Projektantka mody podzieliła się z fanami bolesną informacją. 12 lutego 2025 roku poinformowała o śmierci macochy, do której była niezwykle przywiązana. W poruszającym wpisie pożegnała ją wzruszającymi słowami.
Ewa Minge to jedna z najbardziej rozpoznawalnych projektantek mody w Polsce. Przez lata jej kreacje zachwycały na wybiegach w Paryżu, Mediolanie czy Nowym Jorku. Oprócz sukcesów zawodowych, od lat angażuje się w działalność charytatywną, pomagając osobom zmagającym się z chorobami nowotworowymi. Jej życie prywatne nie zawsze było usłane różami – przeżyła wiele trudnych chwil, które ukształtowały jej silny charakter.
Strata jest jej dobrze znana – w 2009 roku musiała pożegnać swoją biologiczną matkę, która zmarła po walce z nowotworem. Śmierć rodzicielki była dla niej ogromnym ciosem, jednak z czasem jej ojciec znalazł szczęście u boku innej kobiety, Ani. Nowa partnerka ojca stała się dla niej kimś więcej niż tylko macochą – stworzyły niezwykle silną więź opartą na wzajemnym szacunku i miłości.
Ewa Minge żegna ukochaną macochę
Ewa Minge przekazała smutne wieści za pośrednictwem mediów społecznościowych. W swoim obszernym wpisie opisała Anię jako osobę pełną ciepła i dobroci, wspominając jej ostatnie dni. Z treści jej pożegnania wynika, że macocha zmagała się z poważnymi problemami zdrowotnymi.
Nie zasłużyła na to, co przeżyła w ostatnich dniach. Nie zasłużyła, aby odejść tak cicho, tak w jej stylu, żeby nikomu nie przeszkodzić… Do ostatniej chwili miała marzenia i wierzyła, że wyjdzie z tego mroku zwycięsko – napisała z żalem projektantka.
Dalej wspomniała, jak wielką rolę Ania odegrała w jej życiu, podkreślając, że była jednym z najlepszych ludzi, jakich miała okazję poznać.
Była jednym z najlepszych ludzi, jakich w życiu poznałam. Była piękna, mądra, dobra…była i będzie zawsze w moim sercu ważna, kochana. Macocha, która była jak najlepsza matka. Wdzięczna za każdy gest, drobiazg – dodała.
Wyjawiła, że życie kobiety nie było usłane różami, ale zawsze miło wspominała czas spędzony z Ewą i jej ojcem.
Przeżyła w życiu piekło… . Kiedy mi mówiła, że ostatnie lata z moim tatą…z nami, były jak urlop od życia, jak wakacje i to te najlepsze w życiu cieszyłam się, bo zasługiwała na wszystko, co najpiękniejsze.
Wspomnienia Ewy Minge o jej macosze pokazują, jak głęboka była ich relacja. Projektantka nie kryła, że w domu rodzinnym zawsze czuła się mile widziana, a Ania czekała na nią z otwartymi ramionami.
Z przyjemnością przyjeżdżałam do mojego rodzinnego domu, w którym była ona…nasza Ania. Czekała niecierpliwie z ciastem, obiadem, dobrym słowem, swetrem zrobionym na drutach dla mnie… To ona wyjęła najfajniejsze zdjęcia mojej mamy i oprawiła je w ramki, stawiając w domu, który stał się także jej domem – wspominała poruszona Minge.
Projektantka następnie dodała, że śmierć nadeszła za szybko.
Szanowała przeszłość… Szanowała czas… . Skrupulatnie liczyła, ile może jeszcze żyć… Wiedziała, że nieskończony czas nie był jej dany lecz chwila… Ale ona z tej chwili uczyniła piękny czas. Za szybko, nie teraz, nie tej zimy jeszcze i nie tak…
Na koniec zapewniła, że ich drogi kiedyś znów się skrzyżują:
Aniu tyle jeszcze lat miałyśmy zapisanych do przodu, tyle nadziei, planów… Do zobaczenia Aniu po tamtej stronie rzeki… Z pewnością Cię odnajdę
KOCHAM
Odejście bliskiej osoby to zawsze trudne doświadczenie, a słowa Ewy Minge pokazują, jak wielką rolę Ania odegrała w jej życiu. Czy macie w swoim otoczeniu osoby, które mimo braku więzów krwi stały się dla Was rodziną?