Krzysztof Rutkowski dziś jest najpopularniejszym detektywem bez licencji w Polsce. Zanim zyskał rozgłos i popularność, parał się zupełnie inną profesją, ale karierę zakończył w atmosferze skandalu. Co wiadomo o jego przeszłości?
Krzysztof Rutkowski od lat cieszy się ogromną popularnością wśród Polaków. Jest najbardziej rozpoznawalnym detektywem, który na swojej profesji dorobił się milionów, choć licencję detektywa stracił w 2010 roku. Od tamtego czasu kilkukrotnie trafiał przed oblicze sądu, który o dziwo jest wobec niego niezwykle łaskawy, ponieważ za każdym razem wydawał wyrok w zawieszeniu. Jego sytuacja nieco poprawiła się w 2019 roku, gdy to ożenił się z Mają Plich, która w przeciwieństwie do niego, posiada odpowiednie dokumenty do wykonywania tego zawodu.
Co ciekawe, choć Rutkowski nie posiada uprawnień, od lat nie może narzekać na brak pracy i zarówno on, jak i jego pracownicy, wciąż nie zwalniają tempa. Dla niego nie istnieją beznadziejne przypadki i każdą sprawę stara się doprowadzić do końca. Tylko niewielkie grono wiernych fanów pamięta o tym, co robił w przeszłości. Choć mało kto potrafi się do tego przyznać, on nigdy nie robił tajemnicy z tego, że służył w ZOMO.
Krzysztof Rutkowski zaczynał karierę w ZOMO
Krzysztof w wieku 21 lat ukończył Technikum Mechanizacji Rolnictwa, jednak nie widział dla siebie przyszłości na gospodarstwie. Po ukończeniu szkoły postanowił pójść w ślady ojca, milicjanta i dołączył do Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej (ZOMO). Jednostkę tą powołano w latach 50. i do jej głównych zadań zaliczano zaprowadzanie porządku w wyjątkowych sytuacjach, ale też niesienie pomocy ludziom w czasie klęsk żywiołowych.
ZOMO-wcy pojawili się też na imprezach masowych, ale w praktyce rozpraszali manifestacje i tłumili strajki. Funkcjonariusze robili to w nader brutalny sposób — zastraszali demonstrantów, używając do tego twardych pałek, a później też armatek wodnych. Złą sławą okryli się w czasie, gdy wprowadzono stan wojenny i mimo upływu lat, nadal wiele osób wypowiada się na temat tej jednostki z nieskrywaną nienawiścią. Tajemnicą nie jest, że w tym czasie w ZOMO służył Rutkowski i się tego nie wstydzi.
Nie mam żadnych wyrzutów sumienia, że 13 grudnia 1981 roku byłem w Zmotoryzowanych Odwodach Milicji Obywatelskiej. Byłem w ZOMO. Czy byłem po właściwej stronie? W tej chwili ponad 50 procent Polaków opowiedziało się za tym, że stan wojenny był dobrą decyzją w tamtym okresie. Nie chciałbym w tym momencie oceniać, czy była to dobra, czy była to zła strona. To był mój wybór i uważam, że dla mnie była to prawidłowa strona — powiedział w wywiadzie dla RMF FM w dniu 20. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego.
Być może ma do tego taki stosunek, ponieważ nie uczestniczył bezpośrednio w tłumieniu strajków:
Nie brałem udział w tłumieniu demonstracji, nigdy nikogo wtedy nie uderzyłem. Byłem kierowcą pojazdów i na prowadzeniu poprzestawałem — powiedział w rozmowie z Playboyem.
Z pracy odszedł w atmosferze skandalu. W połowie lat 80. oskarżono go o to, że okradł klienta prostytutki i z tego powodu musiał zakończyć służbę. On jednak zapamiętał to inaczej:
Nie widziałem możliwości rozwoju.
Krzysztof był też zagorzałym przeciwnikiem odbierania wysokich emerytur m.in. ZOMO-wcom, tłumacząc, że nie mieli wpływu na to, w jakich żyli czasach.
Jeżeli dziś odbiera się ludziom emerytury, tylko dlatego, że byli dotknięci „pazurem PRL”, to czy to jest normalne? Ci ludzie służyli ojczyźnie. Służyliśmy jako żołnierze, jako dzieci ojczyzny — wyznał w programie Agnieszki Gozdyry emitowanym na antenie Polsatu.
Pod koniec lat 80. zaistniał jako prywatny detektyw. Na początku wraz z ówczesną żoną, Anną Rutkowską, działał na terenie Austrii i to tam założył przedstawicielstwo agencji ochrony Sekuritas.
W 1988 r. zajęliśmy się odzyskiwaniem skradzionych aut. Uznaliśmy, że umiemy to robić i będziemy w tym najlepsi — jego ówczesna partnerka powiedziała Gazecie Wyborczej.
Choć i małżeństwo się rozpadło, sława Krzysztofa nie przemija, a już tym bardziej nic nie świadczy o tym, by zamierzał przejść na emeryturę. O jej wysokość też nie musi się martwić, ponieważ nie od dziś wiadomo, że na swojej aktualnej profesji dorobił się milionów, którymi chętnie się szczyci.