków sąsiedzi z daleka omijali działkę mężczyzny.
„Byłam raz u niego pod bramą. Była zamknięta, psy na nią skakały, szczekały głośno. Jerzy B. wyszedł do mnie i załatwiliśmy sprawę poza ogrodzeniem. Nie chciałam tam wchodzić, bo się bałam” – opowiadała jedna z mieszkanek wsi cytowana przez „Fakt”.
Znaleziono kolejną ofiarę psów
Zwierzęta uciekły z terenu posesji i zaczęły atakować ludzi. Wszystko wskazuje na to, że Jan G., którego ciało niedawno znaleziono, był pierwszą ofiarą agresywnych owczarków. 67-letni mężczyzna był najbliższym sąsiadem Jerzego B. i w czwartek, 21 lipca, wybrał się z kosą na zarobek. Nie wrócił już do swojego domu.
– „Jankowi czasem zdarzało się zniknąć na parę dni, dlatego na początku się nie martwiłem. Potem chciałem komuś dać znać, że go nie ma, ale mam kłopoty z poruszaniem się, bo jeżdżę na wózku i nie miałem jak kogoś zawiadomić. O jego śmierci dowiedziałem się od policji. Rozpoznałem go po zegarku i butach” – mówi dla „Faktu” Adam G., brat zmarłego.
Jan G. został rozszarpany przez psy zaledwie kilkadziesiąt metrów od własnego domu na polnej dróżce między zbożem a kukurydzą. Saba i Toro zaatakowały mężczyznę, któremu nie pomogła nawet kosa, którą miał ze sobą.
Właścicielowi owczarków grozi do 5 lat więzienia. Śledczy chcą, aby Jerzy B. trafił do aresztu tymczasowego, ale na razie mężczyzna przebywa wraz z synem na swojej posesji, skąd uciekły psy.
Źródło: Policja Lubelska ; Fakt.pl