Czy jeden tatuaż może zniszczyć więzi rodzinne? Ta historia jest dowodem na to, jak głęboko zakorzenione przekonania potrafią zmienić miłość w nienawiść. Babcia, która kiedyś była dla niej ostoją, wyrzekła się jej, uznając, że przez tatuaż opętał ją diabeł! Jak doszło do tego, że tak mały gest pamięci o zmarłej mamie wywołał rodzinny dramat? Przeczytaj tę historię o bólu, odrzuceniu i trudnościach, które pojawiły się przez jeden tatuaż.
Zapraszamy do lektury artykułów z najnowszej serii na portalu, w której publikować będziemy listy naszych czytelników. Jeżeli chcesz podzielić się swoją historią, napisz do nas wiadomość na e-mail: kontakt@pantofelek.pl. Wybrane teksty opublikujemy na naszej stronie. W trosce o dobro i bezpieczeństwo, imiona wszystkich osób zostały zmienione. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu przed jego publikacją.
Kiedy zmarła moja mama, świat się dla mnie zatrzymał. Była nie tylko moją mamą, ale i najlepszą przyjaciółką, wsparciem w najtrudniejszych chwilach. Zawsze marzyłam o tym, żeby jakoś uczcić jej pamięć, więc zdecydowałam się na tatuaż. To było coś, o czym myślałam od dawna – nie tylko dla siebie, ale i dla niej. Tatuaż miał być delikatnym symbolem naszego wspólnego życia, naszą więzią, której już nic nie może zerwać. Wybrałam miejsce na przedramieniu, bo chciałam, żeby zawsze był blisko mnie, żebym mogła na niego patrzeć, kiedy będzie mi jej brakować.
Babcia była dla mnie jak druga mama
Moja mama zmarła, gdy miałam 14 lat. To była dla mnie prawdziwa tragedia, ponieważ z dnia na dzień straciłam najbliższą mi osobę. Tata także bardzo to przeżywał, ale przez kilka pierwszych miesięcy jeszcze jakoś dawaliśmy sobie radę. Wspieraliśmy się i wspólnie przeżywaliśmy żałobę. Niestety nasza sytuacja finansowa zaczęła się pogarszać.
Rodzice kilka lat wcześniej zaciągnęli spory kredyt na budowę domu i wspólnie go spłacali, a po śmierci mamy zaczęło brakować nam środków do życia. Tata bardzo się starał załatać tę dziurę, dużo pracował, brał nadgodziny i jakieś dodatkowe fuchy, ale to nie wystarczało. Gdy dorabiał, zajmowała się mną babcia, jego mama, która bardzo mnie wspierała, dopingowała i naprawdę uwielbiałam spędzać z nią czas.
Gdy skończyłam liceum, była ze mnie bardzo dumna. Miałam świetne wyniki w nauce i dostałam się na jedną z lepszych uczelni w Polsce. Któregoś wieczoru zaprosiła mnie do siebie i powiedziała, że po śmierci przepisze na mnie mieszkanie. Oczywiście mówiłam jej, żeby nie gadała takich głupot, przecież będzie żyła jeszcze sto lat, ale była uparta i zakomunikowała mi, że już była u notariusza, wszystko z nim dogadała i załatwiła wszystkie formalności. Nie powiem, trochę mnie to ucieszyło, ponieważ wiedziałam, że kiedyś będę miała o jedno zmartwienie mniej. Szybko jednak przekonałam się, że niczego w życiu nie można być pewnym, a tatuaż, który miał być dla mnie pamiątką, stał się kością niezgody.
Tatuaż poróżnił mnie z najbliższą osobą w moim życiu
Kiedy tatuaż był gotowy, czułam się spełniona. Przypominał mi o mamie, o naszych wspólnych chwilach, i za każdym razem, gdy na niego patrzyłam, miałam wrażenie, że jest gdzieś obok mnie. Wiedziałam jednak, że moja babcia – głęboko wierząca i surowa w swoich przekonaniach – może mieć inne zdanie na ten temat. Mimo wszystko wierzyłam, że zrozumie, dlaczego to zrobiłam, że ten tatuaż ma dla mnie głębsze znaczenie.
Pewnego dnia, kiedy odwiedziłam babcię, nie starałam się specjalnie zakrywać tatuażu. Usiadłyśmy razem przy stole, jak zwykle, rozmawiałyśmy o codziennych sprawach. W pewnym momencie babcia spojrzała na moją rękę i nagle zamilkła. Przez chwilę była cisza, ale widziałam, jak jej twarz zmienia się z zaskoczenia w coś znacznie gorszego – gniew.
