W środę 15 czerwca nad ranem wybuchł podziemny pożar w kopalni Rudna w Polkowicach na Dolnym Śląsku. Ratownicy ewakuowali ponad 500 osób. Co się stało?
Czarna seria w polskich kopalniach trwa. 20 i 21 kwietnia w kopalni Pniówek w Pawłowicach doszło do kilku eksplozji metanu. Wszystko wydarzyło się w rejonie ściany N-6 na poziomie 1000 metrów. W chwili, gdy doszło do zdarzenia, przebywało tam 42 pracowników. Do powtórnego wybuchu doszło już w czasie, gdy prowadzono akcję poszukiwawczą zaginionych górników. Ostatecznie 22 kwietnia zrezygnowano z dalszego prowadzenia akcji ratowniczej, której celem było wydobycie siedmiu górników, którzy zostali pod ziemią.
Krótko po tym w pobliskiej kopalni Zofiówka doszło do wstrząsu. Tym razem akcja poszukiwawcza dobiegła końca po czterech dobach. Śmierć poniosło 10 górników, przy czym trzech z nich było pracownikami firmy zewnętrznej. Teraz media obiegła kolejna przykra wiadomość.
Pożar w kopalni Rudna w Polkowicach
Kopalnia Rudna w Polkowicach jest jedną z największych głębinowych kopalń rudy na świecie, a już na pewno największą w Europie. Już pod koniec kwietnia odnotowano tam dwa silne wstrząsy, jednak na szczęście nie doszło do tragedii. W porę zdążono wszystkich ewakuować i tylko jedna osoba odniosła lekkie obrażenia.
W środę 15 czerwca o godzinie 4:40 na głębokości ok. 1000 metrów doszło do pożaru. Kłęby czarnego dymu w mig spowiły podziemne tunele. Niezwłocznie przeprowadzono akcję przeciwpożarową oraz ewakuację 563 osób.
Pod ziemią doszło do zadymienia. Została podjęta decyzja o wycofaniu załogi. Górnicy sukcesywnie wyjeżdżali na powierzchnię. Nie ma osób poszkodowanych — przekazała w rozmowie z Polsat News rzeczniczka KGHM Sylwia Jurgiel.
Specjalna komisja ma ustalić, co wydarzyło się pod ziemią. Na tę chwilę nie podano żadnych konkretnych informacji.