Bogumiła Wander niegdyś była jedną z najpopularniejszych spikerek i prezenterek Telewizji Polskiej. Od czterech lat choruje na Alzheimera, który zamienił jej życie w piekło. Jej mąż, Krzysztof Baranowski, opowiedział, co u niej słychać. Nie jest dobrze.
Bogumiła Wander urodziła się 7 października 1943 roku w Kaliszu. Studiowała na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu Łódzkiego i już na trzecim roku podjęła pracę w telewizji. Na początku, przez pięć lat, pracowała w Łódzkim Ośrodku TVP, a następnie przeniosła się do Warszawy. Zapowiadała na żywo programy w TVP 1 i TVP2. Była też konferansjerką na Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze, Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, czy festiwalu w Sopocie. Przez krótki okres czasu zajmowała się produkcją telewizyjną, a w drugiej połowie lat 90. stworzyła dwa filmy dokumentalne. Współpracę z Telewizją Polską zakończyła w 2003 roku.
Prywatnie także świetnie jej się wiodło. Po rozstaniu ze Zbigniewem Żołędziowskim, z którym doczekała się syna Marka, związała się z żeglarzem Krzysztofem Baranowskim. Zakochani wzięli ślub w 2005 roku. Niestety ich radość nie trwała długo, bowiem w 2020 roku media obiegła informacja, że dziennikarka ma Alzheimera. Jak się teraz czuje?
Stan Bogumiły Wander jest bardzo zły
Choroba postępuje u Wander błyskawicznie. Na początku opiekował się nią 85-letni mąż, ale przestawał dawać sobie sam radę. Ostatecznie postanowił sprzedać ich dom, a za zdobyte środki wykupił dla niej miejsce w specjalnym ośrodku, w którym jest otoczona całodobową i przede wszystkim fachową opieką. Niestety nie wszyscy rozumieją jego decyzję i ostro go za to krytykują:
Pojawiają się w stosunku do mnie zarzuty, że zostawiam ją w domu opieki, a sam urywam się z naszego życia i uciekam daleko. Co ja mam zrobić w tej sytuacji? Nic nie mogę zrobić — powiedział w wywiadzie dla Wprost.
W rzeczywistości ich codzienność była bardzo trudna, a on nie miał znikąd pomocy. Do tego dochodził jeszcze strach o jej przyszłość.
Ja już urobiłem się po łokcie. Nie było pielęgniarki, która sprostałaby potrzebom mojej żony i nie była to kwestia funduszy. Jeszcze do pewnego czasu mieszkaliśmy w domu piętrowym, więc istniała groźba, że coś się stanie, że moja żona niezauważona spadnie ze schodów i dojdzie do prawdziwej tragedii — kontynuował.
Stan zdrowia Wander pogarszał się w błyskawicznym tempie i doszło do tego, że wymagała całodobowej opieki. Sam nie był w stanie sprostać temu wyczerpującemu zadaniu:
Czas mijał, a stan zdrowia pogarszał się. Doszło już do sytuacji, że Bogumiła wymagała dwudziestoczterogodzinnej opieki. Z naszego domu w Konstancinie wyjechała do ośrodka w karetce. Robiłem wszystko, co mogłem. Lekarze potwierdzili tylko, że najlepszym wyjściem z sytuacji jest ośrodek.
Obecnie spikerka jest bezpieczna i zaopiekowana, a Baranowski regularnie ją odwiedza, choć ich spotkania nie wyglądają już tak, jak kiedyś:
Wpadam do niej, żeby ją odwiedzić. Wiem, że jej to nic nie daje. Czasem w trakcie naszych spotkań zdarzają się chwile, że Bogusia nie odrzuca wszystkiego, tego całego świata i wspomnień, bo parę zdań wypowiedzianych jest do rzeczy. Mimo wszystko, ona żyje w innym świecie, z którym łączności zerwała się kilka lat temu. Bogumiła nadal jest wspaniałą kobietą i dumny jestem z tego, że spędziliśmy ze sobą czterdzieści lat — skwitował.
Krzysztof Baranowski wkrótce zamierza wyruszyć w trzeci już rejs dookoła świata, ale zapewnia, że gdyby pod jego nieobecność Bogumile stało się coś złego, to od razu wróci do Polski.