Co to jest? – zapytała ostrym tonem, patrząc na tatuaż.
Zaczęłam tłumaczyć, że to dla mamy, że ten tatuaż ma dla mnie ogromne znaczenie, że w ten sposób chciałam uczcić jej pamięć. Ale zanim zdążyłam dokończyć, babcia wpadła w szał. Zaczęła krzyczeć, że złamałam tradycje rodziny, że „okaleczyłam” swoje ciało, które powinno być czyste. Dla niej tatuaże były symbolem buntu, czymś, co nie miało miejsca w jej wizji świata. Moje tłumaczenia nic nie dawały. Nie chciała słuchać. Jej słowa raniły mnie bardziej, niż mogłam sobie wyobrazić.
Kilka dni później dostałam wiadomość od babci. Napisała, że nie chce mieć ze mną już nic wspólnego, że nie mogę liczyć na żaden spadek po niej. Poczułam wtedy, jakby zerwała się ostatnia nić, która łączyła naszą rodzinę. To bolało, bo choć różniłyśmy się w wielu kwestiach, zawsze miałam nadzieję, że zrozumie moją decyzję. Ale teraz wiedziałam, że to niemożliwe.
Jak powiedziała, tak zrobiła
Kiedy babcia zerwała ze mną kontakt, myślałam, że może po czasie jej gniew opadnie, że zrozumie, że tatuaż, który zrobiłam, miał dla mnie głębsze znaczenie. Jednak z każdą kolejną rozmową z ciotkami okazywało się, że jej złość nie tylko nie mijała, ale wręcz narastała. Rozpowiadała rodzinie, że „diabeł mnie opętał”, że „taka dziewczyna z dobrego domu, a teraz patrzcie, co z niej wyrosło”. Czułam się zdradzona przez osobę, która była dla mnie kiedyś ważna, której zdanie liczyło się dla mnie bardzo. Mówiła, że gdybym chodziła do kościoła, nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego. Sugerowała, że tatuaż jest dowodem na to, że odwróciłam się od Boga i rodziny. To bolało, bo zawsze myślałam, że miłość babci do mnie jest bezwarunkowa.
Minęły trzy lata. Babcia zachorowała i, jak się później okazało, jej stan był poważny. Mimo wszystko, nawet na łożu śmierci nie chciała mnie zobaczyć. Zanim zmarła, sporządziła testament. Zostawiła mieszkanie mojej ciotce, siostrze ojca, a mnie i tatę całkowicie pominęła. Ani jedno słowo o nas. Jakbyśmy w ogóle nie istnieli.
Najbardziej wstrząsnęło mną to, co powiedziała ciotce przed śmiercią. Że nie chce, żebyśmy ja i mój tata pojawili się na jej pogrzebie, bo, jak to ujęła, „jeszcze tylko tego by brakowało, że diabeł w ludzkiej skórze będzie stał nad moim grobem”. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Że przez jeden tatuaż, który miał dla mnie tak osobiste znaczenie, wyrzekła się mnie całkowicie, jakbym była kimś obcym.
Tata postanowił jednak pójść na pogrzeb. Powiedział, że niezależnie od tego, co babcia mówiła, chciał ją opłakiwać, pożegnać. Ja nie poszłam. Czułam, że nie mogę. Nie chodziło już o to, że babcia zostawiła swoje mieszkanie ciotce – to było jej prawo. Chodziło o to, że z powodu jednego tatuażu przekreśliła całe nasze relacje, całą miłość, którą kiedyś mi okazywała.
Zostałam w domu, a w sercu miałam mieszankę gniewu, smutku i rozczarowania. Dla mnie to nie była już kwestia majątku, ale tego, że przez ten jeden akt buntu, jak ona to widziała, postanowiła mnie wymazać ze swojego życia. Nie mogłam tego zrozumieć, nie mogłam zaakceptować. I tak jak ona nie chciała mnie przy swoim grobie, tak ja już nie chciałam patrzeć na to, co po niej zostało.
Mimo tego, że było mi ciężko, nie żałuję jednak swojego wyboru. Tatuaż to dla mnie coś więcej niż obrazek na skórze. To symbol miłości, którą zawsze będę nosić w sercu, nawet jeśli moja babcia nie potrafiła tego zaakceptować.
Bądź na bieżąco z nowinkami ze świata show-biznesu i zaobserwuj nasze profile w mediach społecznościowych. Pantofelek.pl jest na Facebooku, Instagramie, Threads, TikToku, Twitterze i YouTube. Jeżeli nie chcesz niczego przegapić, koniecznie zostaw obserwację w Google News.