w

Marcelina Zawadzka ze szczegółami wspomina poród. „Byłam już tak wycieńczona. Cały organizm mi po prostu latał”

Marcelina Zawadzka - fot. Instagram @marcelina_zawadzka
Marcelina Zawadzka - fot. Instagram @marcelina_zawadzka

Marcelina Zawadzka przed kilkoma miesiącami ogłosiła, że jest w ciąży. Długo zwlekała z podzieleniem się tą informacją z fanami, dlatego nim się obejrzeliśmy, maleństwo przyszło na świat. Teraz świeżo upieczona mama zdecydowała się opowiedzieć ze szczegółami, jak wyglądał jej poród. Takiej szczerości nikt się nie spodziewał.

Marcelina Zawadzka do niedawna wiodła życie pełnego przygód, lecz w końcu nadszedł taki moment, w którym zdecydowała się założyć rodzinę. Najpierw zaręczyła się z Maxem Gloecknerem, a jeszcze przed ślubem ogłosiła, że oczekują narodzin dziecka. Długo zwlekali z przekazaniem radosnych wieści, dlatego też nim się obejrzeliśmy, maluch przyszedł na świat. Leonidas urodził się 9 października i odmienił życie swoich rodziców o 180 stopni.

Celebrytka przez całą ciążę dzieliła się z fanami swoimi spostrzeżeniami na temat błogosławionego stanu zarówno za pośrednictwem Instagrama, jak i telewizji. Czerpała z wiedzy innych mam, by jak najlepiej przygotować się do nowej życiowej roli, dlatego też teraz postanowiła podzielić się z internautkami swoim doświadczeniem.

Czerpałam z tylu historii innych kobiet, przygotowując się do swojego porodu. Czułabym się samolubna, nie dzieląc się tą historią z innymi dziewczynami — przekazała.

Marcelina Zawadzka odsłania kulisy porodu

Zawadzka jakiś czas temu wpadła na pomysł, by jeszcze prężniej działać w mediach społecznościowych i założyła kanał na YouTube. To właśnie na nim opublikowała blisko godzinne wideo, w którym odsłoniła kulisy porodu. Do rozmowy zaprosiła doulę, która towarzyszy jej od kilku miesięcy.

Razem z Olą, moją niesamowitą doulą, wracamy wspomnieniami do tego niezwykłego momentu. Mówię o pierwszych skurczach, o przygotowaniach, ale też o intensywnych godzinach porodu, które były pełne emocji, siły i ogromnego wsparcia — możemy przeczytać w zapowiedzi.

Marcelina urodziła po wyznaczonym terminie i nie ukrywa, że czas bardzo jej się dłużył, a ciąża coraz bardziej dawała jej się we znaki.

Strasznie mi było ciężko — zdradziła.

W oczekiwaniu na maleństwo nie pomagały też komentarze sąsiadek, które ją zaczepiały i nie kryły zaskoczenia na widok wciąż mocno zaokrąglonego brzuszka. Niektóre z nich nawet radziły, co powinna zrobić, by przyspieszyć poród.

Mały był w gotowości dziesiąty dzień po terminie. Czekałam na coś, czego nie znam. […] Miałam burzę myśli, a jeszcze wiele słyszałam pytań od sąsiadek: »A pani jeszcze nie urodziła?«, »Pani długo w tej ciąży«.

Nie brała jednak tych słów do siebie i cierpliwie czekała na moment, w którym Leonidas uzna, że czas poznać rodziców. W końcu ten długo wyczekiwany dzień nastał. Zanim jednak pojechała do szpitala, odczekała kilka godzin.

Około mniej więcej godz. 14.00 zaczęłam mieć bóle à la miesiączkowe. […] To było takie cztery na dziesięć w skali bólu. No i to się tak powoli rozkręcało. Max dosiadł się do mnie ok. 16.00. […] Powiedziałam, że chyba mam skurcze — wspominała.

Gdy Max to usłyszał, zaczęły udzielać mu się emocje. Mimo to świetnie się trzymał i postanowił zabrać narzeczoną na spacer, aby łagodnie przeszła przez pierwszy etap zbliżającego się porodu.

Ja na początku podtrzymywałam drzewa. Był na początku moment, kiedy mi bóle przeszły, a później się rozpędziły. […] Jak myślę teraz, to byłam bardzo spokojna. Nie zaskoczyło mnie to, czy panikuję, czy nie. Idziemy do domu. W domu zaczęłam czuć jeszcze większe bóle — kontynuowała swoją opowieść.

Gdy ból zaczął się nasilać, Zawadzka weszła do wanny, aby nieco złagodzić dyskomfort. Niedługo po tym zdecydowała, że czas jechać do domu narodzin. Na miejsce dotarła około godziny 21.

Minutę po minucie [wszystko] pamiętam. To się nie kończyło, to był długi proces — zdradziła, po czym dodała, że nigdy nie czuła tak silnego bólu.

Mimo że chciała urodzić naturalnie, finalnie podjęto decyzję o konieczności przeprowadzenia cięcia cesarskiego.

No i tak właśnie się stało i pamiętam, że wtedy byłam już tak wycieńczona. Pamiętam, że mi się już głowa trzęsła, cały organizm mi po prostu latał — powiedziała.

Leonidas przyszedł na świat około 6.20. Jego narodziny umocniły więź Marceliny i Maxa.

Często mówiliśmy sobie, że się kochamy, że nam na sobie zależy.

Uwagę na to zwróciła również doula, która przyznała, że była wzruszona, obserwując, jak wzajemnie wspierali się w jednym z najważniejszych momentów w ich życiu:

Naprawdę to było niezwykle wzruszające, bo wy byliście po prostu trochę tacy wyłączeni z rzeczywistości. Ten świat się na chwilę zatrzymał — powiedziała Ola.

Na koniec filmu, celebrytka przyznała, że niczego nie zmieniłaby w swoim porodzie. Doceniacie jej szczerość?

Google News
Obserwuj w News i bądź zawsze na bieżąco!

Napisane przez Magda Kwiatkowska

Fotograf amator, wielka fanka kryminałów i literatury fantasy. Niespełniona pisarka, która od najmłodszych lat marzy o tym, by wydać własną książkę. Bez opamiętania śledzę to, co obecnie dzieje się w świecie show-biznesu, by odsłaniać przed wami kolejne sekrety gwiazd.

Chcesz zadać mi jakieś pytanie? Wyślij e-mail na adres magda@chaosmedia.pl

P. Diddy - fot. YouTube @TheEllenShow

Diddy ma dość siedzenia w areszcie. Chciał, by zamknięto go na prywatnej wyspie, ale to nie przeszło. Ma dla sądu inną propozycję

Maja i Krzysztof Rutkowscy - fot. Instagram @detektywkrzysztofrutkowski

Krzysztof Rutkowski wyprawił synowi huczne urodziny. Do sieci trafiły zdjęcia z imprezy. Na liście gości znalazła się dawno niewidziana wdowa po Krzysztofie Krawczyku (FOTO)