Marta Wiśniewska przez większość osób kojarzona jest jako Mandaryna, artystka, która w przeszłości zaliczyła niefortunną wpadkę podczas koncertu w Sopocie. Zaśpiewała wówczas Ev’ry Night, które położyło się cieniem na jej karierze muzycznej. Po latach wróciła do tego kłopotliwego momentu w rozmowie z Żurnalistą i otwarcie przyznaje, że ktoś maczał w tym swoje palce.
Marta Wiśniewska zyskała ogólnopolską rozpoznawalność za sprawą związku z Michałem Wiśniewskim. W czasie, gdy zostali parą, muzyk był na szczycie popularności, a żądni sensacji fani przyglądali się ich codzienności w programie Jestem jaki jestem. Choć Mandaryna wcześniej parała się tańcem, w 2004 roku debiutowała jako wokalistka z singlem Here I Go Again. Krótko po tym na rynku muzycznym pojawił się jej debiutancki album Mandaryna.com, który rozchodził się jak ciepłe bułeczki i zagwarantował jej występ na festiwalu TOPtrendy 2005.
Cała Polska usłyszała o niej jednak podczas pamiętnego występu na Sopot Festivalu 2005. Wraz z piosenką Ev’ry Night, który zapowiadał drugi krążek, zakwalifikowała się do walki o Bursztynowego Słowika. Na kilka dni przed wydarzeniem do Internetu wyciekło amatorskie nagranie, na którym można było usłyszeć, że fałszuje. Postawiona pod ścianą zdecydowała, że wystąpi bez playbacku i już 3 września wyszła na scenę, by wykonać swój przebój oraz piosenkę Windą do nieba grupy 2 plus 1. Niestety i tym razem zaliczyła porażkę, a jury skrytykowało warunki wokalne wschodzącej gwiazdy. Mimo słabych opinii, z pomocą widzów udało jej się wywalczyć 2. miejsce, choć do tej pory internauci nabijają się z jej wykonu.
Mandaryna gorzko o występie w Sopocie
Dziennikarze od lat dociekają, co tak naprawdę wydarzyło się tamtego pamiętnego wieczoru w Sopocie, którzy rzucił cień na całą muzyczną karierę Marty. Ona sama wielokrotnie tłumaczyła, że głównym powodem wpadki były problemy techniczne, a dokładniej niedziałający odsłuch oraz wyłączone mikrofony chórku. Wątek ten postanowił poruszyć również Żurnalista, który w najnowszym wywiadzie dopytywał, czy nieprzychylni jej ludzie zrobili to celowo.
Tak — odpowiedziała odważnie.
Nie była jednak w stanie wskazać, kto konkretnie przyczynił się do jej porażki.
Nie wiem. Nie złapałam go za rękę, ale tam było wiele zadziwiających mnie sytuacji, że miałam śpiewać jako już, nie wiem, druga czy trzecia, a potem okazało się jednak, że będę śpiewać jako ostatnia. Powiedziano mi, że mam takie fajnie przygotowane show, że to będzie fajnie na koniec. Czemu miałabym podejrzewać, że to jest nieprawda?
Niestety, gdy rozpoczął się jej występ, zaczęły wychodzić wszystkie nieprawidłowości.
Potem, no nikt nic nie słyszał, tak? Jakby muzycy nie wiedzieli, co się dzieje. Chórki były wyłączone. Ja nie słyszałam nic.
Gdy prowadzący zapytał, czy w Sopocie była osoba, której zależało na tym, by się publicznie wyłożyła, odparła, że chyba tak, po czym dodała, że ma pewne podejrzenia, lecz nie zdecydowała się wskazać podejrzanego, z uwagi na brak dowodów.
No chyba tak. Nie powiem ci, kogo podejrzewam, bo musiałabym tutaj zrobić jakieś śledztwo.
Otwarcie przyznała, że tamta porażka wiele ją kosztowała, ponieważ długo przygotowywała się do tego występu i nic nie wskazywało na to, że coś mogłoby pójść nie tak.
[…] byłam znokautowana, co tu dużo mówić. Byłam pod każdym względem. Jak ktoś tak ci przyłoży niespodziewanie i lecisz z wysoka, naprawdę i jak przywalisz, to się trochę możesz połamać i potem trzeba się jakoś podnieść, zrehabilitować, doprowadzić do porządku dziennego, nakleić duże plastry i spróbować iść dalej […]. To było trudne. […] próbuję sobie przypomnieć jakieś takie konkretne, inne emocje, niż wstyd, strach.
Dodała, że to był taki moment, w którym mogła się poddać, lecz znalazła w sobie siłę do walki i postanowiła skupić się na realizacji zobowiązań zawodowych.
Ja mogłam się poddać, to był najlepszy moment do tego, żeby uciec, natomiast wydawało mi się, że to nie jest dobra droga do tego. Na początku wiedziałam, że jest źle, trochę nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo źle. Potem okazało się, że bardzo źle, że jednak wszyscy byli przeciwko mnie, poza jakimiś małymi promyczkami, które mówiły: dasz radę i takich rzeczy się trzymałam. Po prostu musiałam się o coś zaczepić, bo byłoby to bardzo trudne. Musiałam sobie chwilę pobyć tak sama ze sobą, ale długo ze sobą nie rozmawiałam, bo rozsypałabym się. Po prostu musiałam włączyć inny guzik, przez chwilę być jak robot, bo miałam tam jeszcze jakąś robotę do zrobienia i miałam jeszcze dużo koncertów do zagrania i nie odwołałam ani jednego. Po prostu powiedziałam sobie, że mogą na mnie pluć, a ja i tak do nich wyjdę.
Marta odniosła wrażenie, że po koncercie w Sopocie wielu fanów się od niej odwróciło, ale i nie tylko.
Miałam takie uczucie, że przed tym Sopotem ludzie przychodzili na moje koncerty się ze mną bawić, podobało im się to, to było jakieś przyjemne show dla ich oka i po prostu razem z nami się bawili. Po Sopocie robiłam dokładnie to samo, nic nie zmieniłam w tym koncercie, natomiast ludzie inaczej to postrzegali, raczej przychodzili tam już z pewną intencją [np. pośmiać się — przyp. red.], żeby krzyczeć jakieś dziwne hasła no i to było trudne.
Publikację na Instagramie Żurnalisty skomentowało wielu internautów, którzy przekazali Wiśniewskiej słowa wsparcia:
- Dobrze, że doszło do tej rozmowy, bo może wszyscy, którzy wieszali na niej psy, którzy tak satysfakcjonująco pluli jadem, zauważą, że za tą całą tragedią, stoi osoba, która musiała to wszystko dźwignąć, podnieść się i mimo wszystko iść dalej.
- Uwielbiam tą panią. Też uważam, że ktoś zrobił to celowo. Gdyby zdarzenie miało miejsce w dzisiejszych czasach, to nikt nawet nie miałby pretensji do jakości śpiewu. Obecnie co druga wokalistka bądź wokalista nie potrafią śpiewać. Najważniejsze jest Show, a Mandaryna niewątpliwie potrafiła zrobić Show.
- Wszyscy pamiętają Every night. Ale chyba sama autorka ma do tego dystans, więc może to jednak przysłużyło się in plus?
- Podobno wszyscy odradzali jej śpiewanie na żywo, łącznie z mężem, ale się Pani uparła no i niestety wyszło, jak wyszło, nie ma się co doszukiwać 2 dna, gdyby były umiejętności wokalne to i acapella by pociągnęła występ.
Myślicie, że faktycznie komuś bardzo zależało na tym, by ośmieszyć Mandarynę na oczach całej Polski?



