Jolanta zawsze była dumna ze swojego syna Michała. Od małego był energicznym, otwartym chłopcem, który zawsze miał swoje zdanie. W szkole zawsze zostawał liderem, wszędzie było go pełno, a jego charyzma przyciągała ludzi. Czasami zdawało mu się trochę połobuzować, czy wdać z kimś w bójkę, ale ona uważała, że każdy chłopak musi się wyszaleć. Jolanta wiedziała, że Michał kiedyś spotka kogoś wyjątkowego, ale nie spodziewała się, że pod jej wpływem zmieni się do tego stopnia!
Kiedy Michał poznał Martynę, z początku wszystko wydawało się w porządku. Była miła, uprzejma, może trochę cicha, ale Jolanta nie miała zastrzeżeń. Po kilku miesiącach znajomości, Michał oznajmił, że planują ślub. Dla Jolanty była to wielka niespodzianka – zawsze myślała, że jej syn będzie zwlekał z taką decyzją, bo lubił niezależność. Ale skoro był szczęśliwy, ona również starała się cieszyć.
Bądź na bieżąco z nowinkami ze świata show-biznesu i zaobserwuj nasze profile w mediach społecznościowych. Pantofelek.pl jest na Facebooku, Instagramie, Threads, TikToku, Twitterze i YouTube. Jeżeli nie chcesz niczego przegapić, koniecznie zostaw obserwację w Google News.
Mój syn od ślubu stał się pantoflarzem. Wstyd mi za niego
Ślub był piękny, a Martyna wydawała się idealną żoną. Jednak z czasem zaczęłam dostrzegać zmiany w zachowaniu Michała. Kiedy odwiedzałam go w ich nowym mieszkaniu, syn wydawał się coraz bardziej wycofany. Zawsze miał dużo do powiedzenia, a teraz siedział cicho, jakby obawiał się, że każde jego słowo może być niewłaściwe. Kiedy jego żona była w pobliżu, stawał się jak ktoś zupełnie inny – potulny, jakby zapomniał, kim naprawdę jest. Nie wierzyłam własnym oczom.
Podczas jednej z moich wizyt, zaczęłam dopytywać, co słychać u jego kolegów. Z Adamem i Piotrkiem przyjaźnili się od czasów gimnazjum. Byli niemalże nierozłączni. Gdy poszli do technikum, wspólnie chodzili na imprezy, albo piwkowali w garażu czy na mieście. Nie raz zdarzało im się z kimś poszarpać na mieście, no ale jak to chłopcy, musieli się wyszaleć, trochę połobuzować i ja to rozumiałam. W zasadzie byli dla siebie jak bracia i zawsze mogli na sobie polegać.
Gdy Michałek powiedział mi, że nie ma z nimi kontaktu, myślałam, że się przesłyszałam. Dopytywałam, dlaczego, czy się o coś pokłócili, ale nie chciał mi nic powiedzieć. Wtem do pokoju wkroczyła moja synowa, która zakomunikowała mi, że mój syn nie będzie spotykał się z kolegami, bo ona ich nie lubi, a tak poza tym, to jego miejsce jest w domu, przy żonie.
Ot i wyszło szydło z worka. Jak to się człowiek może pomylić. Taka cichutka była, grzeczniutka, a to wszystko pozory! Zdenerwowałam się i powiedziałam Martynie:
Każdy facet potrzebuje męskiego towarzystwa i nie powinien wiecznie przesiadywać w czterech ścianach, bo dom to oaza kobiety, a nie jego. Oczywiście, gdy trzeba coś zrobić, wyremontować, to powinien zmienić priorytety, ale nie żeby siedział cały czas w domu jak baba! Adam i Piotrek są dla niego jak bracia i nie masz prawa zakazywać mu się z nimi spotykać! Oni prędzej skoczyliby za nim w ogień niż ty! – puściły mi nerwy.
Powiedziałam, co miałam do powiedzenia i wyszłam, bo myślałam, że zawału dostanę z tych nerwów. Już od jakiegoś czasu zaobserwowałam, że Michałek coraz rzadziej do mnie dzwoni, a gdy ja próbowałam się z nim skontaktować, po dwóch trzech sygnałach się rozłączało. Teraz zaczęło mi się to układać w jedną całość. Albo zabroniła mu ode mnie odbierać, albo brała jego telefon i odrzucała połączenia.
Żona mojego syna postanowiła go odciąć od rodziny!
