w

Głuchołazy. Przez DZIEWIĘĆ godzin stał na wysepce pośród szalejącej wody. Służby nie zareagowały. „Każdy wzywał pomoc. Tylko mi pokiwali i pojechali”

Głuchołazy, powódź - fot. screenshot Fakt
Głuchołazy, powódź - fot. screenshot Fakt

Dramat jednego z mieszkańców Głuchołazów. To prawdziwy cud, że wyszedł z tego cało. 54-letni Tomasz Kramarczyk przez dziewięć godzin stał na wysepce, a wokół niego szalała woda. Mimo że ludzie reagowali, żadne służby nie przybyły mu na pomoc. Musisz poznać tę szokującą historię.

Powódź na południu Polski zbiera swoje żniwo. Tysiące osób straciło dobytek swojego życia, co najmniej pięć osób nie żyje, w tym ceniony chirurg z Nysy. To prawdziwy cud, że 54-letni Tomasz Kramarczyk wyszedł cało z horroru, który przeżył. Naprawdę trudno uwierzyć w to, co go spotkało. Gdyby nie zdjęcia, które obiegły media i liczni świadkowie jego piekła, nikt nie uwierzyłby w to, co mu się przydarzyło. Na samą myśl włos jeży się na głowie.

Ceniony chirurg PIĄTĄ ofiarą wielkiej powodzi w Nysie. Do tragedii doszło, gdy wracał z dyżuru w szpitalu w Prudniku

Przez dziewięć godzin stał na wysepce. Służby nie zareagowały

Tomasz Kramarczyk, mieszkaniec Głuchołazów, nie siedział bezczynnie, gdy jego miejscowość walczyła z powodzią. W piątek 13 września pomagał sypać piasek do worków, w niedzielę również.

W piątek (13 września) do wpół do pierwszej pomagałem sypać worki z piaskiem. Była cała ulica straży. Pełna mobilizacja. Premier Donald Tusk miał przyjechać. Przyjechał, porobili sobie wspólne zdjęcia i zniknęli. W niedzielę nikogo nie było. Myśmy dalej te worki z piaskiem sypali. Jeden człowiek, policjant, przyszedł do nas na wały i nas ostrzegł. Zapytał: „Ludzie, co wy tu robicie? Zaraz będzie katastrofa”. Nie zdążyłem auta wywieźć, stało pod domem — relacjonował w rozmowie z Faktem.

Nie tracąc czasu, niezwłocznie udał się do domu, aby przeparkować auto w wyższą część miasta. Niestety, gdy wracał, dwa mosty nie wytrzymały i pękły. Woda błyskawicznie wlała się na rynek. 54-latek miał do przejścia jeszcze kilkanaście metrów, lecz nie dotarł do bloku. Widząc, co się dzieje, wszedł na wysepkę usypaną z piachu i tłucznia, który przeznaczony był na budowę mostu. Rodzina ze strachem obserwowała, jak próbuje przetrwać.

Tymi górami próbowałem dotrzeć do domu. Nie dało się. Wszyscy mnie widzieli. Sąsiedzi, rodzina z Niemiec, żona z Austrii — powiedział.

Utknął na nasypie. Internet obiegły zdjęcia, na których przypomina rozbitka na maleńkiej bezludnej wyspie. Lokalna społeczność widząc rozgrywający się na ich oczach dramat, zaczęła alarmować służby.

Byłem w kontakcie z sąsiadami, widzieli mnie z okien. Mówili mi, że już jadą, już płyną służby do mnie, każdy wzywał pomoc, a ja stałem dalej — kontynuował.

Sąsiedzi zaczęli wywieszać białe flagi, alarmując, że konieczna jest ewakuacja. W pewnym momencie nad głową Pana Tomasza przeleciał helikopter. Później nieopodal przejechało też wojsko. Nikt mu nie pomógł.

Machałem im w umówiony sposób. Ludzie z bloku krzyczeli, żeby mnie ratowali, bo zobaczyli żołnierski samochód. Ci żołnierze tylko mi pokiwali i pojechali. Zero, żadnej pomocy — opowiadał.

Z każdą minutą sytuacja stawała się coraz trudniejsza. Woda zaczęła podmywać górkę. W pewnym momencie stracił wszelką nadzieję.

Gdy się ruszyłem, wszystko się zapadało. Chciałem zrobić sobie jakiś okop. Myślałem, że mnie ta woda pochłonie. Cały prąd szedł przez nią, chwila moment wszystko się rozmywało. Chciałem rzucać się w ten nurt, ale wiedziałem, że jest budowa, w wodzie pływały blachy, gruz, kamienie. W końcu było mi wszystko jedno — wspominał.

Przez dziewięć godzin stał i czekał, aż wydarzy się jakiś cud. Jedyne co mógł zrobić, to obserwować ścianę pobliskiego budynku, dzięki czemu widział, jak poziom wody się podnosi. W końcu zaobserwował, że wody zaczyna ubywać i to właśnie wtedy postanowił ruszyć w drogę powrotną do domu. Było około godziny 16. Trudno było mu się ruszyć, ponieważ nogi mu zdrętwiały. Tym trudniej było mu się przeprawić. Mimo że nie jest niskim mężczyzną, sięgała mu do pasa.

Przeżyć coś takiego… – urwał wyraźnie roztrzęsiony. – Napiszcie o tym, niech Polska dowie się, że nie ma żadnej pomocy. Jestem załamany tym, co służby robią. W telewizji, prasie, radiu ładnie się reklamują, że pomagają? Przekonałem się na własnej skórze, że pomocy po prostu nie ma. Mogłem się utopić, kogo to obchodzi. Byłbym kolejną osobą w statystyce — skwitował.

Na samą myśl o tym, co przeżył pan Tomasz, włos jeży się na głowie.

Bądź na bieżąco z nowinkami ze świata show-biznesu i zaobserwuj nasze profile w mediach społecznościowych. Pantofelek.pl jest na Facebooku, Instagramie, Threads, TikToku, Twitterze i YouTube. Jeżeli nie chcesz niczego przegapić, koniecznie zostaw obserwację w Google News.

Google News
Obserwuj w News i bądź zawsze na bieżąco!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

GIPHY App Key not set. Please check settings

Napisane przez Magda Kwiatkowska

Fotograf amator, wielka fanka kryminałów i literatury fantasy. Niespełniona pisarka, która od najmłodszych lat marzy o tym, by wydać własną książkę. Bez opamiętania śledzę to, co obecnie dzieje się w świecie show-biznesu, by odsłaniać przed wami kolejne sekrety gwiazd.

Chcesz zadać mi jakieś pytanie? Wyślij e-mail na adres magda@chaosmedia.pl

Joanna Opozda, Jakub Rzeźniczak - fot. YouTube @wp-pl, @zurnalistapl

Opozda uderza w Rzeźniczaka! Poszło o zwierzęta powodzian. „Twoim konikiem jest PORZUCANIE dzieci”. Doczekała się odpowiedzi

Sylwester Wardęga, powódź w Polsce - fot. Instagram@sawardega_wataha, Facebook

Sylwester Wardęga założył zbiórkę dla powodzian. Youtuber w kilka godzin zebrał OGROMNĄ sumę!