Antoni Królikowski popadł w kolejne poważne tarapaty. Jak udało się ustalić jednemu z tabloidów, do warszawskiej prokuratury wpłynął akt oskarżenia. Co zrobił? Co mu za to grozi?
Antoni Królikowski od kilku lat regularnie popada w poważne tarapaty. Najpierw ogłosił, że poprowadzi kontrowersyjną galę, podczas której miały zawalczyć sobowtóry Wołodymyra Zełenskiego i Władimira Putina. Później wdał się w kilka medialnych przepychanek z byłą żoną, Joanną, a oliwy do ognia dolała seria publikacji, na których ukazał aktorkę w złym stanie psychicznym. Po wszystkim tłumaczył, że to nie jego sprawka, ale wielu internautów nie dało wiary jego słowom.
Na początku tego roku został zatrzymany przez policję, ponieważ prowadził auto pod wpływem środków odurzających. Choć tłumaczył, że nie przyjmował substancji psychoaktywnych, a jedynie leczniczą marihuanę, także i tym razem wiele osób nie potrafiło uwierzyć w jego wersję. Okazuje się, że to nie koniec jego problemów z prawem.
Antoni Królikowski usłyszał zarzuty
Z najnowszych ustaleń dziennikarzy Super Expressu wynika, że Prokuratura Rejonowa w Warszawie skierowała już do Sądu Rejonowego w Warszawie akt oskarżenia przeciwko Królikowskiemu. Oskarżono go o prowadzenie samochodu, będąc pod wpływem substancji psychotropowej.
Za ten czyn grozi mu kara grzywny, ograniczenia wolności bądź pozbawienia wolności do lat dwóch. Wszystko wskazuje również na to, że otrzyma również zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych na co najmniej trzy lata. Prokuratura w tej kwestii była bezlitosna — jej zdaniem prowadzenie auta pod wpływem THC można porównać do stanu, w którym znajdują się kierowcy jadący autem pod wpływem alkoholu.
Na prośbę Super Expressu sprawę skomentował prokurator Szymon Banna, który dokładnie wyjaśnił, co grozi aktorowi.
Oskarżonemu Antoniemu K. grozi kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat 2, a także obligatoryjny zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych na okres co najmniej 3 lat. Dodatkowo, w razie skazania Antoniego K., nałożony zostanie obowiązek zapłaty świadczenia na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Postpenitencjarnej w wysokości co najmniej 5 tysięcy złotych — tłumaczył.
Myślicie, że uda mu się uniknąć odpowiedzialności karnej?