Po kilku dniach postanowiłam do niego zadzwonić i umówić się z nim na kawę, żeby móc porozmawiać sam na sam. Dopiero za trzecim razem udało mi się dodzwonić, ale to Martyna odebrała. Przywitałam się i powiedziałam, że chciałabym porozmawiać z synem, na co ona, że Michał nie może teraz rozmawiać, ponieważ przygotowuje obiad. No zagotowało się we mnie, to on wraca do domu zmęczony z pracy, a jej ciężko obiad ugotować?! On tyra na magazynie, a ona przez 8 godzin siedzi na recepcji i wielce umęczona?! Tym razem się powstrzymałam, poprosiłam tylko, żeby do mnie oddzwonił.
Szybciej bym umarła, niż doczekała się telefonu od Michałka. Byłam przerażona, bo zawsze mieliśmy ze sobą dobry kontakt, a wszystko zepsuło się po ślubie. Oddzwonił do mnie dopiero następnego dnia, około 11. Wiedziałam, że miał wtedy przerwę w pracy i pomyślałam, że krępował się przy niej rozmawiać. Poprosiłam, żeby jeszcze tego samego dnia wpadł do mnie na kawę i jego ulubione ciasto, ponieważ chciałabym z nim porozmawiać. Najpierw cicho westchnął, a później powiedział, że niestety to niemożliwe, ponieważ Martyna przyjedzie po niego o 16 pod magazyn i musi jechać do domu. Tak pół żartem pół serio zapytałam, czy żona nie pozwala mu się ze mną spotykać. W życiu nie spodziewałam się, że usłyszę coś takiego.
Martynka uważa, że teraz to ona jest moją rodziną i to na naszej relacji powinienem się skupić. Czas na wygłupy, spotkania z kolegami, czy wizyty u mamusi minął. Chce, żebym poświęcał jej po pracy dużo uwagi i to robię. Chcę, żeby była szczęśliwa, więc z nią siedzę. Tęsknię za tobą i chłopakami, ale teraz mam swoją rodzinę i na niej muszę się skupić. Przepraszam, ale nie będziemy widywać się już tak często. Jak Martynka będzie miała ochotę, to może wpadniemy do ciebie w któryś weekend, ale w ten nie możemy, bo jedziemy do jej rodziców.
Popłakałam się. Z tego, co wiedziałam, jeździli do jej rodziców praktycznie co tydzień, ale już ze mną syn mógł spotkać się tylko od wielkiego dzwonu. Poczułam się, jakbym była jakaś gorsza. Naprawdę nie naciskałam ani na nią, ani na niego. Cieszyłam się, że znalazł kogoś, kogo pokochał, ale myślałam, że będą tworzyć normalne małżeństwo, w którym każdy ma dla siebie przestrzeń. Z mężem żyjemy ze sobą od przeszło 30 lat i każde z nas ma swoich przyjaciół, z którymi spędzamy oddzielnie czas. On jeździ z kumplami na ryby, my z dziewczynami robimy sobie, jak my to mówimy, posiadówki, raz u jednej, raz u drugiej i jakoś się nie żremy. A Michałek, ma za nią latać, jak piesek! Nie tak go wychowaliśmy.
Mój syn pantoflarz
Michałek rozzłościł mnie do tego stopnia, że nie odzywałam się do niego przez miesiąc. On w tym czasie nie zadzwonił ani do mnie, ani do ojca. Czułam, że straciliśmy go bezpowrotnie, a do tego nie mogliśmy z nim porozmawiać i wyjaśnić, że to, co robi Martyna, jest złe.
W końcu się przełamałam i zadzwoniłam. Poprosiłam raz jeszcze, żebyśmy się spotkali, ale w kawiarni, na neutralnym gruncie. Umówił się ze mną jeszcze tego samego dnia. Martyna wyjątkowo nie była obecna. Aż się zdziwiłam, ale okazało się, że… pojechała z koleżankami do SPA. Ona mogła mieć koleżanki, ale on kolegów już nie, tak? Ot sprawiedliwość.
Zauważyłam, że mój Michałek wydaje się być strasznie zmęczony, jakby miał za sobą nieprzespane noce. Zapytałam więc, co się dzieje i czy jesteś szczęśliwy. On spuścił wzrok i przez chwilę milczał, po czym powiedział:.
Mamo, Martyna chce, żeby wszystko było idealnie. Ja tylko… chcę, żeby była zadowolona. Nie chcę jej zawieść.
No serce mi się ścisnęło. Dlaczego to jej szczęście mają stawiać na pierwszym miejscu, a on ma tylko spełniać jej zachcianki?! Czy on żył teraz pod presją, próbując spełniać oczekiwania swojej żony? A czy ona choć raz zainteresowała się tym, czego on chce?!
