9 kwietnia Michu z kanału Miłośnicy czterech kółek, na swoim motoryzacyjnym kanale opublikował film, który ma być pewnego rodzaju przestrogą dla miłośników motoryzacji. Opowiedział o trudnych miesiącach, w których on i jego rodzina byli zastraszani w związku z toczącą się sprawą w sądzie.
Michu lub Łysy – to właściwie Michał Jesionowski, pasjonat motoryzacji i videobloger, który od dłuższego czasu tworzy i prowadzi kanał na YouTube o tematyce motoryzacyjnej. Videoblog został założony w 2015 roku i do tego czasu osiągnął już zdumiewające zasięgi. Recenzje, porównania, oraz wskazówki dotyczące mechaniki pojazdowej obserwuje aż 1,46 mln subskrybentów. Główną misją kanału jest uświadamianie patologii występujących w polskich warsztatach samochodowych, w których niejednokrotnie oszukuje się klientów. Content stworzony przez Jesionowskiego jest na tyle profesjonalny, że nauczyciele pracujący w szkołach mechanicznych wykorzystują go jako materiał dydaktyczny dla przyszłych mechaników i dealerów samochodowych.
W 2022 roku bloger zakupił od firmy Hornet dwa samochody — jeden marki Dodge Ram — drugi – Cadillac. Po czasie okazało się, że drugi z pojazdów posiada wady fabryczne, które uniemożliwiają jego komfortowe użytkowanie. Michu, jako użytkownik auta, rozpoczął proces reklamacyjny. Niestety, naprawy jakich dokonano oraz jakość obsługi w serwisie wg Jesionowskiego były nieprofesjonalne. O całym zajściu youtuber informował na swoim kanale, gdzie wyrażał opinie na temat sytuacji, jaka go spotkała. Wkrótce otrzymał on pozew m.in. o zniesławienie i rozpoczęła się długa batalia sądowa. W swoim najnowszym odcinku postanowił zdradzić kulisy tej nieprzyjemnej przygody. W pierwszej kolejności na jego TikToku pojawiła się enigmatyczna zapowiedź kolejnej realizacji wideo:
@michum4k ♬ dźwięk oryginalny – Michał Michu Jesiono
Michu z Miłośników czterech kółek popadł w poważne problemy
Film blogera został podzielony na 3 części — w ten sposób Jesionowski postanowił precyzyjnie przedstawić widzom całą historię. W pierwszej sekcji autor kanału wypełnił zobowiązanie narzucone mu przez sąd. Mężczyzna skrupulatnie wyjaśnił widzom, skąd wzięły się jego problemy. Uznał, że jest ofiarą w całej sprawie, ale to wymiar sprawiedliwości zadecyduje o tym kto jest winny. W materiale pokrótce odniósł się do zarzutów, przedstawiając m.in. swój punkt widzenia:
Firma pozywa twórcę, o to, że kłamie, o to, że mówi nieprawdę. Czy tak jest? Wy nie jesteście sądem, to sąd będzie orzekał, 8 listopada rozpozna sprawę. Czyli za dwa, może 3 lata, w najlepszym wydaniu, zapadnie wyrok. — zaczął swoją wypowiedź.
Następnie raz jeszcze wyjaśnił, od czego zaczęły się jego problemy:
W 2022 roku z firmy […] nabyłem dwa pojazdy. Dodge’a RAMa TRX-a i Cadillaca Escalade. Nabyłem Dodge’a RAMa ze świadomością, że jest od autoryzowanego dealera i ma gwarancję producenta i tak było. Cadillac Escalade szedł jako drugi w kolejce. Nie zdawałem sobie sprawy, że […] nie jest autoryzowanym dealerem i że to nie jest gwarancja producenta. […] żyłem sobie święcie przekonany. Niestety wybiło mnie to dość szybko w momencie, kiedy Cadillaca od początku od zakupu męczyły bolączki odpadającej powłoki antykorozyjnej i nieustannych wibracji z tyłu. Rozpocząłem proces tak, jak trzeba. Zgłosiłem reklamację, w międzyczasie z TRX-em też się coś działo, ale to już serwisowałem w serwisie autoryzowanym u siebie na pomorzu. Cadillaca oddałem do firmy […] w celu usunięcia wszystkich usterek, wyszło, jak wyszło. Nie zostały one usunięte. Powłoka antykorozyjna została tak poprawiona, że samochód jest dzisiaj zniszczony. No, tak było.
