O Kamilu L. pod koniec ubiegłego roku rozpisywały się wszystkie media, gdy znalazł się w centrum skandalu. Kilka tygodniu temu wyszedł z aresztu. Od tamtej pory jego fani wyczekiwali jakiegoś komentarza z jego strony. W sobotę youtuber opublikował „oświadczenie”.
W połowie października w sieci wybuchła prawdziwa burza, gdy media obiegła wieść o aresztowaniu Kamila L. przez CBŚP. Prokuratura przedstawiła mu oraz dziewięciu innym osobom zarzuty dotyczące m.in. prania brudnych pieniędzy, wystawiania nierzetelnych faktur oraz organizowania uczestnictwa w grach losowych.
Budda wraca do internetu?
Tuż przed świętami internet obiegły wieści o tym, że Kamil L. oraz jego partnerka opuścili tymczasowy areszt. Od tamtej chwili wierni fani influencera z niecierpliwością wyczekiwali, aż ten wróci do mediów społecznościowych. Spodziewano się, że opublikuje oświadczenie odnoszące się do całej afery, ale tego nie zrobił.
Dopiero w sobotę wrzucił na swój profil na Instagramie tajemniczy filmik. Na początku publikacji widać napis „oświadczenie”. Następnie influencer wsiada na rower, a po krótkiej trasie przesiada się do luksusowego samochodu, którym driftuje, a następnie wraca do garażu. W tle dodano muzykę z czołówki serialu Ojciec Mateusz. YouTuber na twarzy ma okulary przeciwsłoneczne, które imitują „czarny pasek” nakładany przez media na zdjęcia osób, którym postawiono zarzuty prokuratorskie.
Rozgrzewka – podpisał krótko nagranie.
To jednak nie koniec treści, którymi podzielił się ze swoimi odbiorcami.
Zawinąłem się z neta dzień przed zawinięciem, ale widzę, że internet nie może zawinąć się ze mnie. Kuriozalne, że nie tworząc żadnych treści w PL internecie stanowię na oko z jego 80 proc. No cóż. Szef – napisał na kanale nadawczym.