W rosyjskiej telewizji zgromadzili się eksperci, którzy przeanalizowali sytuację na granicy z Ukrainą. Podczas rozmów padły poważne groźby pod adresem Polski. Widmo wojny wisi nad naszą ojczyzną.
Odkąd w czwartek 24 lutego w Ukrainie wybuchła, oczy całego świata zwrócone są za naszą wschodnią granicę. Sytuacja od ponad 20 dni nie ulega poprawie. Każdego dnia do mediów docierają informacje o krwawych starciach na terenie kraju.
Władimir Putin stał się nieobliczalny i obecnie nie sposób przewidzieć, jaki ruch wykona następnie. Zachodnie państwa cały czas nakładają na Rosję kolejne sankcje, które w większości wymierzone są w jej gospodarkę. To jednak nie jest w stanie powstrzymać dyktatora przed dopięciem swego. Na tę chwilę najbardziej zależy mu na zagarnięciu Ukrainy, choć rosyjscy eksperci nie widzą problemu w tym, by konflikt eskalował także na teren Polski. W głównym kanale Rossija 1 padły poważne groźby.
Rosyjscy eksperci grożą Polsce wojną
Sytuacja zdaje się być nieco patowa, ponieważ mimo dobrych chęci, nie można pomóc militarnie Ukrainie, ponieważ Rosja odgraża się, że zaatakuje także inne państwa. Pojawiają się coraz bardziej realny obawy o to, że wojska federacji będą chciały zaatakować Polskę. Z tego też powodu eksperci odradzali naszym politykom przekazanie myśliwców MiG-29, ponieważ mogłoby to zostać odebrane, przez państwo Putina, jako bezpośrednie zagrożenie.
Podobnie uważają też rosyjscy „eksperci” Kremla, którzy w programie emitowanym na głównym kanale Rossija 1, podjęli dyskusję nad mapą Europy. W trakcie zastanawiali się nad tym, jakie działania jeszcze mogłaby podjąć Rosja. Jeden z rozmówców niemalże od razu wskazał na granicę Polski i ostrzegł, że jeśli ktokolwiek odważy się ją przekroczyć, federacja natychmiast rozpocznie atak.
Nadszedł czas, by nasze dowództwo powiedziało konkretnie: tu jest granica. Spróbujcie Polacy przesunąć się za tę granicę, choć na 10 metrów. Od razu dostaniecie „pełen zestaw”: Kalibry (przyp. red. mowa o pociskach manewrujących) oraz całą moc artylerii i lotnictwa. To nie będzie uderzenie bronią jądrową, tylko konwencjonalną. Cała tak wychwalana polska armia podwinie ogon i ucieknie do Warszawy – zakomunikował.
Ten nasz plan „wojsk pokojowych” choć mało realny do realizacji, musiał strasznie zdenerwować Kreml. Tam się w propagandzie kolejny dzień gotuje.. pic.twitter.com/1aOqLNof4T
— Wojciech Szewko (@wszewko) March 22, 2022
Chwilę później „eksperci” zaczęli rozważać, czy to nie najlepszy czas na to, by wrócić do pomysłu utworzenia korytarza z Rosji do Kaliningradu. Pomysł ten zrodził się w latach 90. i w Polsce nazywany jest korytarzem suwalskim. To eksterytorialna autostrada, która miała przebiegać przez Białoruś i Polskę. W ocenie komentujących rosyjskie wojska bez większego trudu mogłyby pokonać naszą armię.
Może kwestia korytarza do Kaliningradu wciąż jest aktualna. A czemu nie? Państwo zwane Litwą i państwo zwane Polską są coraz bardziej zuchwałe. Z nimi można rozprawić się szybciej niż z Ukrainą. Lokalna operacja wojenna tam będzie prostsza — mówił jeden z „ekspertów” Kremla.
Tu w R1 propagandyści groza wojną jądrową Europie i atakiem na Warszawę pic.twitter.com/QwJ9zgyzv3
— Wojciech Szewko (@wszewko) March 21, 2022
W innym programie padły podobne groźby. Podkreślono, że jeśli za sprawą Polski do Ukrainy wkroczy kontyngent NATO, wówczas użyją broni jądrowej.
Zrozumcie, Polacy, że jeżeli wprowadzicie kontyngent NATO do Ukrainy, z waszej Warszawy w pół sekundy nie zostanie nic
Dyskusja ta oczywiście była elementem propagandy, jednakże dr Wojciech Siegień, ekspert ds. Rosji z Uniwersytetu Gdańskiego w rozmowie z WP tłumaczył, by nie bagatelizować tych gróźb.
Większość nie wierzyła w atak Rosji na Ukrainę, a jednak on nastąpił. A takie programy to tzw. podgatowka, czyli możliwe przygotowanie gruntu pod atak. To, co propaganda rosyjska mówiła o Ukraińcach, ziściło się. To, co kremlowscy „eksperci” opowiadali w telewizji, stało się rzeczywistością. Nie można więc tych słów bagatelizować — powiedział.
Myślicie, że Rosja naprawdę byłaby gotowa zaatakować Polskę?