Mężczyzna zapytał, czy w swoim filmie dzielił się opinią, czy też cytował fakty z korespondencji z Cadillackiem i autoryzowanymi serwisami. W chwili, gdy wykorzystał wszystkie kroki prawne, zmierzał ku wypowiedzeniu umowy. Nie pozwał firmy, ponieważ właścicielem był leasingodawca, bo to byłoby dla niego niekorzystne. Sprawa mogłaby się skończyć błyskawicznie. Wystarczyłoby, że leasingodawca wypowiedziałby umowę firmie, ponieważ auto miało wady istotne/ukryte i oddałby auto przedsiębiorstwu, z którego zostało wzięte i wówczas musiałoby ono zwrócić pieniądze leasingodawcy, a on oddałby pieniądze Michowi. Z racji tego, że w umowie były pewne zapisy, mogłoby dojść do tego, że zostałby bez auta i straciłby ponad milion złotych.
YouTuber doszedł więc do wniosku, że poczeka do dnia, w którym będzie mógł wykupić Cadillaca i wówczas skieruje do sądu pozew. Przed upływem tego czasu, sam otrzymał pismo, w którym firma […] chciała, by zapłacił jej 150 tys. zł, usunął z sieci film, w którym wyrażał swoje niezadowolenie z zakupu oraz publicznie ją przeprosił, ponieważ, jak twierdzono, kłamał.
Pod koniec II sekcji Michał przyznał się, że nie był do końca szczery, w związku z tym, co wydarzyło się w trakcie „przepychanki” z dealerem. Okazało się, że twórca był zastraszany:
W połowie września nastąpił pierwszy kontakt telefoniczny, tak ryjem w ścianę jeszcze nie wywaliłem. Usłyszałem bardzo dziwne rzeczy. Usłyszałem, że będę niszczony jak Pan Durczok, że będzie mi się podrzucać jakieś dowody, robić sztuczne dramy w celu zniszczenia mnie. Usłyszałem wiele słów, że „jak będziesz walczył to przegrasz”. […] Grożono mi, zastraszano — wspomniał w materiale.
Podczas kolejnej rozmowy telefonicznej Jesionowski usłyszał, że będzie niszczony, że machina ruszyła i jest w niego wycelowany celownik, że ktoś będzie wnikał w jego rodzinę, aby zrobić mu źle. Youtuber do dzisiaj nie wie, kto stał za pogróżkami. Nie dał się zastraszyć, ale cała sytuacja była dla niego ogromnym obciążeniem psychicznym. Przeprosił swoich obserwatorów za to, że musieli oglądać jego materiały w momencie, gdy był w kiepskiej formie. Zwrócił się do nich z przejmującym apelem:
Nie wydajemy na nikogo wyroku czy pozew jest słuszny, czy nie, nie stawiamy na nikogo zarzutu bo nie jesteśmy prokuraturą, nie wydajemy opinii na żadną firmę jeżeli z jej usług nie korzystaliśmy. […] Natomiast drodzy twórcy, drodzy widzowie, nie wolno się, ale to nie wolno się bać. Niczego nie wolno się bać. […] Wy macie wolność, którą gwarantuje wam konstytucja, artykuł 54. Wy macie wolność i my twórcy mamy wolność do wyrażania swoich opinii. […] Jeżeli coś kupiłem i mi się nie podoba, mogę powiedzieć, że mi się nie podoba — ogłosił.
Michał, w ostatnich słowach obiecał, że na bieżąco będzie relacjonował to co się u niego dzieje w związku ze sprawą. W ten sposób chce pokazać nieuczciwość firmy, która go pozwała, ale także dowiedzieć się kto stoi za atakiem słownym wymierzonym w niego i jego bliskich.