Daniel M. ma na swoim koncie kilka wybryków, przez które kilkukrotnie musiał stawiać się w sądzie, jednak jak dotąd otrzymywał stosunkowo łagodne kary. Tym razem jednak sprawa jest o wiele poważniejsza.
Daniel M. przez kilka lat mniej lub bardziej świadomie pracował na dość niepochlebną opinię na swój temat. Podczas gdy jego rodzicom obecnym w show-biznesie od lat nigdy nie można było niczego zarzucić, tak on co i rusz pojawiał się na pierwszych stronach gazet za sprawą swoich wybryków.
Jego sytuacja znacznie się pogorszyła po tym, jak zapadł wyrok w sprawie łamania zakazu kierowania pojazdami. W krótkim czasie złożył odwołanie, w którym ubiegał się o łagodniejszy wymiar kary. Po rozpatrzeniu apelacji uznano, że był on sprawiedliwy i nie ma żadnych przesłanek do jego złagodzenia. Syn znanego discopolowca postanowił rozładować targające nim emocje w social mediach. Nie zgadzając się z wyrokiem, wylał wiadro pomyj na orzekającą w tej sprawie sędzinę. Padły wyjątkowe obelżywe słowa i poważne zarzuty. Mimo iż w krótkim czasie usunął publikację, jak wiemy, w internecie nic nie ginie.
Daniel M. trafi za kratki?!
Nie trzeba było długo czekać, by sprawą zajęła się prokuratura. Z informacji podanych przez Gazetę Współczesną pod koniec stycznia tego roku wynikało, że stwierdzono przesłanki do wszczęcia dochodzenia w kierunku znieważenia sędzi za pomocą środków masowego przekazu.
Temat ten nieco przycichł, a Daniel M., zdaje się, zaczął wychodzić na prostą. Sprawy jednak nie zamieciono pod dywan i jak podaje Polska Agencja Prasowa, do sądu w Ostrowi Mazowieckiej trafił akt oskarżenia, w którym głównym podejrzanym jest syn discopolowca. Na tę chwilę nieznany jest termin rozprawy, jednak informacja jest wiarygodna, ponieważ potwierdziła ją Daria Łada, szefowa Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce.
Podejrzany na swoim profilu w tym serwisie umieścił „znieważające, wulgarne i obelżywe wpisy na temat sędziego Sądu Okręgowego w Białymstoku oraz pomówił pokrzywdzoną o takie zachowanie i właściwości, które naraziły sędziego na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu” – czytamy na łamach Super Expressu.
Z doniesień tabloidu wynika, że mężczyzna nie przyznaje się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Prokuratura nie wystąpiła do sądu z wnioskiem o zastosowanie wobec niego środków zapobiegawczych. Za ten czyn grozi mu rok pozbawienia wolności.
Myślicie, że będzie mógł liczyć na jakąkolwiek taryfę ulgową?