Ale co z tobą, Michał? Gdzie w tym wszystkim jesteś ty? Zawsze byłeś taki pewny siebie, miałeś własne zdanie, przyjaciół, dobre relacje ze mną i ojcem, a teraz… wydajesz się przygaszony, odciąłeś się od nas wszystkich, wiecznie siedzisz w domu i wyręczasz ją we wszystkich obowiązkach. Nie taki byłeś i nie tak wychowaliśmy Cię z ojcem — wybuchłam.
Michał westchnął tylko:
Mamo, ja… czuję, że muszę być inny, żeby wszystko działało. Martyna jest wymagająca, ale chce dobrze. Ja po prostu… chcę spokoju.
Myślałam, że się popłaczę przy tych wszystkich ludziach. Co ona zrobiła z moim synem! Chwilę milczałam, żeby opanować emocje, po czym powiedziałam stanowczym tonem.
Michałek, związek to nie tylko dostosowywanie się do drugiej osoby. To partnerstwo, w którym obie strony muszą mieć przestrzeń, by być sobą. Musisz słuchać swoich potrzeb, tak samo jak tych Martyny. Jeśli ciągle będziesz rezygnował z siebie, z tego, co dla ciebie ważne – spotkań z przyjaciółmi, twoich pasji, swojego czasu – to w końcu poczujesz, że już nie wiesz, kim jesteś. A prawdziwa miłość polega na tym, że razem tworzycie coś pięknego, ale nadal macie prawo do swojej indywidualności. Bez tego związek zaczyna być ciężarem, a nie wsparciem.
O dziwo, przyznał mi rację, a w końcu pękł i powiedział, że jest mu ciężko, bo czuje się tak, jakby był uwięziony w klatce. Gdy tak rozmawialiśmy, jego telefon co chwilę wibrował. Zapytałam, czy to ona, odpowiedział, że tak. Wysyłała mu SMS-y, w których się odgrażała i sugerowała, że ją zdradza. W końcu odebrał, powiedział, że spotkał się ze mną, a ona zaczęła się drzeć, że przecież mówiła mu, że ma się nigdzie nie ruszać z domu i że wystarczyła tylko chwila, a on już lata nie wiadomo gdzie i nie wiadomo z kim.
Spokojne tłumaczenia nic nie dawały. Tak się darła, że chyba usłyszeli to ludzie siedzący stolik obok. Powiedziałam Michałowi, żeby dał mi telefon i się do niej odezwałam, udając, że nic nie słyszałam. Przywitałam się grzecznie, zapytałam, czy wypad udany i kiedy wpadną do mnie z Michałem. Ależ musiało jej się głupio zrobić, bo zaniemówiła. W końcu wydukała, że przyjadą do mnie, jak wróci i się rozłączyła.
Po tej rozmowie zaczęłam widywać Michała jeszcze rzadziej. Martyna wydawała się coraz bardziej izolować go od reszty rodziny. Nie wiedziałam, co robić. Miałam poczucie, że tracę syna, ale nie chciałam jeszcze bardziej go odpychać, naciskając. Z drugiej strony, obawiałam się, że jeśli nic nie zrobię, Michał już na zawsze pozostanie cieniem samego siebie, przytłoczonym przez żonę i jej wymagania.
Zadzwonił do mnie dopiero po jakichś trzech tygodniach, ponownie z pracy. Nie drążyłam już tematu, bo wiedziałam, że to nic nie da. Mogę gadać i gadać, ale dopóki on nie zauważy, że stał się pantoflem, nic to nie da. Zasugerowałam tylko, żeby umówił się z żoną na terapię, bo ona ewidentnie ma problem z zaufaniem i go osacza. Chciałam mu powiedzieć, że nie chcę jej znać, bo przez nią straciłam jedynego syna, ale przełknęłam gorzkie słowa. W końcu to on będzie z nią żył, a raczej wegetował i jeśli jemu to odpowiada, to muszę się z tym pogodzić.
Nic nie zmieni tego, że nie przepadam za Martyną i nigdy nie wybaczę jej, że odseparowała moje jedyne dziecko od rodziny. Od jakichś pięciu lat widujemy się wyłącznie w święta. Zawsze przyjeżdżają do nas dopiero drugiego dnia świąt, bo najpierw odwiedzają jej rodziców, zostają tam na noc, a dopiero następnego dnia i to najczęściej dopiero po obiedzie, przyjeżdżają do nas na godzinę, nie dłużej. Szczerze mówiąc, boję się co będzie, gdy doczekają się dzieci.
Bądź na bieżąco z nowinkami ze świata show-biznesu i zaobserwuj nasze profile w mediach społecznościowych. Pantofelek.pl jest na Facebooku, Instagramie, Threads, TikToku, Twitterze i YouTube. Jeżeli nie chcesz niczego przegapić, koniecznie zostaw obserwację w Google News.